wtorek, 30 grudnia 2014

Przegląd filmów


Od dawna chciałam napisać o filmach, które w tym roku specjalnie zapadły mi w pamieć. Odkładałam to na później i końców, końców rok kończy się. Ostatnie dni grudnia to wyjątkowy czas na upożądkowanie różnych spraw odkładanych w nieskończoność. Dzięki temu możemy zacząć nowy rok bez zbędnego obciążenia i z uśmiechem patrzeć w przyszłość. Zatem oto wypis kilku filmów, które w tym roku spodobały mi się. Nie jest to oczywiście pełna lista dobrych filmów 2014 roku a jedynie wymienie tych, które szczególnie zapadły mi w pamięć.

                                                     
   Jeden z głośniejszych filmów tego roku. Miażdżący i naprawdę wstrząsający. Odważny i zarazem stawiający pytania. Świadomość, że to zdarzyło się naprawdę, potrafi załamać wiarę, że to wszystko było tak konieczne. Warte zobaczenia.


Dużo słyszałam o tym musicalu i byłam niezmiernie ciekawa, czy naprawdę jest taki dobry. Okazało się, że to co o nim pisano jest prawdą. Opowiada o Tewjim, żydowskim mleczarzu, który choć oddany tradycji będzie musiał wybierać między nią a miłością a do córek, które chcą szukać małżeństw  na własną rękę a nie tak jak powinne czyli przez swatki. W dodatku przepiękna muzyka. Miód na serca i uszy !



Najczęściej jest tak, że książka jest lepsza od ekranizacji. Między innymi dlatego wolę najpierw czytać a dopiero potem oglądać. Jednak w tym przypadku jest na odwrót. Film, który strasznie mi się podał, jest o niebo lepszy od książki. ..


Słodko, gorzka opowieść o życiu w spółczesnej amerykańskiej ( tylko ?) szkole. Nowa dziewczyna zakochuje się w byłym chłopaku szkolnej gwiazdy. Chcąc działać jej na złość, dołancza do jej grupy, by zaszkodzić jej w wyrafinowany sposób. W całej swej nienawiści nie zauważa, że sama robi się do niej podobna. Czy zmieni się lub do końca będzie postępować według zasady "Oko za oko" ?



To co najlepsze w  kinematografi to to, że nawet tematy, które nigdy nie przyszłyby nam na myśli, że są godne choć chwili uwagi, potrafią nas oczarować. Nie jestem fanką Formuły 1, jednak ten film strasznie mi się podobał, a walka między Niki Laudą a  Huntem naprawdę mnie zaciekawiła.


W filmach lubię odrobinę subtelności. Dobrą ścieżkę dźwiękową, poruszającą historię i ładne ujęcia. "Papusza" w wszystkich tych kategoriach mogłaby dostać maksymalną liczbę punktów. Pięknie opowieda ona o  życiu pierwszej romskiej poetki w Polsce i jej niejeden raz trudnym życiu.


Moim zdaniem był to dobry rok pod względem czytelniczym jak i filmowym. Postaram się jutro a jak nie to pojutrze dodać spis 10 najlepszych książek bieżącego roku. Mam nadzieję, że przyszły rok będzie pomyślny dla mnie jak i dla was, czytelników mojego bloga :-)
                         

piątek, 26 grudnia 2014

"Świat Zofii"



 Czym jest filozofia ? Jak rozwijały się jej różne prądy ?  Czym różni się racjonalizm od empiryzmu ?
Jakie były założennia poszczególnych filozofów ? To tylko nieliczne pytania, na które odnalazłam odpowiedź w tej książce. Lekturze, która pokazuje nam jak bogata i niejednolita jest   historia filozofi. Jak różne tezy z biegiem lat ewulowały, lub zastąpiane były nowymi. Jak jedna myśl pociąga za sobą całą lawinę tj. jest obalana, udawadniana a najczęściej następnie na niej budowana jest inna idea. W różnych epokach inne zagadnienia były omawiane. To wszystko  oraz  lekko zagmatwany lecz wciągający wątek Hildy i jej taty majora ONZ przebywający w Libanie, ale miejącego wielki wplyw na życie głównych bohaterów Zofi i Alberta Knoxa

Zofia wracała do domu po szkole, kiedy znalazła tajemniczą kopertę z pytaniem : "Kim jesteś ? ". Niedługo potem w ręce wpada jej podobna, której zawartość to arkusik papieru, na którym jest napisane :"Skąd wziął się świat ?". Tak zaczyna się jej niepowtarzalna przygoda w głąb dziejów filozofi. O wszystkim opowiada jej  tajemniczy filozof. W dodatku obserwowani są przez nieskromnego majora  Knaga, który ingeruje w ich życie, by sprawić swej córce Hildzie niepowtarzalny prezent urodzinowy. Jednak Knox i Zofia nie chcą być marionetkami w jego rękach, przez co gra robi się coraz bardziej nieprzewidywalna z zakończeniem, którego nie można się spodziewać.

Pozycja ta bardzo mi się podobała, bo w przystępny sposób opowiada o filozofi. Czym jest i jakie były rózne zagadienia. Jest  to jedna z nieliczncznych  książek traktujących o tej dziedzinie  dla młodzieży ( i nie tylko). Napewno nie jest łatwiutką lekturą, którą możemy przeczytać w jedno popołudnie. Wymaga od nas uwagi a niektóre rozdziały czytałam po kilka razy, bo jeśli nie przyswoi się w miarę jednego to z drugim nie damy sobie rady, bo filozofowie kochają odwoływać się do swoich poprzedników. Jednak patrząc obiektywnie zamian za skupienie w czasie czytania dostajemy niepowtarzalną możliwość prześledzenia histori ludzkości i jej poglądów, co jest niezwykle pasjonującym przeżyciem.

Jednak muszę zauważyć, że jeśli autor na początku zgrabnie prowadził historię z majorem i Hildą to pod koniec miałam co najmniej mętlik w głowie. Pomysł, by Zofia i Knox byli bohaterami książki pisanej przez majora nie przemówił do mnie, zaś rozdział "Przyjęcie w ogrodzie", którego nie mogłam się doczekać tylko mnie rozczarował. Moje poszarpane  odczucia względem tej lektury uratował ostatni rozdział o astrologi i kosmosie. Jeśli jednak przymknęłabym na to oko to fabuła jest przyjemna tylko do tych kilku punktów mam zastrzeżenia.

Książce tej daję 4/5, bo choć opowiada ona interesująco o filozofi to jednak pomysł z książką majora nie był zbyt dobry moim zdaniem.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

"Klub włóczykijów" i życzenia świąteczne


Ostatnio być może zauważyliście, że wśród recenzji panują lektury. Czasami tylko, gdzieś przeplata się książka, którą to ja sobie wybrałam. Na początku muszę to zjawisko wyjaśnić. Po prostu w konkursie, w którym startuję są one wymagane a bardzo mi na nim zależy, więc chcą nie chcą biorę się za ich czytanie.
Niektóre są nawet dobre np. "W 80 dni dookoła świata", którą zaczynam coraz bardziej lubić. Niestety ta pozycja nie może się poszczyć choć odrobiną mej sympati. Dla mnie była to czytelnicza katorga i z miną skazańca do niej zasiadałam. Na szczęście wszystko ma swój koniec i początek i też ta książeczka w końcu odsłoniła przedemną ostatnią swą stronę, wywołując mą szczerą radość.

Wakacje dla Kornela nie zapowiadają się optymistycznie. Zmuszony do poprawy oceny z geografi pół dnia spędza nad podręcznikiem kolejną cześć zatruwa mu jego korepytorka Joanna. Wydaje się, że będą to jego najgorsze wakacje, gdy niespodziewany telefon wujka Dionizego wywraca całą rodzinę do góry nogami. Natrafia on na szlak ukrytego skarbu przez ich członka rodziny Pankracego.
W momencie kiedy powstanie styczniowe chyliło się ku upadku ukrył on w jakiejś jaskini skrzynie z pieniędzmi i dokumentami. Prosi on o pomoc Kornela jego przyjaciela Porydiona i ów brata Polipirydiona. Do wyprawy dołacza również Joanna.
Przez Pułtusk, Mazury i Kielce droga bohaterów będzie ciągła a wyścig stanie się tym bardziej groźny, gdy również ową jaskinię zechcą odnaleźć dwaj  złoczyńcy Kadryll i Wieńczysław Nieszczególny.

Coż, już fabuła doprowadzała   do szczytów mej wytrzymałości zaś styl pisania autora był już po prostu kropką nad i .Lektura ta mi się nie podobała. Nie jest ani ciekawą, zaskakującą książką według moich kryteri ani przyjemną książeczką dla dzieci. Przeładowana różnymi dziwnymi informacjami nie dawała się przyjemnie czytać a jedynie walczyć z każdym dziwnie i misterinie skonstruowanym zdaniem.
Postacie też mnie trochę irytowały a jedyne co mi się podobało to wątek historyczny, ale i tak był on dziwnie poprowadzony, że zamiast opowiedzieć trochę o powstańcu Pankracym autor zaczął rozpisywac się o dziwnej spółdzielni w Pułtusku.

Niestety książce tej daję 2/5 i nawet się wacham czy to nie za dużo.

Wszystkim czytelnikom życzę udanych, radosnych, rodzinnych świąt ! By był to szczęśliwy czas tak długo wyczekiwany i ... oczywiście wielu książek pod choinką. Z całego serca  :-)

poniedziałek, 15 grudnia 2014

"Szatan z 7 klasy "



Życie ucznia jest nie jeden raz piękne, ale wszystko ma swoją drugą stronę medalu. Tak samo jest też z językiem polskim, który bardzo lubię i chodzę na niego z przyjemnością, bo po prostu go lubię i jest jak dla mnie ciekawy. Nie przepadam jednak za lekturami, choć muszę tu wyjaśnić dlaczego, bo dla wielu osób może to być zdziewienie biorąc pod uwagę to, że uwielbiam czytać wszystko co wpadnie mi w ręce. Po prostu cenię sobie wolność w czytaniu, króre powinno być dla mnie największą przyjemnością dnia a nie udręką, bo jeszcza ta i tamta lektura... Z  takim oto podejściem siadałam do tej i jeszcze innej obowiązkowej pozycji choć okazało się, że jak mówi przysłowie "Nie taki diabeł straszny jak go malują".

Bohaterem tej opowieści jest Adaś Cisowski. Chłopiec o nieprzeciętnej inteligencji oraz sprycie dzięki, którym zyskał ów przydomek "Szatan z 7 klasy".  Pod koniec roku szkolnego profesor Gąsowski od histori proponuje mu by pojechał z nim w czasie wakacji do jego rodzinnej miejscowości Bejgoły i pomógł w rozwiązaniu rodzinnego sekretu. W dworku bowiem skradziono drzwi a inne zostały w ostatnim momencie uratowane. Tak nie pozornie zaczyna się niebezpieczna przygoda, która okaże się powiązana z czasami Napoleona a ściślej mówiąc roku 1813, tajemniczymi dwoma francuzami, starym  pamiętnikiem księdza Kazuro a sam bohater przeżyje nniezapomniane, ale i straszne chwile.

Z początku byłam sceptycznie nastawiona do tej książki, ale szybko przypomniałam sobie, że jak byłam mała to oglądałam kiedyś jej adaptacje i mi się spodobała, choć fabuła juz dawno z głowy wyleciała.
Autor posługuje się ponadto bardzo wyszukanym i specyficznym słownictwem co automatycznie przenosiło mnie w czasy tych wydarzeń. Rozszczepany Paweł Gąsowski, nauczyciel histori, który nie jeden raz wywoływał uśmiech na twarzy. Piękna Wanda, która namiesza w życiu ucznia oraz oddany przyjaciel Staszek bez nich ta lektura byłaby udręką, ale z nimi na swój sposób przyjemnością.

Wątkiem, który nie raz się przeplata to właśnie ten rok 1813. Dużo w fabule jest odniesiem do histori ( w sumie to nawet ten czas, w którym Adaś, Wanda, Staszek są uczniami dla nas jest już  określany mianem przeszłości i to dawnej ). Dla mnie która ten przedmiot uwielbia to był  udany zabieg literacki dzięki, któremu moja opinia o tej lekturze jest dobra.

Moim zdaniem zasługuje ona na 2.5 /5. Może to mało, ale musiałam ją przeczytać a nie sama chciałam oraz  aż tak mi się nie podobała stąd ta a nie inna ocena.

środa, 10 grudnia 2014

"Marina"



Nie oceniaj książki po okładce można, by powiedzieć, ale wszyscy czytelnicy przyznajcie się szczerze, że czasami troszeczkę tak robimy. Postępuje tak i ja czasami... Najczęściej jest , że nie pozorna książeczka potrafi nas zadziwić, wstrząsnąć i rzucić na kolana. Tym razem było jednak całkiem odwrotnie. Zapowiadało sie dobrze, ale cóż... Jeśli jest coś co uwielbiam w recenzowaniu to na pewno to, że pomaga mi się uporać z wrażeniami po lekturze a w tym  przypadku są one skomplikowane.

Bohaterem jest Oscar mieszkający w starym internacie w Barcelonie. Lata osiemdziesiąte z sypiącymi się i przemieniającymi w ruine pałacykami wśród, których mieści się szkoła. Pewnego dnia udając się jak zwykle na samotny spacer postanawia zwiedzić wnętrze pewnego budynku. Wydaje się być on opuszczony, ale w środku słyszczy piękny śpiew i widzi kogoś siedzącego w fotelu. W tym momencie przygląda się akurat zegarku z wygrawerowanym napisem i wybiegając szybko zapomina się  i bierze go z sobą . Kiedy później postanowia go oddać, spotyka Marine dziewczynę niezwykle tajemniczą, która zaprowadza go na zapomniany cmentarz, gdzie widzą kobiete ubraną na czarno, która w ostatnią niedziele miesiąca punktualnie o dziesiątej kładzie czerwnoną róże na jednym nagrobku....

Naprawdę nie wiem co myśleć o tej książce. Z jednej strony nie była całkiem zła, bo przeczytało mi się ją lekko i nie męczyłam się jakoś specjalnie. Z drugiej perspektywy dobry pomysł, mroczny, tajemniczy. Osadzony w intrygującej sceneri znikających pałacyków barcelońskich. Autor jednak w pewnym momencie, moim zdaniem dał się zbyt porwać wyobraźni. Co prawda na początku jego pomysł z zdeformowanymi postaciami, które pragną zabić przyjaciół był trochę straszny i ciekawy i dodawający fabule kropki nad i, to pod koniec sam po prostu wadał mi się jakby zbyt szybko zakończony i zbyt naiwny.

Nie jest to jednak zła książka, bo poza samym końcem jest naprawadę dobrą lekturą z dziwną tajemnicą, której trudno się domyślić. O miłości z góry skazanej na niepowodzenie,  której  dramatyczny ciąg wydarzeń wydaje się być sądzony. Eva Irinova i Michal nieszczęśni kochankowie, którzy nie mogli być razem.  Mężczyzna, który wierzy, że osiągnie nie możliwego i odnalezie antydotum na wszelkie choroby i kalectwa. Naznaczony od dzieciństwa i wierny swemu przeznaczeniu do końca....

Po za tym tytułowa Marina, która szczerze jakiejś tajemnicy związanej z sobą. Samotna, której mama umarła, kiedy była mała. Żyje z tatą, którym się opiekuje i jeździ do szpitali, choć nie chce powiedzieć co mu jest i dlaczego tak często musi z nim wyjeżdżać. Oscar, który zostaje jej przyjacielem nie podejrzewa finału jaki ma się dopiero rozegrać. Nie wie też jak wysoka jest stawka. Walka dobra ze złem, lub raczej ludzi z ......... Nie chcę psuć napięcia, ale historia tych istot jest naprawdę orginalna, choć jakoś wydaje się mieć początek w naszym tak odwiecznym pragnieniu by bawić się naturą i ją pouczać.

Książce tej daję 3/5, bo mam wobec niej tak zagmatwane odczucia, że ta ocena wydaje się je najlepiej tłumaczyć.

sobota, 22 listopada 2014

"Udręka i ekstaza"



Czasami kiedy mam więcej czasu lubię się zastanawiać ile książek jest, które tylko czekają aż je przeczytam.
Ukryte gdzieś wśród innych lektur, na niezliczonych  półkach bibliotek i księgarń. Kryją się i tylko czekają aż ktoś je znajdzie, siądzie nad nimi i da się uwieść ich urokowi. Innym moim ulubionym literackim zabiegiem jest to  kiedy dostaję np. na urodziny książkę, o której nigdy nie słyszałam.
Niczego się nie spodziewam, niczego nie oczekuję,  czekam jak autor po prowadzi fabułę. Tak było i z tą pozycją.  Po prostu byłam ciekawa. Szybko dałam się porwać jej czarowi i już żyłam Florencją, Bolonią, Rzymem. Rzeźbami, kaplicą Sekstynską i kolejnymi papieżami pojawiającymi się tylko po to, by namieszać w życiu bohatera a potem szybko zniknąć z tego świata.

Michała Anioła poznajemy kiedy z swoim przyjacielem Granaccim udaje się do mistrza fresków Ghirlandia, by prosić go o przyjęcie do jego bottegi. Już wtedy możemy zauważyć lekki zarys charakteru chłopca, bo zamiast tradycyjnie, pokornie prosić o przyjęcie i płacić za ten przywilej, wdaje się w dyskusje i proponuje układ by to mistrz płacił adeptowi. Michał, który będzie zawsze zmuszony walczyć z przeciwnościami losu musi przekonać jeszcze ojca Lodovico, który żyje wspomnieniami utraconej świetlności rodu Buonarrotich.
Jak dalej potoczą się jego losy, Michał Anioł nawet się nie spodziewał. Ogród rzeźbiarzy, pałac Medyceuszy, pobyt w Boloni, niespodziewane miłości, Rzym i cały kalejdoskob papieży....

Dawno już jakaś książka nie rzuciła mnie tak na kolana. Nie zawładnęła mną jak ta,  a główny bohater aż tak nie zjednał mnie. W dodatku już dawno miałam ochotę przeczytać coś co będzie działo się w renesansie.
Okresie w historii, o którym mogłabym czytać i czytać, oglądać niezliczone rzesze filmów i jeszcze będzie mi mało. Kiedy sztuka znów rozkwita, powraca się do starożytności. Ludzie znowu zaczynają filozowować.
Powstają tak wspaniałe, nigdy nie zapomniane dzieła jak "Ostatnia wieczerza", "Dawid", "Narodziny wenus".
Wszystko to obserwujemy z perspektywy bohatera. O przyjaźniach wśród artystów, ale i nienawiściach.
O tym jak każde nawet niechciane zamówienie starał się zrobić najlepiej, ale i po swojeu, bo wiedział, że jak raz odpuści nigdy nie będzie w stanie spojrzeć sobie w oczy.

Ta książka wciąga, uzależnia tak mocno, że oderwanie od niej grozi poharataniem narwów. Przenosimy się do czasów Michała Anioła, obserwujemy jak powstawały jego dzieła i jak mężnie musiał znosić niezliczone przykrości i niemiłe niespodzianki losu. Jak nigdy się nie poddawał się. Swoim hartem zjednywał sobie nielicznych przyjaciół i rzesze wrogów  co  sam nie jeden raz musiał słono przepłacić. Samotnik, pasjonat. Wychowany przez mamkę, będącą żoną kamieniarza. Dorastający wśród marmurów.
Jego miłością kamień, dziećmi rzeźby.

Gorąco zachęcam do tej lektury, bo nikt nie nie będzie żałować! Z początku co prawda nastawiałam się z lekka opornie. Grube tomisko po trochu przerażało, ale szybko okazało się, że jest  całkiem odmiennie. Czytałam ją z wypiekami na twarzy, czując dotyk marmuru i nie mogąc ochłonąć po ostatniej kartce.

Daje jej 5/5, bo naprawdę, ale naprawdę zasługuje !

piątek, 14 listopada 2014

"Jaśki"



Czasami wśród tylu książek z różnych działów, jednych trudniejszych, trugich łatwiejszych, lubię znaleźć sobie czas na lekką przyjemną lekturę. O tej pozycji  wiedziałam od dawna, długo już leżała na mojej półce.
Wśród tylu ksiąg, że czasami mam to najukochańsze wrażenie, że nie wiem od czego zacząć. Jest przecież tyle różnych powieść, że nie wiem gdzie ręce włożyć, bo chciałabym wszystkie, naraz. Pewno długo ta książka leżała by odłogiem, gdyby nie konkurs, na którym była lekturą. Bardzo mi na nim zależało, wię bez słowa wzięłam ją i w kilka przyjemnych popołudni przeczytałam.

Wyobraźcie sobie rodzine, gdzie jest sześciu synów,w wieku od szkolnego w dół, przyczym każdy ma na imie Jan. Różni od siebie, jednak łączy ich zadziorny charakter. Nie ma dnia bez jakiegoś wybryku, jakiejś przygody. W dodatku akcja zaczyna się  w 1967 roku we Francji.. Nie znają komputerów, o telewizorze jedynie marzą. W ich domu nie ma miejsca na nudę. A jeśli nawet ukradkiem się wślizgnie to może być pewna, że sześciu łobuziaków szybko ją wypędzą. W dodatku mamy "ukochanych" kuzynów czterech braci Piotrów. Uwielbianego dziadka i wymagającą babcie oraz zwierzątka, które tylko dodają wybryką większy rozmach.

Książka ta podobała mi się. Lekka, dziecinna co porawda, ale raz na jakiś czas lubię powracać do czasów dzieciństwa, kiedy wszystko było .... inne. Kiedy nie myślało się o konsekwencjach, przyszłości.
Wtedy kiedy było się takim jak bohaterowie książki, których szczerem sercem polubiłam. Narratorem jest drugi według starszeństwa brat , Jan B. Lubi czytać ( może przez to tak  go polubiłam), jeść oraz marzy o przyszłości jako : detektyw, agent, astronauta itp.

Coś jest w tej lekturze, że jest pełna takiego uroku, ciepła. Może to, że opowiada o szczęśliwym dzieciństwie ? O prześmieszych przygodach? Pokazuje jak ważne jest rodzeństwo? Sam pomysł sześciu braci, cóż już to jest interesujące. Jak sobie z nimi sobie radzą rodzice? Tata, który co chwila grozi im, że jak nie posprzątają pokojów to wyśle ich do szkoły z internatem, jednak czasami nawet on przyłączy się do ich zwariowanych planów. Mama, która jest bardzo zorganizowan, choć przy sześciu chłopcach jest to straszliwie trudne. Razem tworzą ciekawą, zgraną i pełną miłości rodzin  mimo, że chłopcy co chwila coś wymyślą.

Szczerze polecam tę książkę, naprawdę będzie wam się podobać ! Dla starszych i przede wszytskim młodszych czytelnikom.  Daje jej 3.5/5,bo była naprawdę miłą lekturą.

sobota, 8 listopada 2014

"Tajemnica znachorki"



Lubię czytać ambitne książki trudne tak, że nie raz muszę po kilka razy analizować jedno zdanie. Uwielbiam stawiać sobie wysoko poprzeczkę, bo wiem, że dzięki temu poszerzę moją znojomość o literaturze.
Czytam lektury, bo trzeba, bo należy. Czasami jednak na szczęście trafiam na książkę przy, której w końcu odpoczywam. .. Odpoczywam, tylko rano nie potrafię się dobudzić i chodzę jak lunatyk. Pozycja ta na nowo sprawiła, że nie mogłam się oderwać, z nerwami oczekiwałam co się stanie na następnej kartce i znowu zarwałam kilka nocy wierząc, że to dzięki książkom żyję.

Marta jest młodą dziewczyną, którą po śmierci jej rodziców wychowuje stara znachorka. Uczy ją ona wszystkiego co wie i potrafi, wierząc, że jej podopieczna nie dość, że uczy się wzystkiego pilnie ma ponad to dar, który może być jej błogosławieństwem lub przekleństwiem. Kiedy umiera jej opiekunka zostaje wezwana na zamek Wulfharta. Ma sprawić, by jego żona urodziła żywego potomka jeśli nie, utnie jej dłonie i stopy.
Młodziutka znachorka nie może już jej pomóc, jest za późno. Brzemienna rodzi martwe dziecko a Marta ucieka z zamku. Nie ma gdzie iść. Przybrana mama umarła, chałupka spalona. Do innych wiosek iść nie może, bo posądzą ja oczary. Nagle dotaje olśnienie i przyłącza się do osadników idących do Saksoni. Jednak to nie koniec jej kłopotów.

Jestem pod wrażeniem tej książki. Niczego jej nie brakuje. Jest miłość, bowiem Marta wzraca uwagę Chrystina. Rycerza postępującego iście według kodeksu rycerskiego, który  kryje głęboko w sobie tajemnicze, bolesne zdarzenie z przeszłości. Ponad to przybywa na potężny zamek Otta i jego żony Hedwigi, gdzie wylecza ich ciężko chorego syna, przez co zjednuje sobie po równo wrogów jak i przyjaciół. Zostaje też uwikłana w spór między Christianem a Randolfem, który zmierza do tragicznych zdarzeń. Jest to jednak dopiero początek problemów, z którymi przyjdzie się jej zmierzyć. W ich wiosce zostają odkryte złoża złota, co tylko pogorszy sytuacje.

Największym atutem tej lektury są bohaterowie.  Dzielny, honorowy Chrystian i jego giermek Łukasz, którzy nie mogą nie reagować na krzywdy czynione przez Randolfa, który zawsze bierze i robi co chce  o kodeksie wogóle nie pamiętając. Hedwiga inteligentna, odważna żona Ottona, która w czasach kiedy zdanie kobiety się nie liczyło, potrafiła wpływać na decycje męża i brać udział w politece, intrygach. Greta stara chłopka, która nie jeden razy powstrzyma osadników pzed dezyzjami wynikającymi tylko z strachu. I wielu wielu więcej.

Czasami wydaje mi się, że dobre książki nie my znajdujemy, ale one znajdują nas. Tak było i tym razem. Lekturę te miałam już kilka razy oddać do bibloteki, bo na półce leżała już długi czas. Coś jednak mnie natchnęło i sięgnęłam po nią. I nie żałuje ! Napisa lekko, z nagłymi całkiem niespodziewanymi zwrotami akcji. Intrygami, tajemnicami. Nie da się od niej oderwać !!

Pozycji tej daję 4.5 / 5, bo była świetną lekturą, ale nie wywróciła mojego światopoglądu, a ni też nie rzuciła aż tak bardzo na kolana.

piątek, 31 października 2014

"Magiczne drzewo.Czerwone krzesło"


Lubię porządek, zwłaszcza w czytaniu. Najpierw książka, potem film. Czytać po kolei, tom pierwszy, potem drugi itp. Czasami kiedy 1 tom mnie zachwyci, wogóle nie sięgam po kontynuacje, ale to rozważania na inną porą. Startując w konkursie, na liście lektur była ta pozycja. Ucieszyłam się   poczęści bowiem, gdy  byłam dużo młodsza obejrzałam film i bardzo mi się spodobał. Od tego czasu minął już szmat czasu, ja się zmieniłam, moje gusta się zminiły. Nie wiedziałam za bardzo co będę sądzić o tej książce, ale nie rozczarowałam się. Z wierzchu może się zmieniamy, ale w sercu zawsze pozostaje tacy sami.

Pewnej nocy wielka burza powaliła olbrzymi dąb. Posiekano go na kawałki a z nich zrobiona przeróżne sprzęty domowe, które miały  tajemną moc. Jednym z nich jest czerwone krzesło, które bardzo zamiesza w życiu bohaterów. Rodzice Tośki, Kuki i Filipa są bezrobotni, jednak kiedy bogata siostra mamy znajduje im prace nie chcą jej przyjąć. Roczny rejs statkiem, na którym grali by w orkieście? A co z dziećmi? Małżonkowie są bardzo przeciwni tej propozycj, ale kiedy ciocia siada na czerwonym krześle i życzy sobie by poszli za jej dobrą radą, wszystko się zmienia. Przyjmują prace, a rodzeństwo ma czekać rok u znienawidzonej ciotki. Nie mogą zapomnieć jednak, że nikt nie zmienia się z minuty na minutę i muszą odnależć krzesło, rodziców i wszystko odkręcić. Czy im się uda?

Lektura ta spodobała mi się. Czytałam ją pod lekkim przymusem, bo to nie ja wymyśliłam, że ją przeczytam, ale porównując zdarzały się gorsze przymuszone księgi. Lekka bajeczka, dobra dla młodszych, ale nawet mi się zdarzyło zaśmiać kilka razy i być cała zamyślona nad tym co się może za chwilę zdarzyć.

Bohaterowie też przypadli mi do gustu. Tośka, którą chciałabym poznać w realnym życiu, Kuki, którego nie raz było mi po prostu szkoda. Skąpa, bogata ciocia Maryla, której największym strachem jest to, żeby nie musiała na nowo być biedna. Magiczne krzesło przemieni i ją . Ponadto zły Max, który marzy by mieć magiczny mebel tylko i wyłącznie dla siebie.

Książka ta podobała mi się, ale szczerze mówiąc gdyby nie to, że musiałam to bym po nią nie sięgłam. Za to gorąco polecam młodszym czytelnkom, bo pamiętam, że jak byłam młodsza lepiej ją oceniłam.

Daję jej 3- /5, bo 2 to za mało a na cztery nie za bardzo zasługuje.

sobota, 25 października 2014

"W syberyjskich lasach"



Prawie każdy z nas marzy o podróżach. Większych, lub mniejszych. Tych popularnych np. Paryż lub orginalnych np. rowerem przez Chiny. Są oczywiście tacy, których szanuje i na swój sposób rozumiem, co wolą zostać w domu,który znają na pamięć, z ludźmi, których kochają w mieście, gdzie każdy kamień i drzewo poznają. Ja sama kocham podróżować a bynajmiej marzyć o podróżach. Niemcy, Litwa, Hiszpania, zachwyciły mnie, jednak tyle jest jeszcze miejs, które marzę by zobaczyć. Najchętniej chciałabym już, teraz.
Czemu? Świat cały czas się zmienia. Zabytki niszczeją, klimat się zmienia a człowiek wycina lasy. Dlatego, że jeśli może nie uda mi się zobaczyć Syberi to chociaż sobie o niej poczytam, postanowiłam i tak zaczęłam czytac tą wspaniałą książkę.

Bohatera poznajemy, kiedy wprowadza w życie orginalny plan. Od lat marzy mu się by na sześć miesięcy zamieszkać w przytulnej chatce, nad Bajkałem. Wszystko już dopięte na ostatni guzik, rzeczy spakowane, chatka załatwiona a narrator zadej sobie jedno pytanie :
- Jak ja wytrzymam ten długi okres ?
Powoli zmienia się. Czas zaczyna się mu wydłużać, oddech spokojniejszy, myśli wolniejsze, staranniejsze.
Wszystko urasta do roli rytuału, sztuki. Przyroda staje się bardziej przyjazna, a kiedy dnie stają się wolniejsze mamy czas by pomyśleć o naszym życiu. O ludziach, którzy odcisnęli swoje piętno, zdarzeniach chwalebniejszych lub  nie. Żadkie odwiedziny wywracają nam życie do góry nogami, zaburzają rygorystyczny porządek, ale sprawiają, że do końca nie stradamy myśli.

Lektura ta bardzo mi się spodobała. Odmienna od tych co czytam na codzień, ale ma w sobie "to coś", że kończyłam ją z żalem, jakby żegnając się z przyjacielem. Bohater stał mi się bliski a jego przemyślenia po części i moje, bo wśród tak prozaicznych czynności jak rąbanie drewna na opał przeplatał rozważania na miarę nie jednego filozofa, lub właśnie eremity.

Momentami chciałam zamienić się z bohaterem miejscami. Mieć więcej czasu na własne przemyślenia, czytanie książek.Czas na pisanie własnych refleksji, ale jednocześnie czy każdy potrafiłby przeżyć pół roku w somotności. Prawie w samotności, muszę uszczuplić. Między dniami, które zlewają się w jedno mienią się kolorami te, w których poznajemy innych bohaterów. Sąsiadów oddalonych tylko (tylko ? ) o pół dnia marszu najbliższy. Ich życie, ich sposób patrzenia na mieszkanie w tak odmiennym i dziwnym skrawku świata, coś interesującego, co dodawało książce jeszcze więcej uroku.

Pozycja ta wydawała mi się tym bardziej interesująca, że czytałam ją przez pryzmat wydarzeń na Ukrainie. Czy gdyby autor dzisiaj odbył swoją przygodę, co by myślał ? Co by czuł? Jaki by ona miała przebieg? Nie mniej sądzę, że i ja chętnie zobaczyłabym Syberię i może kiedyś, jak będę starsza uda mi się zrealizować to marzenie. Oby nie zmieniła się diametralnie i była taka jaką opisał ją Sylvain Tesson, bo opisał ją tak, że serce aż pragnie to wszystko zobaczyć.

Lektura ta bardzo przypadła mi do gustu i rzuciła na kolana. Daję jej 5/5 i gorąco polecam !

niedziela, 19 października 2014

Hiszpania i motywacyjny kop do przodu.



Na początku muszę się usprawiedliwić  za dlugą nieobecność na blogu, ale mam jeden argumen, nie było mnie w Polsce ! Całą piątą klasę robiłam prace z Comeniusa (programu wymiany czniowskiej ) i nawet gościłam gośćia z Hiszpanii.
Wszystko to robiłam, bo po pierwsze liczne te prace poszerzały moją wiedzę np. o strojach ludowych, potrawach regionalnych. Spotkanie z naszymi porzyjaciółmi z zagranicy w Polsce pomogło przełamać mi barierę  w mówieniu po angielsku a ponadto pokazało, że możemy mieszszkać w innych krajach, o odminennej kulturze, histori, ale w głębi serca wszyscy jesteśmy tacy sami. Najważniejszym powodem było jednak marzenie by zobaczyć Hiszpanie, i spełniło się ....

Miescowość, w której spędziłam pięć dni, była cudowna ! Niecałe dwie godziny od Madrytu, na mapie koło Portugali w górach. Przepiękna, wzięta jakby z bajki. Deleitosa tak się nazywała. Piękne, zagospodarowane pola. Pasące się zwierzęta  a w dodatku góry, których opisać nie potrafię. Niebezpieczne, nieprzystosowane do wędrówek przez co jeszcze nie skażone ludzką obecnością. Wielkie drapieżne ptaki latające wśród  szczytów. Chmury  widziane z nich ja wada lub płąnąca bita śmietana...Tak sobie wyobrażam raj.

Po za wspaniałymi ludźmi, kolegami i koleżankami, których nigdy nie zapomne a w dodatku ciekawe wycieczki. Każdego dnia po za tymi, w którym przyjechaliśmy i odjechaliśmy. Zwiedziliśmy między innymi zabytkowe Caceres. Kościół położony w górach "Virgen de la Montana ". Ruiny zamczyska położonego tak wysoko w górach, że wdrapywaliśmy się do niego z dwadzieścia minut "Cabanas del Castillo". Ponadto jeden z piękniejszych kościółów jaki widziałam wzięty wręcz  z serialów o średniowieczu "Virgin de Guadalupe".

Jednym z największym plusów tej podróży poza wymieniony powyżej do wzrost mojej motywacji do nauki angielskiego. Uczę się go sześć lat i zawsze mi się wydawało, że stoję w miejscu i momentami nawet mi się nie chciało otworzyć choć raz słownika przez cały dzień.  Jednak tam rozmawiając swobodnie z przyjaciółmi, słuchając przewodników mówiących po angielsku doszłam do wniosku, że musze lepiej przyłożyć się do nauki. Minimum 15 minut dziennie. To nie dużo zajmie mi czasu a tu pięćtam dziesięć da łącznie, że będę lepsza niz dotychczs.

Ponadto stwierdziłam, że kiedy już angielski będę miała stabilny z niemieckim na podobnym poziomie biorę się za hiszpański, bo cała jestem nim oczarowana. Jego dźwiękiem, akcentem a ponadto tak różnorodną Hiszpanią. Ponadto możliwość dogadania się nim w Ameryce Południowej sprawia, że maże o nim jeszcze mocniej. Wcześniej muszę się jednak skupić na angielskim a później niemieckim.

czwartek, 2 października 2014

" W 80 dni dookoła świata|



Kiedy nadchodzi wrzesień i już zasiądziemy do ławek, jednym z najciekawszych punktów pierwszego tygodnia jest podanie spisu lektur. Wśród tegorocznych książek widniało właśnie " W 80 dni dookoła świata"". Szczerze mówiąc ucieszyłam się z tego. Od dłuższego już czasu  miałam ochotę przeczytać coś J.Verne najlepiej właśnie tą pozycję, ale cierpię na ( błogosławiony ) nadmiar książek nad czasem, dlatego też więc nie mogłam przepuścić tej okazji. Mamy ją omawiać w pażdzierniku, ale że z pułek groźnym okiem patrzę na mnie długo już odstawiane księgi postanowiłam się z niniejszą jak najszybciej uporać.

Pan Fileas Fogg jest uporządkowanym mężczyzną. Działa jak szwjacarski zegarek. Wszystko robi dokładnie, o tej samej porze, tak samo. Wszystko musi mieć zapięte na ostani guzik, precyzyjnie wykończone. Z nikim nie ma bliższej relacji. Nikt nie wie o nim więcej niż to gdzie mieszka i że jest członkiem klubu "Reforma". Właśnie w nim podczas  pewnej dyskusji podejmie ryzykowną decyzję o zakładzie, że okrąży kule ziemską w 80 dni. Wraz z nowo zatrudnionym lokajem postanawia postawić wszystko na przysłowiową jedną kartę i wyrusza w podróż. Po piętach drepcze mu detektyw Fix, którego zdaniem jest on pilnie poszukiwanym złodziejem.

Trudno mi trochę mówić o tej książce. Z jednej strony wciągła mnie, ostatnie dwa rozdziały były po prostu wspaniałe. Z innej jednak momentami nudziła mi się ona strasznie i tylko data zaznaczona na kalendarzu przetrzymywała mnie by jej nie dłożyć. Było tak tylko momentami, więc aż tak narzekać nie mogę. Za dużo różnych wiadomości, które nic do fabuły nie wnosiły. Mogę darować te związane z geografią, ale  z parowcami, kotłami i wiatrami już nie. Ciekawe, ale tak naprawdę przez to akcja zwalniała a ja czasami mam ochotę na kilka nieprzespanych nocy z powodu jakiejś książki a nie domyślanie się o co mogło chodzić autorowi, bo na ambitne mam swój czas.

Największym i niewątpliwym atutem była postać lokaja Obieżyświata, który umilał mi nudne momenty i czasami musiałam przez niego wybuchnąć śmiechem. Bohaterowie są moim zdaniem bardzo udani i choć akcja, no cóż mam do niej kilka zastrzeżeń to na nich nie mogę narzekać. Chłodny, prezezyjny Fileas, którego może ta podróż odrobinkę zmieni, lub też wywróci życie do góry nogi ? Lokaj, którego wyczyny są godne podziwu a nie raz wyrozumiałego uśmiechu. Detektyw, którego czasami lubiałam a kiedy indziej nie, bo usilnie stara się pojmać złodzieja, którego pomilił z głównym bohaterem.

Książce tej daję 3/5, bo była miłą lekturą, do której chętnie będę powracać, ale nie zachwyciła mnie aż za bardzo .

piątek, 19 września 2014

"Miłość i strach. Dzieje uczuć kobiet i mężczyzn. Cywilizacje starożytne.



Starożytność jeden z moich ulubionych okresów w histori świata. Nigdy chyba się mi nie znudzi, zawsze  odkrywam w nim coś czego dotychczas nie wiedziałam. Właśnie ta książka jest jedną z tych rzeczy. Grecja i Rzym widziany przez pryzmat uczuć, ich ukrywania lub popuszczania im. Kobieta u Greków i Rzymian, ich pozycja tak różna a to właśnie na tych dwóch cywilizacjach będzie opierała się prawie cała przyszłość od wyminię choćby  średniowiecze i renesans. Czas tworzenia się cywilizacji, filofii i pierwszych prób opisania uczuć, ale jak je opisać gdy sam autor miał z nimi nie lada problem ?

Autor zaczyna swą opwieść na interpretowaniu Homera, jednego z pierwszych dramatopisarz tych czasów.
Co jego dzieła mogą wnieść do rozważań autora? Co mogło przeoczyć się nam między wersami? Czasy kobiet, których jeden azylylem mógła być wyznaczona część domu.  Okres represjonowania uczyć miękkich jako nie godne a podziwiane są  jedynie arete i andrea ( dzielność, odwaga). Czasy kiedy uczucia można było jedynie ukazać, lekko uchylyć na światło dzienne podczas sympozjów, kiedy to podczas misterjów wielu unosi się "świętym szałem". Moment gdy hetery mogły poszcić  się wolność, której mężatki nie raz im zazdrościł, ale z czasem nadchodejdą  czasy cesarstwa ( wcześniej republiki) kiedy świat zmieni się nie do poznania.

Kocham historię, to chyba wszyscy już zauważyli, ale też i psychologię, a uczucia zawsze odgrywają w niej wielką rolę. Ucząc się dat, nazwisk wyobrażałam sobie tamte czasu, ludzi, którzy wtedy żyli. Jest jednak jeden haczyk, są czasy, które wyobrażam sobie z łatwością np. średniowiecze, ale i takie  które wymagają ode mnie większego wysiłku. Jednym z tych trudniejszych jest dla mnie właśnie starożytność, dlatego ta książka bardzo mi się przydała.

Autor opowiada nam wszystko z wyszukaną dokładnością i dociekliwością. Widać, że jest zafascynowany tym co robi i tą pasją nas obdarza. Opisuje tą ironię histori ( w sumie ona jest niej pełna) jak to w Grecji uczucia były blokowane, chowane i co to postępowanie robiło z ludźmi. Po drugiej stronie mamy wolnych Rzymian bawiącymi się w najlepsze uczucia, pragnieniami, władzą i innymi co też odbiło swoje znamię na histori mocarstwa.

Czemu ludzie wogóle uczą się histori, tych dat, miejscowości, nazwisk. Po co, skoro dziś wszystko jest na wyciągnięcie naszych dłoni w internecie? Jednym ( najsilniejszym) argumentem jest to, że tylko pamiętając o przeszłości, będziemy w stanie uczyć się na błędach przeszłości. Czy to się nam jednak udaje? Wciąż ponawiamy te same błędy, wciąż i wciąż z mozołem. Nie jeden cytat starych kronikarzy, lub autorów z tamtych czasów tak bardzo przywoływał mi przed oczy dzisiejszy świat.

Tom ten ( i poprzedni) pokazuje nam historię w sposób tak odmienny od tej co mieliśmy ( mamy) w szkołach. Pełną różnych ciekawostek nie raz już zapominianych,, wydarzeń i postaci od drugiej całkowicie nam nie znanej strony. Książkę tę mogę polecić z ręką na sercu wszystkim, którzy uwielbiają historię, ale i tym co za nią zbytnio nie pałają, bo kto wie może dzięki niej, zmienią swe myślenie?

Lubię tego autora i całą serię "Miłość i krew", ta część nawet jeszcze bardziej mi się podobała. Mogą dać jej z czystym sercem 4.5/5.

poniedziałek, 1 września 2014

Nowy rok szkolny


Już mnieły wakacje a pamiętam jeszcze tak wyraźnie jakby to było wczoraj, zakończenie roku szkolnego. "Przemineło z wiatrem" można by rzec. Dwa miesięce pełne zabawy, śmiechu, relaksu, czasu, którego wiecznie mi mało, poznawania nowych osób, pielęgnowania starych przyjaźni. Jutro de facto rozpocznie się "prawdziwa" szkoła. Znowu trzeba będzie się przystosować do szkolnej rutyny. Kartkówki, sprawdziany, przerwy, wycieczki, sprawdzanie prac domowych. Jednak wszytko co piękne kiedyś się kończy a i zaczynałam powoli się nudzić i tęsknić za znajomymi. Jeszcze dzisiaj pospominam o tym co  było....

Na początku pojechałam z moją kochaną rodziną do Wrocławia. Dawno już marzyłam o tym by go zobaczyć, więc nie mogłam powstrzymać przypływu emocji  gdy pociąg dotarł do dworca. Miasto, które ciągle się rozwija i bardziej przypomina zachód niż mi się zdawało. Nie myślcie jednak, że z całą tą swą nowoczesnością nie ma w nim zabytków! Wspomnę jedynie o Ostrowie Tumskim, Auli Leopoldina i przepięknym rynku. Po zatym panorama Racławicka, Ogrody japońskie, ogrodó botaniczny przy Uniwersytecie.

Byłam też w Krakowie z rodzicami. Mieście, które całe kipi aż od naszej histori, sztuki i kultury. Musiałam zobaczyć nieodłączny kościół Mariacki z ołtarzem znamym nam wszystkim, Archikatedrę, w której pochowane są znamienne dla Polskiej histori postacie. Byłam też w muzem na rynku. Przepiękne, super !
Historia średniowiecznego Krakowa połączona z dobrą zabawą i multiemedialnymi dodatkami. Zwiedziłam też ponadto zamek w Będzinie i Ojcowski Park Narodowy, w którym ilekroć jestem coś innego mnie zachwyca. Nie mogę też oczywiście zapomnieć o wspaniałym obozie harcerskim, który sprawił, że czas tak za szybko mi zleciał wśród wygłupów, momentach zadumy i musztry :-)

Coś się kończy coś się zaczyna. Rozpoczął się okres nauki, ale i rozwijania pasji podczas zajęć dodatkowych. Spotkań z kolegami i wycieczek. Po zatym rozpoczynam swój Projekt szczęście ( już napisałam co, wktórym miesiącu). Ponadto postaram zając się moim angielskim by w gimnajzju umieć go dobrze bo dojdzie mi w końcu upragniony drugi język  niemiecki. Podziele swą  nauke  języka teraz wymagnego na calym świecie na  : szkolny, z zajęć dodatkowych i mojej samodzielnej domowej nauki.

Wierzę, że ten ostatni rok z moją klasą minie mi w przyjemnej atmosferze samodoskonalenia ( chodzi mi o naukę nowych rzeczy) i nauki. Trzymajcie za mnie kciuki tak jak ja trzymam za wasze postanowienia na kolejny rok z szkołą !

piątek, 29 sierpnia 2014

"Taniec ze smokami. Część 2"


Jedne książki choć pełne treści i ciekawej fabuły czyta się cieżko, powoli przedzierając się przez gąszcz zdań, opisów, nazwisk. Inne równie ciekawe czyta się łatwo i przyjemnie, trzymające nas w napięciu już od pierwszych stron. Tak jest za każdym razem gdy biorę do rąk kolejny tom gry o tron. Świat utkany z intryg, kłamstw, namiętności, pragnienia władzy i zemsty. Gdzie przeszłość przenika w teraźniejszość a stare rany nigdy się nie goją. Choć wydaje się, że tytułowa gra o tron już zakończona jest to tylko mglista nadzieja tymczasowych zwycięsców. W tym samym czasie starzy pretendecji zbierają siły a i pojawiają się nowi...

Danerys szykuje się do ślubu, z rozsądku... Zakochana w  dowódcy najemników, ale będąca też matką swych wyzwolnych. Tyrion wpada z deszczu od rynnę, złapany przez Mormonta liczącego, że za jego sprawą uda mu się odzyskać zaufanie Targarenówny. Ich statek zostaje jednak złapany przez handlarzy niewolników a oni sami sprzadani na targu. Jon lord dowódca , otoczony przez samych zdrajców i wrogów stara się stawić opór nadchodzącej zimie i tym, którzy powstają wraz z nią... Theon ( nazywany też sprzedawczykiem) znowu staje się potrzebny swemu oprawcy Ramsayowi, który wyciąga go z lochów i rozkazuje by poprowadził do ślubu fałszywą Aryę. Tymczasem prawdziwa Starkówna przebywa w Bravos szkoląc się na kapłankę w świątyni Boga o wielu twarzach.

Wielu zbyt wielu bohaterów przenika te kartki by powiedzieć o nich choćby dwa zdania. Akcja dzieje się w Westorns, w Yunkai, Bravos, na murze, Meeren. Każdy bohater inny od reszty, i dobry i zły zarazem. W tym gąszczu imion, rodów  autor buduje świat od, którego trud jest się oderwać... Zwroty akcji, nieprzewidziane wydarzenia to jest to na co szykuje się zabierając za kolejny tom.

Ta część podbiła me serce na nowo zyskując przychylność do seri Pieśni lodu i ognia. Poprzednie dwie części "Uczty dla wron" trochę mnie umęczyły zaś "Taniec ze smokami" znowu porwał mnie w wir wydarzeń a ostatni tom już zwłaszcza. Już nie mogę się doczekać co będzie dalej a wizja czekania na kontynuacje wydaje się być męczarnią.. 

Nadchodzi zima, drzewa zrzucają już liście. Wszystko robi się ponure. Stannis, Danerys, Tommen i zaginiony królewicz. Gra o tron wcale jeszcze nie skończona. Z Cytadelfi przychodzą kruki z listami mówiącymi o nadchodzącej potężnej zimie a zza mury przychodzą potwierdzenia.

Książce tej daję 6/6, bo wciągła mnie i czytało się ją bardzo przyjemnie.



czwartek, 21 sierpnia 2014

Małe kobietki


Są książki od których bije jakiś trudny do wyrażenia urok. Od małych kobietek bije on w wzwiększonej ilości. Suknie, kapelusze, parasolki nie naganne zwyczaje. Jednak nawet wśród gęstych jak zalewajka zasad Savoir-vivre może znaleźć się miejsce na zabawę,  niewinne wygłupy. Zwłaszcza kiedy ma się za towarzysza trzy własne siostry, które w trudnych czasach wojny secesyjnej nie chcą tracić radości życia.

Lektura ta opowiada o czterech siostrach Meg, Jo, Beth i Amy. Tak różnych od siebie nie raz kłócąch się, ale zawsze trzymających się razem gdy do okien ich domu zagląda bieda, choroba lub wojna. Meg poważna, przestrzegająca wszystkich pisanych i nie pisanych zasad obycia w towarzystwie, która zastępuje dziewczynką mamę, kiedy ta będzie zmuszona je opuścić na dłuższy czas. Energiczna Jo, która  nienawawidzi sztywnego zachowania na np, przyjęciach,która zwyczajnie drwi sobie z zachowania, ktore tak skrupulatnie przestrzega jej starsza siostra. Ponadto marzy ona o karierze pisarki, lub aktorki. Miejąca dobre serce i  uzdolniona muzycznie nieśmiała Beth, oraz lekko przemądrzająca się Amy. Do ich zbaw i perypeti dołacza się też samotny, bogaty sąsiad Lauwrence i jego dziadek. Nad wszystkim czuwa zaś dobra i opiekuńcza mama gotowa w każdej chwili przyjść z pomocą swym dorastającym córką.

Pozycja ta bardzo przypadła mi do gustu. Pełna dobroci i klimatu dawnych czasów. Do tego nigdy nie nudzące się bohaterki, których głowy aż kipią od pomysłów. Klub Pickwicka, skrzynka pocztowa, przedstawienia teatralne. W ich domu nie ma czasu na nudy. Po zatym z tyłu czai się też morał. Siostry bowiem poza zabawą, która pomaga im zapomnieć o dręczących je problemach starają się też stawać lepsze. Panować nad emocjami, próżnością, gniewem, lenistwem. Z każdej ich przygody wychyla się ziarenko mądrości, które czegoś je uczy. Po za tym  adoratorzy starający się o najstarszą siostrę i przyjażń młodszej, która niechybnie przeradza się w miłość....

Kiedy czytałam tą książkę, czas lecial mi bardzo szybko. Wystarczyły mi pierwsze trzy kartki by zatracić się w tym świecie, który choć już przeminął nadal nas zachwyca. Druga połowa XIX wieku to jeden z moich ulubionych okresów. Miłość do niego zapewnie zrodziła się u mnie już wtedy gdy po raz trzeci i czwarty czytałam "Anię z Zielonego Wzgórza". Co ciekawe wczoraj odkryłam, że istnieje część dalsza "Małych kobietek" tej samej autorki pod  tytułem "U progu życia".

Książce tej daję 4/5, bo oczarowała mnie i długo jeszcze będę do niej powracać myślami.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Księga ksiąg utraconych.



Nie jeden raz już miałam, że słyszałam dużo o jakiejś książce. Recenzje były bardzo zachęcające jej opis również. Wtedy akurat najczęściej okazywało się, że nakład wyczerpany, w antykwariacie jej nie było...
Lektura ta właśnie o tym opowiada. O wybitnych, zaskakujących książkach, które zagineły gdzieś na  przestrzeni wieków. Niektóre nawet nie dokończone a jeszcze inne miejące  swój zarys w głowie autora, ale na kartce nie pojawiły się nigdy. Niniejsza pozycja wydaje mi się że powinna być w każdej bibliotecce mola książkowego. Mnie samej podobała się choć mam do niej kilka zastzreżeń...

Zagineła komedia Homera. Z biblioteką  Aleksandryjską straciliśmy dzieło Ajschylosa. Nie zachował się żaden wiersz Sofeny. Zapodziało się gdzieś dzieło Konficjusza o muzyce. Zatracił się pierwowzór "Księgi Mormonów". Nigdy nie powstało dzieło Lebniza miejące pogodzić katolików z protestantami. Na przestrzeli stuleci powstawały arcydzieła by potem zatracić się w odmętach przyszłości. Nigdy ich nie przeczytamy, ale możemy wywnioskować z korespondecji ich autorów, pokreślonych notatek ich ogólny zarys i początkową historię. To właśnie składa się na niniejszą książkę.Stuard Kelly postanowił opisać najważniejsze jego zdaniem lektury, których utrata jest niepodzielną stratą dla ludzkości a zwłaszcza dla literatury.

Książka ta nawet mi się spodobała. Mile pisana choć momentami przerywałam czytanie, ponieważ autor zamieszczał opisy dzieł danego autora, które przetrwały a ja nie lubie wiedzieć jak kończy się dana pozycja zanim ją przaczytam. Po pewnym czasie zaczęła mnie jednak męczyć. Nawet kuszt literacki autora nie mógł mi przysłonić faktu, że każdy rozdział jaest tak samo pisany i przestał mnie zaskakiwać. Moje odczucia potęgowało tym bardziej, że na półkach czaekają na mnie bardziej wciągające książki.

 Patrząc z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się , że źle się  się za nią  wziełam .Nie polecam czytania jej tak jak powieści, tylko zachęcam do  powolnego czytania jednego dnia trzy rozdziały innego cztery.
Najlepiej to mieć przy sobie  inną  książkę, której poświęcamy swój czas na bieżąco a tą tak powoli po kilka rozdziały. Wtedy może zostawić nam lepsze wspomnienia o sobie.

Książce tej daję 3/5, bo choć ma ciekawą tematykę, to czyta się ją cieżko i trochę nudnawo.

środa, 13 sierpnia 2014

Powrót.


Wszystko co piękne kiedyś musi się skończyć... W tym roku obóz zbyt szybko mi zleciał. Bawiłam się wyśmienicie,odważę się stwierdzić, że nawet lepiej niż w zeszłym roku. Przygotowana psychicznie na warunki np.  spanie na kanadyjkach, alarmy gry nocne itd.. Był to już mój drugi obóz a około 14  harcerski wypad, dlatego w tym roku między innymi  podobało mi się tak bardzo. Znasz  większość osób, tych co nie znasz szybko poznajesz. Wycieczki, zajęcia ogniska. To jest już moja bajka, którą wszystkim polecam, bo "nigdy za wiele nam harcerskich marzeń i serc" jak mówi jedna piosenka. Niedługo pojawią się recenzje książek  na razie muszę konczyć, bo choć jestem przeszczęśliwa to jednak też trochę  zmęczona :-)



poniedziałek, 28 lipca 2014

Wakacyjna przygoda.


Powoli kończy się lipiec, sierpień już nadchodzi. Jeszcze jeden miesiąc i do szkoły. Wiem jedno napewno, że jak lipiec był świetnym miesiącem ( odwiedziłam Wrocław, Kraków, Będzin ), przeczytałam dużo książek i obejrzałam wiele filmów, to właśnie w przyszłym miesiącu przerzyje przygodę na, którą każdy harcerz czeka cały rok. Chodzi mi o ... obóz w  dniach 29 lipca - 13 sierpnia. Jak wielu wie jest on na swój sposób szkołą przetrwania. Alarmy, apele, spanie w namiotach, oraz co dla wielu najgorsze 15 dni bez komputera. Będzie to mój już drugi z kolei więc wiem czego się spodziewać :-) Wszystko ma jednak swoją drugą stronę i co zatym idzie w czasie trwania moich harcerskich tygodni  nie będę po prostu w stanie pisać postów na moim blogu. Mogę jednak zapewnić, że po powrocie postaram się to wynagrodzić...
15 dni to nie tak długo, szybko zleci i znów będę pisać. Zakończę już w "klimacie" - Czuwaj!
                                                                                               

piątek, 25 lipca 2014

"Jedz, módl się, kochaj"



Ludzie zawsze, w każdym wieku i miejscu tworzą własne zasady. Zasady, które trzeba przestrzegać jeśli chce się żyć na tym zagmatwanym  świecie. Oczywiście zdarzają się tacy, którze je łamią. Jedni z powodów ideologicznych, lub artystycznych, inni ot tak na przekór. Dziwniejszą, ale fascynującą grupą są ci co łamią je w poszukiwanu szczęścia i właśnie do tej grupy należy główna bohaterka Elizabeth.

Bohaterka ma wszystko czego większość  może pragnąć. Męża, pracę, dom w Nowym Yorku. Jednak w sercu nie była  szczęśliwa. Kiedy nadchodzą jej trzydzieste urodziny data z, którą jej mąż wiązał urodziny pierwszego  dziecka zaczynają nachodzić ją coraz większę wątpliwości. Spędza niezliczoną liczę nocy przepłakanych w łazience podczas, których nęka ją powracające pytanie: "Czy to jest co zawsze pragnełaś ?". Jednej dramatycznej nocy podejmuje decyzje o rozwodzie. W między czasie wpada w sidła miłości i rozpaczliwie zakochuje się w Dawidzie. Rozpięta między ciągnącą się sprawą rozwodową a nieszczęśliwą  miłością podejmuje decyzje. Postanawia wyjechać w roczną podróż do Włoch, Indi oraz Kuby. Wierzy, że w jej trakcie odkryje własne przeznaczenie i szczęście, którego tak rozpaczliwie poszukuje.

O tej książce było już głośno, a jej ekranizacja przyniosła jej jeszcze większą sławę. Dawno miała już ochotę się za nią zabrać jednak zawsze miałam coś innego do zrobienia, jakąś inna książkę na oku. Ostania moja przeczytana książka "Projekt szczęście" miała na swojej okładce napis "Książka dla tych, których zachwyciły Jedz, módl się, kochaj, Julie i Julia, Rok biblijnego życia", więc idąc za tym opisem postanowiłam w końcu przeczytać tą książkę. Podjełam dobrą decyzję i nie zawiodłam sie na niej !

Książka jest podzielona na trzy części po trzydzieści sześć mniejszych opowieści : Włochy, Indie, Indonezję.
Mnie samej najbardziej przypadła do gustu ta połowa traktująca o Indiach, jednym z moich ulubionych krajów. Autorka opisuje jak powoli nie jeden raz z trudem odzyskuje spokój i w pewien sposób równowagę. Strasznie wciągła mnie ta część, tajemnicza i cudna zarazem. Włochy, cóż  uwielbiam ten kraj, ale autorka momentami bardzo przynudzała, akcja toczyła się powoli i mozolnie. Wynagrodzniem dla mnie za trud były opisy potraw i zabytków. Indonezja. Nie wiedziałam czego się spodziewać, dllatego po prostu czytałam. Spodobały mi się te obrzędy, ta magia oraz "... Kochaj"

Ogólnie mówiąc książka bardzo mi się spodobała. Spokojna, płynąca swoim rytmem, ale wciągająca. Zabawna, ale momentami pełna zadumy. Bohaterka, którą polubiłam choć momentami irytowała. Jednym słowem przypadła mi do  gustu. Może tylko ostatnie dwa rozdziały były dla mnie już nude, ale pozatym była dla mnie miłym zajęciem  czasu.

Książce daje 3/5, bo jest miłym czytadłem choć miejscami pelnymi refleksji.

środa, 23 lipca 2014

"Projekt szczęście"


Każdy z nas czegość pragnie, jedni władzy, drudzy pieniędzy, sławy, zdrowia lub miłości. Często w tym pośpiechu, walce o najlepszy kawałek tortu zapominamy o najważniejszym,  o potrzebie szukania szczęścia, nie przez kupienie sobie czegość nowego ( choć i to pomaga niektórym, podnieś swój sposób myślenia o sobie), ale szukająć go w sobie. Wiele  osób wyrusza w dalekie podróże, by znależć sens swego życia jak naprzykład bohaterka "Jedz, módl się, kochaj". Niektórzy poszukują jakieś ideologi, filozofi, która pomogła by im zapełnić tą pustkę, o której wie każdy z nas, choć wielu wypiera się jej. Być może dlatego ludzie modlą się, wierzą w różne religie, bo choć one się miejscami różnią  to dają poczucie ładu i porządku. Autorka tej książki postanowiła odnależć szczęście w sobie, nie zmieniając wiary, zamieszkania czy też pracy i to mnie najbardziej urzekło..

Pewnego dnia, autorka jechała metrem. Padał deszcz, wszystko było ponure. Wielu z nas napadają w takich okolicznościach ponure myśli  i  bohaterka spotkała się też z nimi. Rozmyślając o  swoim życiu doszła do wniosku, że musi coś w nim zmienić, bo miejąc wszystko co każdy z nas pragnienie nie potrafiła ona w sto procent to docenić i czerpać z tego przyjemność. Przez długi czas wertowała kolejne i kolejne książki
o szczęściu od naukowych, przez obyczajowe na historycznych kończąc. Po mozolnym studium wszystkiego co wpadło jej w ręce na  ten temat , opracowuje swój własny projekt szczęście. Planuje, że przez cały rok będzie wykonywała punkty zaplanowane na dany  na miesiąc np. chodzić wcześniej spać, znależź przy każdej stosownej sytuacji 3 nowych znajomych.

Książka ta przypadła mi do gustu, choć muszę szczerze przyznać były (minimalne ) drobnostki, które kuły mnie w oczy. Do nich wrócę później na razie muszę powiedzieć, że pomysł autorki strasznie przypadł mi do gustu! Można się nim inspirować, tworzyć własny, niepowtarzalny projekt. Oczywiście można też wszystki "zgapić" z autorki, ponieważ większość rzeczy jest tak uniwersalnych, że każdy może z nich skorzystać między innymi : dbaj o kondycje, działaj energiczniej, okazuj miłość, nie plotkuj. Pozatym książka jest pisanym miły, przyjemnym stylem, że to już samo sprawiało mi przyjemność.

Inna zaleta ( jedna z najważniejszych), że jak wspomniałam sami możemy się zainspirować się pomysłem autorki. Nie musimy rzucać pracy, zostawiać rodzinę, wyjeżdżać do Indi tylko w własnym małym świecie udoskonalać szarą rzeczywistość, by stawała się jaśniejsza i piękniejsza z dnia na dzień. Co do minusów...
Momentami autorka za bardzo się wymądrzała np. " Objeliśmy się, przynajmiej na sześć minut, bo z lektur wiem, że jest to czas pozwalający na uwolnienie oksytocyny i serotoniny, substancji poprawiających nastrój....". Jeden rozdział też był dla mnie  męczarnią ( Lipiec: kup sobie trochę szczęścia), bo według autorki raz pieniądze szczęścia nie dają, ale znowu czasami poprawią...

Podsumuwując książka mi się podobała. Nie rzuciła mnie na kolana, nie zarywalam dla  niej nocy, ale z pewnością  przyjemnie mi się ją czytało i kto wie czy kiedyś idąc za jej pomysłem, zrobię własnego  projektu szczęście?

Książce tej daje 3.5/5, bo inspiruje i pokazuje, że szczęście da się osiągnąc tylko wystarzy chcieć i ... zacząć coś ku temu  robić.

niedziela, 20 lipca 2014

"Pasja według Einara"


Dlaczego czytam książki ? Pytanie, nie raz zadawane mi  przez koleżanki, znajomych. Aby przygotować właściwą opowiedź, w której zamieściłabym wszystko, niczego nie pomineła, zajeło by  mi  długi czas.
Mogę pokusić się jednak by wymienić przynajmej kilka powodów z kulkudziesięciu, które kierują mną cały czas. Napewno czytam, bo dzięki temu się rozwijam. Poznaję nowe słowa, poszerzam swoją wiedzę i umiejętności np. "O naturze rzeczy", z której dowiedziałam się mnóstwa rzeczy o buddyźmie . Poświęcam swój czas książką, by prznieść się w inne epoki, miejsca np. "Ogniem i mieczem", które przeniosło mnie do XVII wiecznej Polski. Przede wszystkim, mozolnie minimum raz na dzień schylam swą głowę do książki, by zatonąć w jej świecie, żeby wciągła mnie tak w swą fabułę, bym nie miała siły na oderwnie się odniej, co niedawno zrobiła mi  "Pasja według Einara"

Książka ta zaczyna się w Norwegi za panowania, króla Hakona Dobrego. Poznajemy  młodego Einara i jego orginalnego Ojca. Tata naszego bohatera jest bowiem  kapłanem pogańskich bóstw Norweskich ( miedzy innymi Thora, Odyna). Musi zmierzyć się on z nadchodzącym, nowym Bogiem rosnącym w siłę z dnia na dzień, z "Chrystusem,  synem Mary".  Jarlowie naciskają na niego by sfałszował najświętsze obrzędy i powiedział to co oni chcą czyli, że muszą walczyć z nowym Bóstwem. Nie zgadza się i zostaje otruty. Król wysyła Einara do klasztoru w Yorku, by tam ukryć go przed zabójcami jego taty. Chłopiec musi szybko zaznajomić się z nową wiarą i bezwzględnymi zasadami w średnowiecznym klasztorze.

Kiedy zabierałam się za tą kiążkę nie wiedziałam czego się spodziewać. Z jednej strony znam autorkę ( i ją uwielbiam! ) z drugiej strony bała się czy aby ten tom nie zepsuje mojego zachwytu nad serią. Nie miałam się co obawiać ! Ta część mnie oczarowała. Uwiódł mnie świat  Einara  zakochanego  bez granic w Halderd, jednak uwikłanego w politykę i zagadkowe "bractwo", nie raz łamiące przykazania, nie przestrzegające reguły zakonnej poza jednym punktem , ślepym posłuszenstwem  przełożonemu.Tylko co zrobić gdy jego intrygi robią się coraz okrutniejsze i po prostu nieludzkie ?

Co jest w niej takiego wspaniałego, że zakochałam się w niej po uszy ? Może główny bohater, któremu nie raz współczułam, a kiedy indziej miałam ochotę na niego wrzeszczeć, by zobaczył w co jest zatopiony? Historia Norwegi, będąca idealnym tłem dla wydarzeń nie jeden raz odmieniająca losy postaci ? Przede wszystkim to będzie jednak warsztat pisarski autorki, który sprawia, że każdej kolejnej jej książki nie mogę się doczekać. Styl pisania tej książki wraz z całą resztą sprawił, że każda przeczytana kartka sprawiała, że czułam prawdziwą radość by pod koniec książki płakać, że już się ona skończyła.

Naprawdę, ale to naprawdę polecam tą książkę wszystkim. Tym zakochanym w Norwegi, zauroczonym ciemnymi czasami średniowiecza, zaciekawionym wprowadzeniem chrześcijaństwa do tego zimnego, acz gorącego w fantastyczną historię kraju oraz tym poszukującym nie przereklamowanych histori o miłości.

Książce tej daję 5/5, bo dawno jakaś lektura nie wciągneła  mnie w swój świat tak bardzo jak ta.

środa, 16 lipca 2014

"Miłość i strach. Tom I "


Uwielbiam chodzić do antykwariatów. Ten zapach i książki na szczęście nie zawsze poukładane, co sprzyja upatrzeniu nie jeden raz takich perełek jak "Miłość i strach".  Zaciekawił mnie tytuł i że obok niej były kolejne dwa tomy.  Z początku myślam, że trafiłam na słodką trylogię o miłości, ale pozycję opowiadającą o niej właśnie z historycznego punku widzenie to ja się wcale nie spodziewałam! Od dawna byłam ciekawa pozycji kobiet w różnych epokach historycznych, wprzeróżnych miejscach ,książka ta wydaje się mi być jakoby pisana jak by właśnie dla mnie!

Autor opowiada o histori świata patrząc przez ludzkie uczucia ich wolność lub nie. Pisze o pozycji kobiet w danych kulturach, ich wpływie na politykę i nie jeden raz na historię włsanego kraju. Przedstawia ponadto jak wyglądało ich  życie rodzinne, czy znali narkotyki czy odnotowywano wiele przypadków uzależnień.
Pisze przy tym ciekawym językiem, nie przynudzając, ale trzymając nas   w napięciu do kolejnej kartki i kolejnej.....

Opowieść swą zaczyna w Paleonicie gdy według autora zaczęły kształtować uczucia wyższe niż tylko instynkt i wieczna walka o przetrwanie. Następnie przenosimy się do neolitu, gdzie prawdopodobnie panował matriarchat - czyli kobiety decydowały o wszystkim i sprawowały władzę. W nieokreślonym czasie następuje "Męski bunt", role odmieniają się by tak trwać setki lat....  Przechodzimy do Mezopotani a następnie do  Indi. Poznajemy potulnych Drawidów najechanych przez wojowniczycz, nie znających strachu Arianów.  Przypatrajujemy się grze przeciwstawieńst dwóch poematów namiętnej Kamasutry i duchownej Bhagawadgity.

W ten sposób przemierzamy świat, przenosimy się płynnie z kontynentu na kontynet. Z jednej cywilizacji do drugiej. Poznajemy kolejne kultury, które w przyszości odmienią świat. Przyglądamy się postacią znamy nam dotychczas jako  ponurych i smętnie wyglądających zza ilustracji z podręcznika. Tu mienią nam się cali w blasku, pełni kochanek żon, ale do szaleństwa zakochanych w tej jedynej.

Autor lubi też ukazywać nie znane (bynajmiej mi) fakty z histori np. ukochana Cortesa Malitizm, która bezpośrednio przyczyniła się do upadku Azteków. Służyła za tłumacza, bedąc wcześniej niewolnicą Aztecką niezawodnie wprowadziła Hiszpanów w kulturę niedługo podbitego przez nich kraju ucząc ich przy tym jak manipulować ich psychiką by dokonać swego. Kochanka Cortesa, wydana później  za mąż za innego, której imie do dziś w Meksyku jawi sie jako synonim zdrady.

Książce tej daję 5/5, bo naprawdę jest ona w stanie trzymać w napięciu do ostatniej strony każdego: zakochanego w histori, ale i też takiego co z nią ma na bakier.

sobota, 12 lipca 2014

"Jak szybko opanować język obcy ? "



Ostatnio mam wielki zapał do nauki Angielskiego, przyczym sprawia mi to przyjemność. Uwielbiam poznawać nowe słownictwo, zwroty, odkrywać  inne sposoby by uczyć sie przyjemnie i nie nudzić się przy tym. Książka ta wtedy odrazu wpadła mi w rękę. Nie wszystkie propozycje okazują mi się przydatne, ale na pewno większość. Przydatna  jest dla mnie też kiedy nie mam sily, nie chce mi się,wogóle mam tysiąc wymówek żeby nie siąść do nauki, wtedy otwieram ją i czytam pierwsze trzy rozdziały, a potem,( o dziwo !), znowu nachodzi mnie siła i chęć do dalszej nauki.

Książka złożona jest z czterech części. Pierwsza część opowiada o przeszkodach w nauce języków np. nie mam zdolności, mam słomiany zapał, dla mnie jest już za późno. Mówi też o motywacji i technikach organizacji. Ciekawiło mnie to, ale najbardziej zafascynował mnie test na typ inteligencji. Każdy z nas ma swój typ inteligencji. Nie chodzi tu, na ile jesteś inteligentny, ale który typ ma przewagę u ciebie np. czy masz inteligencję praktyczną, przyrodniczą, muzyczną,  językową. Kolejna (druga) część opowiada o sposobach nauki języków obcych. Niektóre były mi już znane jak choćby fiszki czy krzyrzówki, ale "Co by było gdyby", drzewka słów, były dla mnie odkryciem. Kolejny dział opowiada o sztuszkach znanych poliglotów, ale też i zwykłych samouków. Kolejny dział to szablony do niektórych sposób na naukę

Książkę tę mogę każdemu na pewno polecić. Nie jest ona tylko dla tych uczących się Angielskiego, ale dla  każdego kto uczy się jakiego kolwiek języka. Dla tych co chcą podwoić swoją wydalność, ale też i dla tych co dopiero zaczynają swoją przygodę, również i dla tych co by chcieli, ale się boją, bo im się nie uda, bo to za trudne. Lektura ta pomaga nam ponadto, zaprojektować swój plan nauki języka obcego, by sama droga do poznania go sprawiała nam przyjemność, a nie była tylko zmudną i nudną codzienną czynnością.

Książce tej daję 5/5, bo naprawdę jest przydatna i każdemu ją polecam.

Ostatni znalazłam w internecie fajny blog o nauce języków obcych :

http://jezykowaoaza.blogspot.com/

Jest on między innymi  o technikach nauki, od czego zacząć naukę danego języka, o najczęstszych błędach. Polecam ! Poniżej jeden z moich ulubionych artykułów.

http://jezykowaoaza.blogspot.com/2014/06/aplikacje-do-nauki-jezyka-na-androida.html



niedziela, 6 lipca 2014

"Angielski pacjent"



Mówi się, że o naszych losach decydują często niby nic nie znaczące przypadki. Czy tak jest naprawdę?
Nie mam jeszcze  wyrobionego na ten temat zdania, ale napewno jeśli chodzi o książki np. "Angielskiego pacjenta". Wiele o nim słyszałam dobrych, ale i złych opini, kiedyś obejrzałam  mały kawałek  jego adaptacji i  postanowiłam go  przeczytać. Niestety, wszystkie  moje podejścia kończyły się niczym. Miałam się już poddać, gdyby nie to, że jechałam na wakacje i potrzebowałam pilnie jakiejś małej, szczupłej książki. Przypomniałam sobie o niej wtedy i spakowałam ją, mimo targających mną różnych uczuć. Mogę teraz stwierdzić, że wybrałam idealną pozycję z mojej biblioteczki na tą podróż.

Książka ta opowiada głównie o losach tajemniczego pacjenta, który przeżył pożar i rozbicie swojego samolotu. Skutkiem tego dramatycznego zdarzenia, ma on  straszne i rozległe popażenia, które nie umożliwiają jego rozpoznanie, on sam zresztą nie chce mówić o swojej przeszłości  zbyt wiele. Opiekuje się nim Hana kanadyjska pielęgniarka, która po przeżyciu znamiennych w jej życiu  wydarzeń nie chce iść dalej z szpitalem polowym, ale zostać sama z owym pacjentem. Opiekując się z nim stara się odnaleźć spokój i rozwiklać zagadkę kim on jest. Wraz z nią w , zniszczonym przez wojnę a zajętym oraz  później opuszczonym przez szpital polowy dawnym klasztorze , przebywa jej dawny przyjaciel, agent alianckiego wywiadu  o równie zagwatmanej przeszłości. Póżniej dołącza do nich  hinduski saper.

Książka ta mnie urzekła! Z początku denerwował mnie jej styl pisania, ale z czasem zaczęłam się nim zachwycać i dialektować z nie skrywaną przyjemnością. Każde slowo, każde zdanie wydaje się być przemyślane, układające się w całą tajemniczą nie dopowiedzianą do końca fabułę. Bohaterowie utkani cali z tajemnic też przypadli mi do gustu a Haną byłam cała zachwycona.

W lekturze tej jest wszystko co najczęściej poszukuję wśród książek. Miłość, przyjaźń, ale i strach, ból, tajemnice, cierpienie i ciągle powracające wspomnienie jednej z najstraszniejszych wojen. A wszystko to na tle pięknej Toskani i surowej, ale równie urzekającej Afryki.

Książce tej daję 5-/5, bo choć cała jestem nią zachwycona to pierwsze próby o maly wlos a zraziłyby mnie do niej.

wtorek, 1 lipca 2014

Wakacyjny wrocław


Wczoraj wróciłam z wakacji we Wrocławiu. Było wspaniale a ja sama zakochałam się w nim! Rynek, krasnoludki, panorama Racławicka, Ostrów Tumski, aula Leopoldina, i dużo więcej!
Zwiedzając rynek i poboczne uliczki znalazłam wpaniały antykwariat. Nie mogłam się oprzeć by tam nie wejść a kiedy tylko zaczęłam przeglądać książki odrazu znalazłam prawdziwe perełki. Póżniej postanowiłam wejść do księgarni językowej, ponieważ zafascynowana nauką języków obcych potrzebowałam kilku pozycji. Tak oto mniej więcej uzbierała się taki stosik.


Miłość i strach tomy 1-3 - Uwagę mąm przykuł tytuł i ...objętość. Kiedy jednak przeczytałam opis upewniłam się, że muszę je kupić. Opowiadają one o histori od strony ludzkich uczuć, wolność (lub też nie) w wyborze męża lub żony, opisują   też  pozycje kobiet  w danym okresie i klasie społecznej i ich wpływ na politykę i władzę. Od dawna ciekawiła mnie sytuacja kobiet w różnych wiekach, kiedy więc ujrzałam te książki wiedziałam, że to będzie jeden z moich najlepszych zakupów.

Czarnokiężnik z krainy Oz z angielskim - Jedną z z wymaganych metod by nauczyć się języka obcego jest czytanie książek, gazet w orginale. Postanowiłam wybrać tą książkę, ponieważ nie jest zbyt trudna ani za łatwa.
Jest dość gruba, więc spędzę przy niej dość dużo czasu, ale  będzie to tylko przyjemność.

Angielski na wyspach -  Dość cienka książeczka, ale bardzo przydatna. Opisuje ona kulturę Wielkiej Brytani i Irlandi np. słynne czerwone autobusy, Big Ben i wiele więcej! Jej dodatkowym atutem jest też to, że niektóre fragmenty pisane są po angielsku.

Księga ksiąg utraconych - Pozycja ta użekła mnie swą tematyką. Opowiada ona o książkach, które z różnych powodów zagineły. Autor wprowadza nas w ich historię i snuje rozważania jak one mogły zaginąć. Dla mnie ma ona jeszcze jedno przeznaczenie. Opisuje on owe  książki i podaje imiona ich autorów, którzy często w swym dorobku mają także inne lektury , o których nie słyszałam a dzięki tej książce poznaje je i może po nie sięgne.

Język  na ekranie- Kolejną metodą nauki języków  jest oglądanie filmów w orginalnej wersji. Trudno mi się było zawsze za to zabrać, bo nie wiem czy sobie poradzę. Książka  ułatwia to zadanie wykazując najważniejsze słownictwo i wyjaśniając niektóre sytuacje.

Mitologia (Philip Wilkinson i Neil Philip) - Zawsze ciekawiła mnie mitologia. Grecką zna prawawie każdy, ale skandynawską albo Indyjską? Tu już trudniej, dlatego postanowiłam  sięgnąć po tą książkę w dodatku wspaniale ilustrowaną.

W drodze - Kultowa już książka, niedawno sfilmowana opowiadająca o powojennej Ameryce i poszukiwaniu siebie i przygód w czasie przemierzania kraju, w dodatku kradzionymi samochodami.

Angielski pacjent - Wziełam tą książkę z sobą na wakacje, gdyż zbyt długo moim zdaniem się do niej zabierałam. Każde podejście kończyło się fiaskiem aż  do tego wyjazdu w czasie, którego ją przeczytałam, zakochałam sie w niej i niedługo dodam jej recenzję.




piątek, 13 czerwca 2014

"Rama. Byłam w sekcie"


Od dłuższego już czasu  interesuje się pewnym zjawiskiem jakim są sekty. Niestety, wszystkie książki na jakie natrafiałam to były dość trudne, ale nie ustawałam w poszukiwaniu książki, która pokazałaby życie w sekcie od strony wewnętrznej, do tego w dość przejrzysty sposób. Dlatego  gdy  w bibliotece  rzucił mi się  w oczy  tytuł "Rama. Byłam w sekcie", odrazu wiedziałam, że muszę wypożyczyć tą książkę.
W domu odrazu do niej siadłam i szybko ją przeczytałam, ale po jej lekturze zostały u mnie mieszane uczucia.

Rama jest młodą dziewczyną w 2 klasie liceum. W szkole czuje się wyobcowana i samatna, gdyby mało jest w niej nowa, gdyż na wskutek pewnego zdarzenia, kategorycznie stwierdziła, że do dawnej szkoły  nie powróci.
Dom rodzinny jest dla niej tylko budynkiem, w którym je i śpi, rodzice nie poświęcają jej najmniejszej uwagi, skupieni na własnej dość dochodowej pracy. Pewnego dnia spotyka ludzi z sekty, dla których staje się łatwym celem. Szybko stwierdza, że na świecie nie ma dla niej miejsca i postanawia zamieszkać w ich ośrodku.  Z tą decyzją nie mogą sie pogodzić  jej rodzice i zakochany w niej do szaleństwa Józek.

Książka ta średnio przypadła mi do gustu. Chciałam przeczytać coś o tym jak wygląda życie w sekcie, ale tego zamiast jak wskazywał tytuł powinno być dużo, było akurat jak na lekarstwo. Większy nacisk jest tu położyny na to jak pobyt w sekie zmienił jej życie, w złym tego słowa znaczeniu...

Najbardziej mieszne uczucia mam do głównej bohaterki. Wiadomo, zagubiona, wyobcowana ponadto tak rozwiana emocjonalnie po sekcie, a jednak momentami mnie irytowała. Z początku po tym jak uciekła z sekty powoli zaczyna się odnajdywać, jednak pewne wydarzenie sprawia, że z nowu podczas każdej kłótni, kiedy jej rozmówcy nie są w stanie jej zrozumieć powiela jedno zdanie "Też byś taki był, gdybyś przeszedł to, co ja", co mnie irytowało. Stara się  mimo  wszystko  zapomnieć i na nowo odnależć spokój, jeśli jeszcze jest on dla niej możliwy...  Jednak właśnie ta jej determincja sprawiła, że ją polubiłam.

Jedną jeszcze zaletą tej książki jest postać Józka. Zakochanego po uszy w Ramie, jednak nie zawsze w stanie ją zrozumieć.  Pomaga jej, przyjmuje ją do domu, gdy zjawia się przed progiem dopiero co po ucieczce. Jest przy niej, słucha, stara się pomóc, ale dla niego świat jest  prostszy, dobro to dobro, zło to zło. Ale gdy spotkają się tak odmienne światy, jest nadzieja na bycie razem? Czy można, ot tak zacząć wszystko od nowa?

Książka ta spodobała mi się, za mało jednak było samego pobytu w sekcie.  Daje jej dlatego 3-/5.

czwartek, 22 maja 2014

Taniec ze smokami część 1


Przeważnie nie lubię seri ksiżkowych ciągnących się dłużej niż trzy tomy, a jednak w mojej ukochanej seri czyli właśnie w grze o tron  jest ich aż 8! Co mnie w nie niej tak zauroczyło? Chociażby styl pisania autora, pomysł i cała stmosfera unosząca się nad książką. Jednak otwierając tą pozycję obawiałam się, bardziej niż kiedy zaczynam czytać inną nową lekturę.  Obawiałam się, ponieważ ostatnie dwa tomy bardzo mnie rozczarowały, a zwłaszcza pomysł podzielenia bohaterów, według miejsca w, którym się znajdują.
Mimo jednak swych obaw, na tomie tym się nie zawiodłam, a wręcz na nowo zakochałam!

Książka ta opowiada o dalszych losach bohaterów. Jednym z nich jest Jon Snow, wybrany na nowego lorda dowódcę, musi sprostać zagrożenią zza muru, nadchodzącym zimą wiedząc, że wokół siebie ma samych wrogów... Deanerys, matka smoków stara się władać miastem, w którym traktowana jest jako dyktatorka a w nocy synowie Hyrpi mordują jej ludzi, dając jej do zrozumienia, że nie jest dobrze widzianą osobą.
Tyrion Lannister poszukiwany w całym Westorns, za morderstwo ojca i króla, swojego siostrzeńca postanawia udać się do Deanerys by u niej znależć schronienie a jej samej służyć radą. Nie wie, że wraz z nim smoczej matki poszukuje kolejny predentent do tronu, mogący jej pomóc, ale i poważnie zaszkodzić..
Bran Stark warg znajduje się za murem, poszukuje trójokiej wrony, nie wiedząc co spotka go na końcu tej długiej drogiej.

Jak zawsze i w tym tomie zżyłam się z bohaterami starymi, ale i nowymi.  Autor kreując bohaterów dał im i wady i zalety, wrogów i przyjacielów, misje i zadanie, które pragną za wszelką cenę wykonać, choć nie każdemu pozwoli zakosztować zwycięstwa. Ciekawym jak dla mnie zabiegiem był jeden rozdział napisany z punktu widzenia kapłanki boga ognia Melisandre. Zawsze ją lubiłam a teraz kiedy przebywa razem z Jon Snow na murze , moim ukochanym bohaterem nie moge doczekać się co będzie dalej..

Już sam poczatek pierwsze dwa zdania, wprowadziły mnie w tą całą atmosferę kończącej się  jesieni a zaczynającej się zimy." W nocnym powietrzu unosił się odór ludzi. Warg zatrzymał się pod drzewem i powęszył". Jak zawsze uległam temu światu uplecionemu z intryg, sekretów i mrocznych tajemnicy.
Moje odczucia tym bardziej potęngował fakt, że  jest to przed ostatni  jak na razie tom.

Książce  tej daję 4/5, bo choć wciągła mnie i naprawdę odpoczęłam przy niej, to nie była jednak najlepszym tomem  z seri.

piątek, 16 maja 2014

Powstanie warszawskie


Są tematy, które nigdy się nie wyczerpią. Co jakiś czas pojawią się nowe książki, filmy o nich, mimo że jest już ich i tak dużo. Takim tematem jest np. 2 wojna światowa. W tym choćby roku do kin weszły "Kamienie na szaniec", "Złodziejka książek", "Miasto 44".  Jednak ten film się wyjątkowo wyróżnia. Jest on bowiem w pewien sposób dokumentem. Wszyscy bohaterowie są oparci na prawdziwych historiach, do tego jeszcze sam ten film został nakręcony właśnie w czasie powstania.

 Opowiada on o losach dwóch braci Karolu i Witku. Ich zadaniem  w czasie powstania staje się prowadzenie kroniki  filmowej  powstania,  właśnie to ją oglądamy w kinie. W kolorach z głosem, ale to są te same ujęcia. Widzimy w nich "Jakie było naprawdę powstanie", początkową radość i chwałę po powszechny smutek, stosy trupów na ulicy.
W czasie oglądania filmu słyszymy też narrację Karola i Witka, ich rozmowy. Początkowo Witek rwe się do powstania i żali się na brata, który mu na to nie pozwala i każe pomagać sobie przy kręceniu filmu.
Z początku co prawda denerwowała mnie ta narracja, ale to z początku,  im dłużej bowiem oglądałam film, tym bardziej zżywałam się z  Karolem i Witkiem.

Muszę powiedzieć szczerze, że film wywołał u mnie tak wielkie wrażenia, że nawet po wyjściu z kina,
 idąc ulicami,  myślami byłam przy bohaterach powstania. Wywołał  on u mnie tak wielkie emocje, że nie wiem jak o nich opowiedzieć.  Ci wszyscy bohaterowie, te  wydarzenia, słowa, ale i ludzkie cierpienie, zwłoki i łzy. Chociaż mnie samą trudno wzruszyć na filmie to jednak na  "Powstaniu warszawskim" łzy płyneły mi po policzku.

Najbardziej przemiawiało do mne to, że wszystko w nim bylo takie....prawdziwe. Ludzie,wydarzenia patrząc na to i wiedząc, że wszytko to jest prawdziwe do głowy przyszła mi tylko jedna rzecz : Nigdy więcej wojny!
Najbardziej  w pamięć zapadły  ostatnie słowa, ujęcia. Pełne rozpaczy i pełne pustki. Widzimy też jak wojna dosięga każdego z nich  mężczyzn,  kobiety, starców, dzieci.

Filmomi temu daję 5/5, bo naprawdę jest tego wart. Trzymał mnie w napięciu i wstrząsnął pod koniec i właśnie po to chodzę do kina a naprawdę nie wiele filmów potrafi tak wysoko u mnie zapunktować.

Jeżeli nie przekonałam za bardzo, albo ktoś się  jeszcze wacha to polecam zobaczyć zwiastun.


piątek, 9 maja 2014

Atlas chmur



Często mam tak, że książki, które okazują się genialne mają strasznie trudne i nudne początki. Tak samo było i z tą książką. Początek miała straszny i miałam nawet kilka myśli by ją odłożyć. Na szczęście coś kazało mi przeczekać początek, zobaczyć co bedzie dalej. Czytałam i czekałam co dalej, i im dalej brnełam tym bardziej zachwycałam się nad nią. O książce tej zrobiło się głośno z okazji jej ekranizacji.
Moi rodzice byli na filmie i bardzo się nim zachwycali mówiąc jednak, że jest trudno i trzeba by go jeszcze raz minimum obejrzeć. Zechciałam więc przeczytać książkę, na której podstawie, był nakręcony.

Książka ta mam wiele wąntków i bohaterów. Dzieje się w różnych czasach w różnych miejscach. Wąntki te są  poprzeplatane i łączą się w zdumiewającą całość. Mamy tu : pasażera statku płynącego przez pacyfik w  1850 roku, wypatrujący jej niepewnego końca gdyż  z  dnia na dzień czuje się coraz gorzej  , wydziedziczonego kompozytora widzącego swoją szansę w pracy z ciężko chorym sławnym  muzykiem, odważna dziennikarka trafiająca na poszlaki wielkiego sekretu, mogącego zagrozić życiu wielu osobą, wydawcę uciekający przed gangsterami rządającymi pieniędzy, kelnerkę w dalekiej przyszłości będąca klonem, pragnąca równości i wiedzy, Zachariasza widzącego upadek cywilizacji  i tego co znał.

Książka ta mną zawładneła, tak że od około mniej niż połowy nie mogłam się oderwać  i cały czas o niej myślałam. Nie wiem który wątek był najciekawszy. W każdym było coś co chwytało za serce i sprawiało, że chodziłam marząc o chwili gdy znowu będę mogła do niej zasiąźdź. Co jest w niej takiego typowego dla niej? Stawia w każdej z histori pytania o cel ludkości, co jest w życiu ważne i jacy my sami jesteśmy?
Zaskakujące  jest w niej ponadtto forma. Każdy wątek  jest innym rodzajem litereckim. Mamy więc (wymieniam po kolei) pamiętnik z 19 wieku, listy,opowiadanie pisane w trzeciej osobie liczby pojedynczej, wspomnienia pisane w pierwszej osobie liczby pojedynczej, wywiad i mówiane tak jakby przy posiłku. Po zatym bohaterowie "słyszą" historię poprzednika. Do tego (jak by mało) widac też, że bohaterowie maja  tajemnicze znamie w kształcie komety (wszyscy po za jednym, ale możliwe, że się zagapiłam i nie zapamiętałam). Fenomenalne!

Ponadto ta pozycja na długo zostanie w mej pamięci. Wzruszałam się na niej, śmiałam, trwałam na zadumie. Momentami wymagała skupienia, kiedy indziej była lżejsza, ale zawsze wprawiała mnie w zachwyt i zdziwienie jak autor tego dokonał. Stworzył książkę, którą powinnien przeczytać każdy, choć nie dla wszystkich będzie miłą, łatwą i przyjemną lekturą, jednakże polecam wszystkim!

Książce tej daję 5/5, bo naprawdę mną tak zawładła i zachwyciła. Długo bedę o niej pamiętać.

niedziela, 4 maja 2014

Kiermaszowe szaleństwo.


Jak zawsze w mojej miejscowości w dniu trzeciego maja odbył się kiermasz książek.  Oczywiście nie mogło mnie na nim zabraknąć :-) Szczęście mi dopisało i wypatrzyłam wiele fajnych książek, tym bardziej, że każda kosztowała symoliczną złotówkę.
W tym kiermaszowym szleństwie zakupiłam poniższe książki :
-Kolumbowie rocznik 20 - Wielerazy już ten tytuł obił mi się o uszy, dla tego gdy zobaczyłam ją na stoliku odrazu zaświeciły mi się oczy
- Wyprawa do wnętrza ziemi - Nieraz nazwisko Verne obiło mi się o uszy, a pochlebne recenzje skusiły mnie po siągnięcie po kolejną książkę
- W 80 dni dookoła świata - Znowu Verne, ale kiedy wziełam ją do ręki nie zauważyłam tego. Skusiło mnie zaś to, że jest ona lekturą szkolną  a ja luię czytać lektury z wyprzedzeniem
- Dzikowy skarb - Mój tata ją przeczytał i mi ją polecił. Rozpoczyna ona cykl opowieści piastowych, sama zaś dzieje się w czasach Mieszka I
-Na wsi wesele - Szczrze mówiąć nic o niej nie wiem, ale tytuł mnie zaciekawił  i nazwiskoMari  Dąbrowskiej.
- Targowisko próżności - W jednej z przeczytanych książek znalazłam odwoływania  do tej książki
i zapragnęłam ja przeczytać
- Ukrainian folk tales- Bajki ukraińskie po angielsku. Zawsze podobały mi się bajki naszych wschodnich sąsiadów, a że mogę się  przy nich uczyć  angielskiego, to idealne połączenie.
Jak widać na brak lektur nie narzekam, tymczasem kończę "Atlas chmur"

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

"Przygody Tomka Sawyera"



Trudno mi jest tą książkę zrecenzować, ponieważ przeczytałam ją dwa razy. Raz po angielsku w skróconej formie i drugi raz po polsku w dłuższej formie. Może gdybym przeczytała tylko wersję angielską pozycja ta dobrze by  mi się kojarzyła, jednakże musiałam przeczytać ją też po polsku ponieważ jest moją lekturą szkolną w tym roku i po prostu.... Nigdy się tak nie męczyłam na lekturze. Wiadomo są lepsze i gorsze pozycje, ale nigdy nie odliczałam ile kartek zostało mi do skończenia. Moje cierpienia potęgował fakt, że czekają na mnie książki, których nie mogę się doczekać aż przeczytam.

Lektura ta opowiada o przygodach Tomka Sawyera. jest on sierotą, którym opiekuje się ciocia.
Chłopiec ma  wyjątkowy dar.... wpadania w kłopoty! Wraz z swoim przyjacielem Huckiem przeżywają wspaniałe przygody np. zabawy w piratów, zemsta na surowym nauczycielu, przyjście na własny pogrzeb.
Pewnego dnia umawiają się na spotkanie o północy na cmentarzu w celu zakopania martwego kota.
Kiedy przychodzą tam stają się świadkami morderstwa, które zaważy na ich życiu.

Książka zapowiadała się dobrze zabawna z wątkiem detektywistycznym a jednak...
Bardzo mnie nużyła, a Tomek nie raz mnie denerwował a zwłaszcza jego przemyślenia. Jedynymi rzeczami, które mi się podobały to Huck przyjaciel Tomka. Jest on z trudnej rodziny robi co chce czego zazdroszczą mu inni chłopcy, lecz tak naprawdę to on zazdrości im domu, rodzin i miłości rodziców. Podobał mi się też wątek miłości Tomka do Becky. Oczywiście miłości lekko dziecinnej, szkolnej a jednak umilił mi czytanie.

Co mi się nie podobało? Na przykład kiedy Tomek z przyjaciółmi popłynął na wyspę i najpierw im się podobało, póżniej nie, potem znowu tak, znów nie by na koniec dobrze to wspomonać.
Przemyślenia Tomka np. że rozbójnik musi być dobrze wychowany i jest bardziej elegancki od pirata.
Niestety zawiodłam się na tej książce i gdyby nie to, że była moją pierwszą przeczytaną po angielsku książką co prawda w uproszczonej wersji  jednak zawsze coś. Nie jest co prawda najgorszą książką jaką spotkałam, ale nie przypadła mi do gustu i mnie nużyła.

Książce tej daję 2.5/5 i to w głównej mierze dzięki wersji angielskiej.

niedziela, 20 kwietnia 2014

"Oskar i pani Róża"


Są książki, o których dużo się mówi, zachwala się je pod niebiosa, każdy zna z nich jakiś cytat.
Często jednak pośród całej tej  wrzawy na temat danej pozycji książkowej, bardzo trudno mi wbrew pozorą po nią siągnąć.
- Czy na pewno mi się spodoba? A może nie zrozumiem jej przekazu i dna? - myślę tak, gdy otwieram ową lekturę.
Najczęściej okazuje się że książka naprawdę zasługiwała na swoją reputację i recenzje o niej.
Mimo wszystko do dziś, mam to samo uczucie gdy sięgam po znaną i szanowaną pozycję.
Długo zamierzałam przeczytać "Oskar i Pani Róża", jednak jakoś nie mogłam się zabrać. Jakie było moje zdziwienie gdy koleżanka mi ją poleciła i pożyczyła. Z braku jakieś lektury siadłam z nią do fotela i ....mnie oczarowała!

Książka opowiada o kilkunastu dniach małego chłopca Oskara. Jest on ciężko chory i leży w szpitalu.
Jego pobyt uprzyjemnia ciocia Róża,  dawna zapaśniczka. Stara się dodać otuchy i wyjaśnić trudne rzeczy chłopczykowi. Kiedy ten podsłuchuje rozmowę rodziców z lekarzem, aby go pocieszyć wyjaśnia mu pewną zabawę. Jest 28 grudnia i proponuje mu żeby pobawić się tak żeby każdy kolejny dzień do 31 grudnia odpowiadał kolejnym dziesięciu  latą życia. Chłopiec powoli odzyskuje wiarę w siebie i zaczyna przerzywać kolejne na niby lata.

Lektura ta bardzo mnie wzruszyła. Każdy rozdział pokazywał mi jak piękne jest życie i odpowiadał na ważne pytania. Najbardziej mną zafascynowała postać cioci Róży. Tajemniczej kobiety o ciekawej przeszłości, potrafiącej zaradzić na wszystko i odpowiedzieć na wszystko. Choć nie jest naprawdę ciocią chłopca a wolontariuszką, szybko się z nim zaprzyjaźnia i towarzyszy mu z każdym kolejnym dniem.
Jedyna nie dramatyzuje a stara się pocieszyć, a przede wszystkim być, słuchać i jeszcze raz być przy Oskarze.

Książkę te naprawdę bardzo polecam! Cała mną zawładła i na długo o niej nie zapomnę ! Kiedyś jeszcze do niej powrócę, aby wszystko lepiej zrozumieć, bo wiem, że jeden raz ją przeczytac to nie wystarczy.
Co do wad, to żadnej nie znalazłam, tak jestem nią zachwycona!

Tej pozycji daję 5/5, bo naprawdę na to zasługuje!

niedziela, 6 kwietnia 2014

"Szkoła piękności w Kabulu"


Mówi  się "Nie oceniaj książki po okładce". Ja mogłabym dodać " i po tytule".
A jednak to właśnie dzięki tytułowi i okładce sięgamy najczęściej po książke, zaintrygowani tym co przedchwilą  zobaczyliśmy i przeczytaliśmy. Ile jest książek wobec, których przeszliśmy obojętnie z powodu nieciekawej głównej strony? Do sięgnięcia po tą pozycję przekonał mnie tajemniczy tytuł "Szkoła piękności w Kabulu".
- Co to jest - pomyślałam i sięgłam po nią.
Po głowie krążyły mi różne domysły, ale najmiej spodziewałam się tego co przeczytałam na okładce.

Książka opowiada o szkole fryzjerek prowadzonej przez Amerykankę w ...Afganistanie.
Jej zamiarem jest nauczenie kobiet jedynego zawodu, w którym byłyby niezależne mężowi.
Choć jest to trudne przedsięwzięcie, nie poddaje się. W Afganistankach widzi siebie tkwiącą w nieszczęśliwym związku pod kloszem męża. Z czasem poznaje kulturę, język i zwyczaje tego kraju nie raz im się buntując i sprowadając na siebie oburzenie innych. Ucząc kobiet zawodu z czasem zostaje wtajemniczona w ich sekrety i cierpienia. Panna młoda, która musi w noc poślubną sfingować własne dziewictwo, bita przez męża druga żona oraz kobieta  sprzedana obcemu mężczyżnie za żonę jako
spłata długu....

Główną zaletą tej książki jest główna bohaterka. Zadziorna, niepokorna, chcąca pomagać i zarazem znaleźć spokuj. Pragnąc dawać ludzią szczęście zgłasza się do organizacji niosącej innym krają pomocy.
Kiedy po przejściu szkolenia dowiaduje się możliwości wyjazdu  do Afganistanu zgłasza się od razu. Z czasem czytając różne publikacje na temat tego kraju odkrywa, że wiele łączy ją z tamtejszymi kobietami. Rówie  dokładnie jest  posłuszna mężowi, bojąc się go i jego zazdrości. Kiedy wyjeżdża tam nie wie co będzie robić z zawodu jest przecież fryzjerką. Kiedy dowiadują się o tym inne kobiety odrazu zgłaszają się do niej by zadbała o ich włosy. Z czasem zradza się pomysł na szkołę piękności  czyli fryzjersko - kosmetycznej.

Jednak najważniejsze w tej książki są Afganistanki. Na pozór różne od siebie, a jednak tak samo powiązane obyczajami, którym tylko nieliczne są w stanie się sprzeciwić, gdyż zato mogą trafić do  więzienia.
W szkole i salonie wymieniają się swoimi przeżyciami, marzeniami wtajemniczając w nie główną bohaterkę.
Poznajając ich sekrety stara się zmierzyć z swoim mężem z Ameryki  i strachem przed nim.

Książka ta naprawdę mną zawładła. Czytając ją poznawałam losy kobiet z kraju, o którym mówi się tak dużo, a jednak nieraz  nic nie wiemy. Ich losy  straszne, okrutne i przerażające przeplatają się z nadzieją na lepsze jutro i nielicznymi pięknymi chwilami.

Pozycji tej daję 4/5 , ponieważ bardzo mnie wciągneła, ale jakoś nie rzuciła na kolana.