wtorek, 28 czerwca 2016

"Tajemna historia"


W dzisiejszych czasach dobre nagłośnienie  tytułu, zrobienie lekkiego "szumu" odgrywa ważną rolę w wypromowaniu książki. O "Szczygle" Donny Tartt dużo się mówiło, pojawiło się wiele artykułów w gazetach  zwłasza, że dzięki niemu została wyróżniona Nagrodą Pulitzera. Zastanawiałam się nad przeczytaniem tej pozycji, gdy w bibliotece w oczy rzucił mi się dość ciekawy tytuł "Tajemna historia", autorstwa właśnie tej kobiety w dodatku posiadający ciekawy opis na okładce. Postanowiłam wypożyczyć  i tym oto sposobem przez kilka tygodni żyłam wydarzeniami rozgrywającymi się w Hampdem i bardzo związałam się z 6-tką orginalnych bohaterów tej oto powieści.

Życie Richarda Papena jest naznaczone okropną monotonią. Nie widzi on żadnego sensu czy celu egzystencji.
Codzienność wydaje się być wieczną pustką, gdy pewnego dnia nieznany impuls pcga go do  przeniesia się na studia w Hampdem. Szybko dostrzega on grupkę ekscentrycznych, zamkniętych w swym gronie studentów filologi klasycznej. Intrygują go oni a jako, że miał już w swym życiu dłuższą styczność z Greką postanawia do nich dołączyć. Nie jest to łatwe jako że profesor Morrow na swoje zajęcia przyjmuje zaledwie garstkę studentów i to specyficznie dobieranych. Grupa ta dodatko jest dość odcięta od reszty studenckiej społeczności. Wiele osób odradza to młodzieńcowi, ale on wierzy iż w ten sposób jego życie wypełni się tym czego mu brakuje. Z całych sił zaczyna walczyć o dołączenie do elitarnego koła. Nie wie on jeszcze jak wielkie i długotrałe będą konsekwencje jego decyzji....

Ta jedna lektura sprawiła, że całym sercem przekonałam się do  Donny Tartt! Sposób pisania tej książki od pierwszych stron przenosi nas w nie śpieszne życie Richarda Papena i codzienność w Hanpdem.
W momentach, gdy akcja dramatyczne przyśpiesza styl narracji sprawia, że czujemy jakby nas to właśnie dotyczyło. Oczarowuje on nas i jest moim zdaniem największą zaletą tego tytułu oraz powodem, dla którego warto przeczytać tą książkę.

Kolejnym plusem "Tajemnej historii" są z pewnością charakterystyczni bohaterowie.  Niezwykły geniusz, żyjący dawnymi imperiami, światami Henry. Roztrzepany, niechlujny, ale najbardziej radosny, spontaniczny z całej grupy Bunny. Eksentryczny Francis i urocze, ciągle trzymające się razem rodzeństwo ; Charles i Camilla. W trakcie lektury coraz bardziej zżywamy się z nimi, poznajemy stopniowo. Z początkowych strzępów rozmów i powierzchownych przypuszczeń, coraz bliżej i osobiście. Dowiadujemy się skrywanych sekretów,dawnych uraz. Wraz z niepowtarzalnym stylem pisania autorki stanowią oni główny powód, który sprawił to, iż na długo nie zapomnę o tej książce.

Fabuła od początku trzyma nas w napięciu zbliżającej się tragedi. Jest powolna, pełna zadumy choć momentami niespodziewanie przyśpiesza. Przez 608 stron zaprzyjaźniamy się z całą grupą studentów Morrowa i wszystko co ich dotyczy odczuwamy jakby nas osobiście dosięgało. Momentami wybuchamy śmiechem, ale też płaczem. Dużo w niej ostrych uwag i sarkazmu. Nie jest to radosna lektura, gdyż dotyczy dramatycznych decyzji i ich wpływu na nasze dalsze losy. Zakończenie sprawiło mnie w tak wielkie osłupienie jak dawno żadna książka.

"Tajemna historia" jest świetną książką, która ma bardzo duże szanse na tytuł mojej książki roku i oceniam ją  5/5.Świetna !

sobota, 25 czerwca 2016

Wakacyjne plany



Nareszcie! Wyczekiwane, wytęsknione wakcje. Uwielbiam podejmować różne plany i amiary na ich czas a w tym roku nie jest innaczej. Zawsze jeździłam na obozy harcerskie, które były dla mnie pięknym czasem beztroski, przygód. Te chciałam  jednak  jak najwięcej spędzić w domu. Miałam dość ciężki rok i chiałam jak najwięcej poodpoczywać, pospędzać czas z przyjaciółmi, porozwijać moje pasje.

Od kilku już miesięcy chodzi mi po głowie pomysł nauczenia się Powitania Słońca. Seri kilkunastu asan z jogi, które często wykonywane są po przebudzeniu. Z rana chętnie poćwiczyłabym również Kata z karate, ale i porozciągała się. Później jak w zwyczaju miałam w tamte wakacje, poglądać kilka odcinków anime bądź jakiś film albo poczytać książke. Następnie chiałabym dzień spędzić spędzić spontanicznie na wyjściach z koleżankami albo rysowaniu, ćwiczeniu kroków tanecznych. Wieczorami zaś  pobiegać, bo bardzo cenię ten sport, ale w roku szkolnym nie zawsze mam czas.

Wakacje są czasem odpoczynku od szkolnych obowiązków głównie  nauki. Ja zamierzam jednak wygospodarować czas na angielski, którego opanowanie w  stopniu zawansowanym marzy mi się od lat. Moim celem jest oglądanie filmów w orginale i czytanie opowiadań. Zapowiada się ciężka praca, ale chiałabym połączyć ją z moimi zainteresowaniami. Zamierzam przesłuchać wszystkie ( ambitny zamiar, bo jest ich naprawdę sporo) podcasty British Council.. Zamierzam robić jak najwięcej quizów i czytać fanfiction w orginale. Dlaczego fanfiction? Są one głównie pisane przez młode osoby i adresowane do rówieśników, opowiadające głównie o perypetiach miłosnych, toteż  myślę,że nie będą one za trudne ani za łątwe dla mnie. W sam raz.

Chiałabym też każdy dzień wakacji zapisywać w pamiętniku po angielsku. Chętnie obejrzałabym, też The Big Bang Theory oraz The Walking Dead w orginale, bo bardzo mnie ciekawią te seriale a jeśli mogłabym połączyć przyjemne z pożytecznym, to czemu nie? Każdego dnia chiałabym nauczyć się na pamięć angielskiego wiersza bądź piosenki. Od dłuższego czasu koresponduję też z osobami z zagranicy co mam nadzieję też pomoże rozwijać mój angielski.

Historii, która jest moim najukochańszym przedmiotem w szkole ( j. polski tylko może się z nią ścierać o 1 miejsce) obieuję też poświęcić trochę czasu. Co najmiej godzinę powtarzania dat, pracy z tekstami źródłowymi, rozwiązywanie arkuszy z ubiegłorocznych olimpiad, analizie dat.

Mam nadzieję, że tegoroczne wakacje wykorzystam do maksimum. Odpocznę, ale i rozwinę swoje pasje.
Wierzę, że uda mi się zrealizować swoje plany i mile spominać ten czas. Czy wy również zaplanowaliście jakieś cele, marzenia na okres najbliższych dwóch miesięcy? Pochwalcie się w komentarzach!

wtorek, 21 czerwca 2016

"Biała sukienka " i "The Tempest / Burza"


Czerwiec zbliża się ku końcowi a zakończenie roku tuż tuż, więc  mogę zacząć nadrabiać moje "braki" filmowe. Obecnie w trakcie jestem niezwykłej książki " Tajemna historia" o dość pokaźnej objętości przez co długo nie pisałam na blogu, ale obiecuję, że w czasie wakacji nadrobię to z dokładką! W tym tygodniu obejrzałam dwa ciekawe filmy, o którch grzech nie wspomnieć!




Fabuła wydaje się być bardzo prosta raczej poniżej przeciętnej. Jest Boże Ciało, wszędzie trwają gorączkowe przygotowania. Maciek młody mężczyzna, przed którym życie stoi otworem, nikogo się nie bojący zgadza się podwieźć swojego rówieśnika Damiana. W samochodzie zawiązuje się ciekawa, pełna ostrych i radykalnych oświadczeń dyskusja ( w większości monolog kierowcy) na temat życia i podejścia do niego a zwłaszcza wiary. Maciek jest zażartym ateistą, zaś Damian wierzącym. Ich podróż do Białegostoku pełna będzie różnych zwrotów akcji, niespodziewanych zdarzeń i zaskakujących deklaracji.

Nie chętnie z początku podchodziłam do tego filmu. Namówiona przez bliską osobę sięgnęłam po niego i przyznam, że mile zostałam  zaskoczyłam. Obawiałam się, że będzie to przewidywalny film religijny za zadanie mający pouczenie i przekonanie widza do założeń oraz myśli reżyseria. Na szczęście tak nie jest !
Akcja dzieje się nieśpiesznie, racząc nas pięknymi ujęciami i dobrym humorem. Śmiech przeplata się jednak z poważnymi refleksjami zaś dramatyczne zdarzenie pod koniec seansu naprawdę przypadło mi do gustu.
Nie mamy tu narzuconej wizji, ale każdy innaczej zapewnie je odbierze i dopowie sobie dalsze losy postaci.
Jest to ciekawy, lekki, ale i pełen zadumy film. Kadry polskiej wsi podbiły moje serce i szczerze polecam ten film nie tylko osobom wierzącym, bo kilka pięknych zdań o ateiźmie tam usłyszanych na długo zapadnie mi w pamięć.


Tytuł z całkiem innej bajki, ale równie wyjątkowy. Prosperze księżnej Mediolanu podstępnie zostaje odbrana władza i wygana jest z ojczyzny wraz z małą córką. Szczęśliwie docierają one do tajemniczej i pełnej magii  wyspy. Pokrzywdzona nie jest jedynie zwykłą kobietą, ale posiada tajemną wiedzę.
Latami szykuje plan jak odebrać co stracone i zapewnić ukochanej Mirandzie szczęście.
Dnia, którego ma ziścić się jej plan wywołuje straszliwy sztorm zaś na brzagu rozbijają się jej dawni oprawcy oraz pewnien młodzieniec. Przemyślony starannie pomysł czas wprowadzić w życie.

Obejrzałam ten film z niesłychaną przyjemnością. Ciekawa hisoria, główna bohaterka, którą od razu polubiłam oraz niezwykłe animacje...  Pomysł przedstwienia Ariela, ducha będącego sługą Prospery podbił moje serce. W tej produkcji również nie brakuje humoru i zadumy, ale z pewnością jest to lekki tytuł z intrygą oraz magią. Czas w trakcie oglądania tego tytułu nie istniał dla mnie i z przyjemnością nie raz do niego wrócę.

wtorek, 14 czerwca 2016

"Sandman. Preludia i Nokturny"


Wakacje już na horyzoncie. Ostatnie batalie o oceny zmierzają ku końcowi, ale i teraz rozgrywa się kluczowa bitwa. Ten tydzień miałam naprawdę ciężki, ale na ratunek przybył mi pierwszy tom komiksowej serii uznawanej za jedną z ważniejszych i lepszych. W tym roku zaczęłam bardziej interesować się tą dziedziną sztuką i opowiadania histori. Przeszykując internet w poszukiwaniu znanych tytułów najlepiej wymienianych w artykułach " 10 komiksów, które należy w życiu przeczytać" i podobnych ciągle natrafiałam na "Sandmana", toteż postanowiłam zapoznać się z tym fenomenem i uformować własną decyzję.

W 1916 roku angielska grupa okultystów przygotowuje się do poważnego przedsięwzięcia. Przy pomocy skomplikowanego rytułału próbują przyzwać i pojmać śmierć. Nie udaje im się do końca, gdyż w wyznaczonym miejscu pojawia się tajemnicza postać. Brat  kostuchy, opiekun i władca snów. Postanawiają go uwięzić i zmusić do współpracy. Nieznajomy odnawia jej,  tymczasem świat ogarnia tajemnicza choroba. Jedni chorzy zapadają w wieczny sen, z którego nie można  ich wybudzić i tak nieświadomie spędzają całe swoje życie. Inni przeciwnie, nie mogą zasnąć i popadają w obłęd i przeróżne zaburzenia zdrowia fizycznego i psychicznego.  Trwała to już lata zaś władca snów ciągle tkwi w pułapce. Na jak długo? Czy uda mu się uwolnić i zakończyć tą straszną plagę XX wieku? Co uległo zmianie  podczas  nieobecności króla nocnych marzeń w jego królestwie i innych tajemniczych zakątkach świata i jak temu zaradzić?

Naprawdę komiks ten zasługuje na miano kultowego. Jest świetny w każdym calu! Nie spodziewałam się, że aż tak przypadnie mi do gustu. Znacznym czynnikiem, który wywarł wielki wpływ na moją opienie jest fabuła, pomysł. Momentami dziejąca się w rzeczywistości, ale przeplata się z wieloma wątkami magicznymi, mitologicznymi i fantastycznymi. Wiele w niej odwoływań do przeróżnych wierzeń co jest dla mnie naprawdę wielkim plusem. Ciekawym zabiegiem jest ustanowienie głównym bohaterem władcę snów. Śmierć, król piekła czy nieba byłoby mało orginalne zaś kraina marzeń nocnych.... Temat sam w sobie tajemniczy i niezgłębiony, toteż autor mógł popuścić wodze fantazji.

Kolejnym atutem są bohaterowie. Każdy charakterystyczny w swym wyglądzie jak i charakterze. Zacznę od Sandmana, gdyż on jest najważniejszy. Główna postać, ale często w tyle, ustępująca miejsca innymi. Bardzo podoba mi się i intryguje jego tajemniczość, nie mogę doczekać się aż z dalszymi tomami będziemy coraz lepiej poznawać go i jego historię. Z  Śmiercią spotykamy się na sam koniec i jak nie raz słyszałam jest ona niezwykle ciekawa! Wrogowie Sandmana też zasługują na pochwałę ze względu na ich różnorodność i naprawdę ciekawe przedstawienie.

Strona graficzna również zachwyca. Mroczna, ale też piękna. Podobają mi się pomysły na rysowanie bohaterów, ukazujące ich odmienność,ale i tła. Kraina snów, piekło, opuszczone budynki. Wszystkie ujęte w sposób orginalny i intrygujący. Nie wszystkie kadry podbiły moje serce, ale w większości są naprawdę piękne!

"Preludia i Nokturny" niepodzielnie podbiły moje serce. W najbliższym czasie planuję zakupić drugą część " Dom lalki "  Wiele osób uznaje pierwszy tom tej seri za najnudniejszy. Jeśli to prawda, to już nie mogę doczekać się następnych!

środa, 8 czerwca 2016

Kazimierz i Sandomierz


Szkoła. Słowo na dźwięk, któego od razu przed oczami staje nam wiele skojarzeń, wspomnień. Nienwidzona, obojętna bądź kochana.  Jak wszysko ma swoje dobre i złe strony.  Jedną z lepszych na pewno są wycieczki, których to większość uczniów nie może się doczekać a już zwłaszcza tych z noclegiem.
Na kilka miesięcy wcześniej trwa zawzięte dobieranie się do pokoji, ustalanie co trzeba koniecznie zrobić w hotelu, zabrać na nocowanie. W dzień wyjazdu odwieczna, nieunikniona walka o tylne siedzienia. Taki jest czar wyjazdów, których moim zdaniem największą zaletą jest zbliżanie się  ludzi, pogłębianie bądź nawiązywanie przyjaźni. W dodatku poznajemy piękne miejsca, miejscowe historie, tradycje czego w Sandomierzu i Kazimierzu  nie brakowało!



Nasza wycieczka rozpoczęła się od Kazimierza a dokładniej góry trzech krzyży, które zrobiły na mnie wrażenie. Rozciąga się z niej naprawdę piękny widok a nam na szczęście pogoda dopisywała.



Zaraz po zejściu weszliśmy do pięknego kościoła z jednymi z starszych organów w Polsce i pięknym wystrojem.


Potem ruszyliśmy na rynek. Otoczony ciekawymi, pięknymi kamiennicami prezentował się najlepiej z widzianych już miejsc. Po krótkich objaśnieniach przewodnika dostaliśmy krótką chwilę na zakupy, napicie się kawy czy też zjedzenie lodów. Większość wycieczki nie mogła się oprzeć, by nie spróbować kazimierskich kogucików również i ja.




Po godzinie spędzonej na rynku ruszyliśmy na rejs po Wiśle. Nie było tam innych atrakcji poza pięknymi widokami, ale mnie one wystarczyły. Pod wieczór poszliśmy też na spacer, by zopaczyć pałac Czartoryskich   i najstarsze muzeum w Polsce a drugie na świecie założone przez Izabelę  Czartoryską, przepiękną Świątynię Sybilii w Puławach.



Kolejny dzień minął nam zwiedzając Sandomierz, który mi się  bardziej podobał. Zaczęliśmy od krótkiego spaceru wąwozem królowej Jadwgi a następnie zobaczyliśmy kościół romański z uznawanym przez wielu najpiękniejszym portalem. Kolejnie mieliśmy możliwość ujrzenia zamku po czym skierowaliśmy się do katedry.







Nie spodziewałam się aż tylu różnych niespodzianek w niej. Napoczątku w oczy rzuciła mi się pięknie ozdobione  i wykonane  wnętrze budynku sakralnego w stylu gotyckim. Kolejnie pięknie organy i bardzo osobliwe, słynne aniołki. Później przewodnik opowiedział nam o bardzo orginalnej rzeźbie przedstawiającej trójcę świętą w sposób naprawdę zdumiewający. Ciekawe wrażenie robiły też freski bizantyjskie wokół ołtarza, które ufundować miał podobno sam Władysław Jagiełło. Najsłynniejsze stamtąd są jednak obrazy. Przedstawiające świętych patronów na cały rok i smutny, kontrowersyjny obraz przedstawiający rzekome morderstwa rytualne Żydów na małych dzieciach. Później udaliśmy się jeszcze pod Bramę Opatowską i piwnice budowane dawniej przez miejsowych kupców.






Sandomierz i Kazimierz są naprawdę pięknymi miastami, które warto zwiedzić. Całkowicie różne, ale oba wyjątkowe. Więcej do zwiedzania jest w Sandomierzu, który też z tego tytułu bardziej mi się podobał. Chętnie bym tam jeszcze powróciła, na spokojnie pozwiedzała, przechadzała się tamtymi uliczkami... Naprawdę polecam wyjazd tam, zwłaszczy gdy będzie ciepło i oby przypisywała pogoda!

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Noc Bibliotek



Biblioteka jest miejscem niezwykłym. Oazą dla każdego spragnionego mola książkowego. Ile różnych perełek wypatrzyłam właśnie w niej! To tu gromadzą się nowości czytelnicze, dopiero co z księgarnii przybyłe jak i starsze, zapomniane, które dostrzeżone przypadkiem roztaczają przed nami swą dawną sławę i potęgę.
Biblioteki są dla mnie miejscem naprawdę magicznym z niepowtarzalnym, właściwym tylko im urokiem.
Nie jeden raz słyszałam o Nocy Bibliotek, ale zawsze wydawało mi się, że są one jedynie w większych miastach i to w dodatku nie tak popularne. Jakże zadziwiłam się, gdy ujrzałam w lokalnej gazecie ogłoszenie o atrakcjach organizowanych w nocy z 4 na 5 czerwca. Od razu wiedziałam, że nie może mnie tam zabraknąć!


W tym roku hasłem przewodnim dla bibliotek w Zawierciu była noc z kryminałem. Nie jest to mój ulubiony gatunek literacki, ale ironicznie tym bardziej zachęciło mnie to do udziału w tej inicjatywie. Kto wie, może zaprzyjaźnię się z nim i zawiążę dłuższą relację? Wszystko zaczęło się o 18 godzinie. W środku znajdowało się już  dość dużo osób. Wielką zachętą do przyjścia niewątpliwie była " abolicja dla dłużników tylko w tą jedyną noc" czyli możliwość oddania lektur, których termin już dawno przepadł bez płacenia kary.  Każdy uczestnik mógł poszczyć się ponadto podwyższeniem liczby wypożyczeń z 3 do 5, aż do końca roku!

Wymienione wyżej powody już były wystarczającą zachętą, ale to nie wszystko! Budynek został naprawdę pięknie udekorowany. Panie bibliotekarki poprzebierane za policjantów, niektóre działy ucharakteryzowane "na miejsce zbrodni", po regałach kryły się karty z "czarnych histori". Dużą popularnością cieszył się też kiermasz kryminału po złotówkę. W czytelni odbywała się prezentacja różnych zanych klasyków gatuku również filmów a wygodne fotele i popcorn tylko zachęcały do przyjrzenia się jej.

Mnie najbardziej podobała się jednak gra kryminalna oparta na książce Agathy Christie " I nie było już  nikogo" znanej również pod tytułem " Dziesięciu małych Murzynków". Poprowadzona była naprawdę ciekawie i przemyślanie pod każdym aspektem tak że nie dostrzegłam jak zleciało kilka godzin.
Miłym dodatkiem był poczęstunek w postaci różnych słodkości oraz kawy i herbaty. Dla każdego uczestnika została również przygotowana krzyżówka i wykreślanka powiązana z głównym motywem tej niezwykłej nocy. Nasza miejscowa izba muzealna takżę była otwarta i zachęcała do zapoznania się z zawierciańską historią. Całą noc mogliśmy również grać w przeróżne gry planszowe a wybór był naprawdę ogromny !  

Była to pierwsza noc bibliotek, w której uczestniczyłam i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem ! Sam pomysł, by w tym czasie były one otwarte i podejmowały różne akcje popularyzowania czytelnictwa jest świetny. Wykonie go zachwyca tym bardziej. Podoba mi się jak Panie bibliotekarki mądrze wymyśliły główny temat i wszystko tak ciekawie z nim powiązały. Wyszłam pod sam koniec a i tak z żalem, że tak szybko się skończyło. W przyszłym roku na pewno wrócę i już nie mogę się doczekać !

sobota, 4 czerwca 2016

"Bazar złych snów"


Niektórzy autorzy urastają do "ikon" danego gatunku a nie raz i całej literatury. Myśląc o literaturze dziecięcej z wątkiem fantasy jak nie pomyśleć o J.K. Rowling? A o fantastyce o Tolkienie bądź moim ukochanym Georgem R.R. Martinem bądź naszym Sapkowskim? Tak samo wypowiadając słowo "literatura grozy" odruchowo przed oczami większości czytelników pojawi się Stephen King. Znany z "Carrie", "Lśnienia", "Cmętarza dla zwierząt" i ich słynnych adaptacji. Od dawna chciałam zawrzeć z nim czytelniczą znajomość, ale zawsze siły wyższe odciągały mnie od tego zamiaru wciskając mi do dłoni inną lekturę.
Tym razem było innaczej i argumentując się moim wyzwaniem, by przeczytać książki, które wyrały plebiscyt lubimycztać.pl spędziłam z nią kilka niezwykle ciekawych wieczorów.

Naprawdę rzadko czytam zbiory opowiadań, o krótkich formach literatury grozy już nie wspominając.
Tym bardziej z lekkim lękiem podchodziłam do tej pozycji. Na szczęście wstęp szybko zjednał mnie do siebie i już z mniejszą niepewnością zabrałam się za czytanie. Każdy rodział opowiada odzielną, niepowiązaną z żadną wcześniejszą historią, całość. Niektóre są bardziej straszne inne mniej, bądź wcale zaś czasami nawet zabawne. Każde poprzedzone jest krótkim wstępem o tym co inspirowało autora, jak wygląda jego proces twórzy i skąd bierze pomysły. Mnie bardzo przypadł ten pomysł do gustu, gdyż fajnie wprowadza w nastrój opowiadania i ukazuje nam skrawek charakteru autora  z czym nie często mamy do czynienia w książkach.

Na duży plus muszę zaliczyć również bardzo ciekawy pomysł na okładkę orginalnie nawiązującą do tytułu tego zbioru. Na zakładkach mamy też krótką biografię Stephena oraz kilkanaście jego najbardziej znanych książek. Niestety krótki zarys fabuły zdradza trochę za dużo, toteż nie polecam go czytać jeśli czerpiecie przyjemność z niespodzianek w trakcie czytania. Nie wszystkie opowiadania mnie zachwyciły. Pierwsze oraz "Billy Blokada" mogę uznać za najnudniejsze. Kilka zaś cały dzień później chodziły mi po głowie np.  o tajemniczej wysepce, na której ukazywały się imiona zapisane kwią bądź o przeziębionej żonie czy dziennikarzu obdarzonym niepowtarzalnym darem. Ostatnie zaś ciekawie zamyka cały ten zbiór.

Książka ta nie rozczarowała mnie. Naprawdę ciekawie się ją czyta i wciąga w świat kształtowany wizjami autora. Nie są może one bardzo straszne tylko przy trzech poczułam lekki dreszcz.
W większości są po prostu dobrze napisanymi opowiadaniami, trzymającymi nas w napięciu oraz z lekkim zapleczem fantastycznym. W najbliższej przyszłości chętnie zapoznam się z innymi dziełami tego autora, by móc je porównać i określić swój stosunek do niego, bo jedna lektura, to trochę za mało. Nie mniej polecam tą książkę fanom literatury z dreszczykiem, ale i opowiadań oraz fantasy. Wymienionym grupom czytelniczym powinna ta książka przypaść do gustu i mile spędzić z nią czas.

"Bazar złych snów" zasługuje moim zdaniem na ocenę 4/5.