czwartek, 29 czerwca 2017

"Wybrana"


Zasłyszana w przeszłości pełna zachwytu recenzja na temat konkretnego tytułu, ciekawie zapowiadający się opis, przepiękna okładka oraz w dodatku magnetyzujący początek. Składniki na wielkią nadzieję względem książki i budulec na fascynującą powieść. Byłam bardzo podekscytowana zaczynając czytać "Wybraną".
Byłam pewna, że zapowiada się wyjątkowa lektura.

Zwyczajna wioska, w której życie nie wyróżnia się niczym niż w tysięcy innych w całym królestwie.
Co 10 lat mieszkańcy wstrzymują oddech i z napięciem oczekują rozwoju wypadków. Co tyle lat bowiem Smok, potężny czarodziej, który chroni ich wioskę, wybiera jedną dziewczynę i zabiera do swojej wieży.
Nikt nie wie jaki los czeka wybraną. Agnieszka jest jedną z dziewcząt, z których mag wybierze towarzyszkę. Tym razem wszyscy mieszkańcy są przeświadczeni, że zostanie nią  przyjaciółka głównej bohaterki,  Kasia. Jest najbardziej wyjątkową z nich wszystkich, od dziecka przygotowywaną do tej roli.
Nikt jednak nie przewidział  takiego rozwoju wypadków...

Miałam wielkie oczekiwania względem tej książki. Przeczytałam wiele pozytywnych opini i nie mogłam doczekać się, aż zacznę ją czytać. Niestety, rozczarowałam się bardzo.. Dawno nie byłam tak zmęczona lekturą i szczerze odliczałam stron do końca. W trakcie przewracania jej stronnic zgadywałam, cóż tym razem wymyśli autorka i jak niepozytywnie mnie zaskoczy...

Przede wszystkim strasznie irytowali mnie bohaterowie a najbardziej Agnieszka. O ile jej nieporadność i upór były całkiem interesujące, to nie czułam ani trochę sympatii względem niej.
Nie przeżywałam jej cierpień, wręcz obojętne były mi jej losy. Brakowało mi większego ukazania jej uczuć, psychiki. Niestety, w przypadku reszty postaci jest tylko gorzej.. Jednowymiarowi, sztuczni, przewidywalni i zwyczajnie nudni.  Z całej powieści jedynie Smok, jest choć trochę interesujący i przyjemnie czyta się wątki z nim, choć i tak daleko mi do zachwytu ...

Akcja... Kolejna rzecz, która tylko pogłębiła moją niechęć względem tej powieści. Nie tylko jest powolna, ale w dodatku ciągle się plącze, wraca do punktu wyjścia. Nawet sceny bitew, czyjejś śmierci, które powinny być dramatyczne i wywołać choć trochę emocji w moim przypadku tylko nużyły.
Jak dla mnie tylko początek książki był w miarę przyjemny, im dalej tym gorzej...

W lekturze tej nie zabrakło romansu. Zazwyczaj lubię, kiedy akcja urozmaicona jest uczuciem, zwłaszcza jeśli jest to zrobione w sposób ciekawy i umiejętny. Niestety, w tym przypadku jest odwrotnie. Nie wiem nawet czy lepiej gdy jest ta nieudana próba wprowadzenia go, czy może lepszą decyzją byłoby oszczędzenie go czytelnikom. Nawet w tym przypadku nie odczuwałam większych uniesień, kolejne rozczarowanie...

Ksiażkę tą mogłabym podsumować jednym słowem : rozczarowanie. Najlepiej oddaje ono moje uczucia po zakończeniu tej lektury, kiedy zmuszałam sie, aby siadać do niej i skończyć ją. Ciekawiła mnie moja opinia tak różna od wszystkich, tak  pełnych zachwytu. Okazało się, że mimo przewagi pozytywnych zdań na temat tego tytuły, są też takie jak moje. Osobiście odradzam tą książkę, bo szczerze mnie ona zmęczyła, nic też nie wyniosłam z niej. Większości osób przypadła jednak ona do gustu, więc jeśli ktoś ma ochotę niech spróbuje i sam oceni, do której grupy się zalicza.

poniedziałek, 26 czerwca 2017

"Wikingowie"



Jednym z moich ulubionych darów telewizji są seriale. Opowiadające niezwykłe opowieści, pozwalające zżyć nam się z bohaterami, poznać odmienne światy i odległe czasy. Jestem przekonana, że w ogromie tytułów, każdy znajdzie coś dla siebie. Moim jednym z ulubinych pytań jest właśnie "Jaki jest twój ulubiony serial?" Często czuję wręcz zniechęcenie pod wpływem wiedzy, jak wiele jest interesujących produkcji, które chciałabym poznać, lecz brakuje mi tyle potrzebnego czasu..

Moim ukochanym gatunkiem, jeśli chodzi o książki, filmy czy właśnie seriale, to historyczne.
Po prostu kocham przeszłość, rozmyślać o niej, dumać jak wygladałoby moje życie w tamtych realiach.
Fascynuje mnie to i zawsze odnajdując tytuł w ulubionej epoce, bądź przeciwnie, w najmniej znanej obiecuję się z nim zapoznać. Mam ich naprawdę już długą listę i ciągle tylko narzekam na tak krótki i nierozciągliwy czas. Mimo to staram się uparcie i systematycznie zapoznywać się z jej punktami.

Wikingowie. Dzielni wojownicy z północy. Każdy o nich słyszał. Fascynujący od lat. Nieustępliwi, niepowstrzymani. Drżała przed nimi cała średniowieczna Europa. W ich obrębie najazdów znalazły się nie tylko ziemie Brytyjskie, Franków, Ruś, lecz również Południowa Hiszpania . Zasiedlili Islandię, odkryli Grenlandię, lecz również wielu uczonych przypisuje im pierwsze dotarcie do wybrzeży Ameryki Północnej. Lud ze wspaniałą historią, kulturą, dziedzictwem. Mogłabym czytać o nich godzinami a wciąż byłoby mi mało.. Od dłuższego już czasu obiecywałam sobie obejrzeć serial o nich, który tak idealnie pasuje do moich zainteresować. Nareszcie zrealizowałam swoje postanowienie.

Ragnar Lodbrok, jeden z najsłynniejszych ( o ile nie najsłynniejszy) Wiking w całej historii.
Zaczynał jako zwykły rolnik, lecz jego przeznaczenie było dużo większe. Pełne wyzwań, bólu, poświęcenia, kontrowersyjnych decyzji. Był człowiekiem wizji, bogatym w charyzmę. Jego pragnienie osiągnięcia czegoś nowego, spektakularnego i ciągłe przesuwanie granic, zmieniło jego dotychczasowe życie. Nie tylko jego..

Zakochałam się w tym serialu, Jego magia, klimat, historia, bohaterowie. Po prostu przez kilkanaście dni żyłam nim. Wywołał u mnie tysiąc emocji, od skrajności w skrajność. Lękam się, że nie uda mi się oddać tu mojego całego zachwytu nad tą serią a naprawdę jest tyle rzeczy do poruszenia...

Na początku chciałabym wspomnieć o akcji, gdyż o bohaterach będę długo się rozwodzić. Jest ona bardzo szybka, wręcz ani razu nie nudziłam się w trakcie oglądania serialu. Jedno wydarzenie goni kolejne, fundując nam kalejdoskop emocji. Bicie serca zwalniało tylko podczas konkretnych momentów, mianowicie pełnych zadumy, powagi, majestatu scen ukazujących rytualne wydarzenia jak ślub, pogrzeb, składanie ofiar, bądź tych poprzedzająch bardzo ważne wydarzenie np. atak na nieznany ląd, bądź pojedynek. Stwierdziłam, że są to minuty, kiedy akcja minimalnie zwalnia. Nie kojarzmy jednak tego z nudą. Jak dla mnie były to najwspanialsze, najbardziej interesujące motywy w tym tytule. Pełne piękna, lecz również napięcia.

W książkach i filmach bohaterowie są jedną z najważniejszych rzeczy, które w największy sposób mogą zadecydować, czy dany tytuł zagości w naszym sercu, bądź będziemy żałować czasu na niego poświęconego. Postacie w "Wikingach" nie byłe dobre, bądź ciekawe... Były świetne!
Pełnd emocji, intrygujujące. Każda z nich ma inne pragnienia, nadzieje. Odczuwa odmienny rodzaj bólu i musi zmierzyć się z własnym przeznaczeniem.

Od "Gry o tron" żaden serial nie zaprezentował mi tak niezwykłych, charakterystycznych bohaterów.
Każdy z nich ma własną historię, prezentuje odmienną drogę życia. Zapadają oni w naszą pamięć.
Część z nich będziemy uwielbiać, drugą nienawidzić. W wielu momentach jedni widzowie życzyć będą powodzenia konkretnej postaci, kiedy kolejni zajęci będą trzymaniem kciuków za innego. Naprawdę pod względem bohaterów ( i nie tylko), to jeden z najlepszych seriali, mogę postawić go wręcz na równi z moją ukochaną "Grą o tron".

Wikingowie. Zapewnie wielu z was przeświadczonych jest, że akcja kręcić, będzie się głównie wokół męskich postaci. Oczywiście Ragnar, jego brat Rollo, niezwykły budowniczy statków Floki, są głównymi osiami fabuły, tak samo jak Brytyjscy władcy i Frankijscy. Kobiety jednak nie są tylko postaciami pobocznymi, dopełnieniami mężczyzn. Odważnie wysuwają się one na pierwszy plan. Są nie tylko matkami i towarzyszkami, ale również odważnymi wojowniczkami, silnymi przywódczyniami. Choć i wśród żeńskiej części poznamy odmienne charaktery, postawy. Jedne wzbudzą nasza szczerą sympatię, inne antypatię.

Główną osią serialu są podboje groźnych wojowników północy. To one przyniosly im "sławę", zapisały ich w dziejach ludzkości. Nie tylko zwyczajnie atakowali i grabili, ale angażowali się w politykę, zawierali sojusze. W tym tytule bardzo ważną rokę odgrywają też królowie brytyjscy w szczególności Ecbert, który podstępliwością, ambicją i marzeniami dumnie nie ustępuje samemu Ragnarowi. Bardzo podobało mi się właśnie w tym tytule, że nie poznajemy tylko kultury, histori Wikingów, lecz możemy przyjrzeć się uwczesnej Brytani a później również Cesarstwu Frankijskiemu a nawet Półwyspowi Iberyjskiemu pod panowaniem muzułmanów. Jest to właśnie jedna z moich ulubionych zalet tej produkcji. Dzięki niej możemy przyjrzeć się tylu wspaniałym kulturom, dostrzec różnice między nimi, porównywać.

Jak wyżej wspomniałam, uwielbiałam przyglądać się różnicom pomiędzy poszczególnymi królestwami, bohaterami. Jedną z ważniejszych była religia. W tamtych czasach, tak bardzo wpływająca na życie postaci, wręcz definiująca kim są. Nie trzeba czekać długo na konflikt między nimi. Ciekawość, nienawiść, strach a czasami zagubienie.. Najlepiej obrazuje to postać Athelstana. Jego rozerwanie pomiędzy starą, dogłębnie poznaną religią a nową, tak odmienną, lecz fascynującą.... Szukający odpowiedzi nie tylko w  kogo wierzyć,  ale kim tak naprawdę jest...

Jestem święcie przekonana, że tego serialu nie da się oglądać bez szaleńczo bijącego serca  i zmieniających się w mgnienu oka emocji. Nie jeden raz wybuchniemy śmiechem, ale będziemy też płakać. Naprawdę pełno tu wzruszających momentów i trudno nie uronić łzy. Gniew, rozczarowanie, napięcie, zaduma. Produkcja ta po prostu nie pozwala przejść obojętnie wokół zdarzeń na ekranie, co moim zdaniem jest znaczną zaletą.

Wspominając o emocjach, trudno zapomnieć o miłości. Oczywiście, nie zabrakło jej w tym tytule.
Bohaterowie ukazani są z wielu stron, toteż przyglądamy się im jak zakochują się, cierpią, są zazdrośni, zdolni do wszelakich poświęceń w jej imię. Wiele jest tu naprawdę przepięknych historii o sile tego uczucia.
Naprawdę pod tym względem nie można niczego odmówić i byłam szczerze zachwycona.

Ostatni sezon kończy się bardzo otwarcie, wręcz nie dowierzamy, iż nie ma kolejnego odcinka. W przypadku "Wikingów", było tak po każdej części, ale po IV to uczucie jest tysiąckroć większe.
Podczas jego trwania, dochodzi do znaczących, odmieniających fabułę zdarzeń. W dodatku poznajemy kolejnych, nowych bohaterów, którzy zapowiadają wiele pełnych emocji zdarzeń.

Podsumowując, "Wikingowie", to wspaniały serial! Jest w nim wszystko, czego oczekuję od dobrych produkcji w tym gatunku  a nawet jeszcze więcej ! Zaskoczył mnie bardzo i to w pozytywny sposób. Jak dla mnie jest to jeden z najlepszych tytułów, jakie miałam przyjemność oglądać, po równi z dotychczas niedoścignioną "Grą o tron". Szczerze polecam, bo nie żałuję ani minuty spędzonej z nim.

piątek, 23 czerwca 2017

Wakacje


1 września żaden uczeń nie ma świadomości, jak szybko owe 10 miesięcy przeminie. Wydaje się raczej odczuwać ich ciężar i z nostalgią powracać do wakacji. Cóż, jak zawsze z niedowierzaniem obserwuję, jak nadszedł dzień zakończenia. Kolejny szkolny rok za mną. Był on naprawdę ciężki. 2 klasa gimananzjum okazała się być okresem prawdziwej nauki zwłaszcza, że na ten rok zaplanowany mieliśmy największy fragment programu do przerobienia, najwięcej godzin. Nie jeden raz byłam okropnie zmęczona i jedyną rzeczą, której  pragnęłam, to był sen. Jest to niestety powód, dlaczego w tym roku było stosunkowo mało postów, nad czym bardzo ubolewam.

Z pozytywnej strony, nareszcie nadszedł czas beztroski i  wolnych dni ! Mogę prawie całym czasem dysponować według własnej woli. W końcu znajdę wystarczające chwile dla czytania książek, które tak uwielbiam, oglądania filmów, których tytułów mam spisaną naprawdę długą listę, uczenia się rzeczy, które mnie pasjonują.

Poza czytaniem i oglądaniem filmów z różnych moich list, zapisków ( których mam mnóstwo !),  chciałabym również wziąść się poważnie za moje tegoroczne wyzwania czyli przeczytanie 6 książek po angielsku oraz obejrzeniu, jak najwięcej filmów Tima Burtona, Woody Allena, Smarzowskiego.

Pragnę również znaleźć czas na uczenie się języków obcych, które sprawia mi dużo satysfakcji.
Angielski powoli wkrada się do coraz większej ilości aspektów mojego życia, z czego jestem bardzo rada ;)
Mogę pozwolić już sobie na czytanie artykułów, udzielanie się na forach,  pisanie e-maili a nawet oglądanie filmów i seriali. Mój niemiecki, jednak bardzo kuleje. Trochę starałam się nad nim pracować w roku szkolnym, ale to stanowczo za mało, stanowczo... Mam plany, aby w wakacje się nim porządnie zająć.

Oto krótki ułamek moich planów i wiązanych z nimi nadziei .Wierzę, że uda mi się jak najwięcej z nich zrealizować a czas tegorocznych wakacji, będę wspominać z uśmiechem na twarzy ;)

środa, 14 czerwca 2017

Włochy


Niestety, przez ostatni czas nie pisałam nic na blogu. Miała na to wpływ końcówka roku, ale również przygotowania i sam wyjazd do Włoch ! Od zawsze marzyłam, aby odwiedzić ten tak fascynujący kraj.
Miejsce, w którym historia wyłania się z każdego zaułka i wydaje się nie być miejsca, które nie skrywałoby jakieś opowieści.


Sam wyjazd trwał 9 dni, lecz w jedną stronę jechaliśmy około 12 godzin. Cóż, nie powiem,  było to męczące. Jak dla mnie wizja miejsc, które odwiedzę była jednak tak kusząca i łagodząca, że byłam w stanie znieść wszystkie niedogodności. Pierwszym miejscem, które zwiedziliśmy była Padwa. Przepiękne miasto z klimatem. Znane głównie dzięki postaci Św. Antoniego, którego to bazylika przyciąga wielu pielgrzymów i turystów. Byliśmy tam około dwóch godzin, ale jak dla mnie to stanowczo zbyt mało. W ogóle przebywając w  większości miast podczas tej wycieczki czułam niedosyt i pragnęłam powrócić jeszcze raz.


Po południu przybyliśmy do naszej miejscowości. Było to urocze San Mauro Mare.
Jego główną osią jest turystyka, toteż niczego tam nie brakowało. Spokojna plaża, wiele pizzeri, miejsc, w których miło można spędzić czas. Niedaleko ( z 10 - 15 minut spokojnego spaceru) znajdowało się Gatteo a Mare. Większe i bardziej tętniące życiem. Na okrągło coś się tam działo, raz jakaś potańcówka, to znowu festyn,kiedy indziej koncert. Dwa przyjemne miasteczka, do wyboru wedle preferencji. Jedno dla ceniących spokój, drugie dla osób, co ciągle muszą być w wirze zdarzeń.





Pogoda dopisała niezwykle. Była to sama końcówka maja i początek czerwca, więc było bardzo ciepło ( zwłaszcza w porównaniu z tegoroczną pogodą w mojej Ojczyźnie), ale jeszcze nie upalnie.
Niedaleko znajdowało się państwo-miasto San Marino, gdzie udaliśmy się na wycieczkę. Położone wysoko, toteż rozciągał się stamtąd niezwykły widok. Zakochałam się w jego zabytkowej zabudowie i nieśpiesznej atmosferze. Obok było Mirini, gdzie spodobało mi się centrum oraz pamiątki po Imperium Rzymskim, które od dziecka mnie fascynuje. Do Cesenatico , którego port projektował sam Leonardo da Vinci, udaliśmy się wieczorem. Przepiękne łódki, wiele romantycznych restauracji i niepowtarzalny urok, to jego zalety.




Być we Włoszech i nie zahaczyć o Rzym? Byłoby to dla mie nie do wybaczenia. Był to punkt programu, który głównie przekonał mnie do tego wyjazdu. Jednak rozczarowałam się.. Dla tego tak pełnego zabytków miasta, historii wartych pochylenia się nad nimi , jeden w dodatku niepełny dzień, to zdecydowanie za mało. Zdecydowanie.... Nie mogę jednak, nie przyznać mu niepowtarzalnego uroku, którego nie oddadzą zdjęcia.











Rzym, to też Watykan. Od niego zaczęliśmy nasze zwiedzanie. Udaliśmy się na audiencję generalną. Wprawdzie musieliśmy czekać w długiej kolejce, ale potem mieliśmy możliwość ujrzeć z daleka Ojca Świętego i przebywać na placu Św. Piotr, który robi monumentalne wrażenie. Niestety w konsekwencji nie dane mi było zwiedzić Bazyliki Świętego Piotra, nad czym bardzo rozpaczam i ciągle żałuję. Można było ją zwiedzać dopiero za 3 godziny, my zaś nie mieliśmy tyle czasu. Jest to wielki ból dla mnie, już nie wspominając o Kaplicy Sykstyńskiej, Muzeum Watykańskim czy też ogrodach. Mam, toteż kolejny powód, aby powrócić do Włoch.


Nie tylko jednak zwiedzaliśmy zabytki. Dwa dni spędziliśmy też w wielkim Parku Rozrywki Mirabilandii.
Był to miły przerywnik. Nie jestem wielkim pasjonatem takich miejsc, ale tym zachwyciłam się.
Zaprojektowany z pomysłem ( moje serce skradł kawałek stylizowany na Dziki Zachód i w takim klimacie dom strachów z aktorami), gdzie każdy znajdzie miejsce dla siebie. Spragnieni adrenaliny znajdą ją na iSpeed oraz Katun, bądź Oil Towers . W Niagara Falls zostanie się porządnie zmoczonym, na diabelskim młynie odpocznie. Jest tam kilka skwerków, gdzie w przyjemnej atmosferze można odetchnąć od silnych wrażeń. Jest też wiele atrakcji dla młodszych osób. W dadatku jest tam również park wodny, ale otwierano go po naszej wizycie, toteż nie mogę o nim opowiedzieć.




Miastem, które całkowicie uwiodło mnie jest ( co wcale nie jest dziwne) jest Wenecja. Przepiękne kanały, urokliwe uliczki, piękny plac Św. Marka oraz tego patrona Bazylika, która jest najpiękniejszą, w jakiej dotychczas byłam , pałac Dożów. Spacerując tam nie dało się nie uciec myślami ku przeszłości, karnawałowi czy zwykłym romantycznym westchnieniom.




Był to wspaniały czas. Odpoczęłam, zwiedziłam wiele miejsc i poznałam kolejny kraj. Dowiedziałam sie też, że muszę jeszcze raz odwiedzić to państwo. Ponownie Rzym, po którym czuję niedosyt i Wenecję,  w której się zakochałam. W dodatku marzę jeszcze o Mediolanie, Pizie, Florencji, Sycyli, Pompejach. Ciągle tyle wspaniałych miejsc przede mną...