sobota, 22 listopada 2014

"Udręka i ekstaza"



Czasami kiedy mam więcej czasu lubię się zastanawiać ile książek jest, które tylko czekają aż je przeczytam.
Ukryte gdzieś wśród innych lektur, na niezliczonych  półkach bibliotek i księgarń. Kryją się i tylko czekają aż ktoś je znajdzie, siądzie nad nimi i da się uwieść ich urokowi. Innym moim ulubionym literackim zabiegiem jest to  kiedy dostaję np. na urodziny książkę, o której nigdy nie słyszałam.
Niczego się nie spodziewam, niczego nie oczekuję,  czekam jak autor po prowadzi fabułę. Tak było i z tą pozycją.  Po prostu byłam ciekawa. Szybko dałam się porwać jej czarowi i już żyłam Florencją, Bolonią, Rzymem. Rzeźbami, kaplicą Sekstynską i kolejnymi papieżami pojawiającymi się tylko po to, by namieszać w życiu bohatera a potem szybko zniknąć z tego świata.

Michała Anioła poznajemy kiedy z swoim przyjacielem Granaccim udaje się do mistrza fresków Ghirlandia, by prosić go o przyjęcie do jego bottegi. Już wtedy możemy zauważyć lekki zarys charakteru chłopca, bo zamiast tradycyjnie, pokornie prosić o przyjęcie i płacić za ten przywilej, wdaje się w dyskusje i proponuje układ by to mistrz płacił adeptowi. Michał, który będzie zawsze zmuszony walczyć z przeciwnościami losu musi przekonać jeszcze ojca Lodovico, który żyje wspomnieniami utraconej świetlności rodu Buonarrotich.
Jak dalej potoczą się jego losy, Michał Anioł nawet się nie spodziewał. Ogród rzeźbiarzy, pałac Medyceuszy, pobyt w Boloni, niespodziewane miłości, Rzym i cały kalejdoskob papieży....

Dawno już jakaś książka nie rzuciła mnie tak na kolana. Nie zawładnęła mną jak ta,  a główny bohater aż tak nie zjednał mnie. W dodatku już dawno miałam ochotę przeczytać coś co będzie działo się w renesansie.
Okresie w historii, o którym mogłabym czytać i czytać, oglądać niezliczone rzesze filmów i jeszcze będzie mi mało. Kiedy sztuka znów rozkwita, powraca się do starożytności. Ludzie znowu zaczynają filozowować.
Powstają tak wspaniałe, nigdy nie zapomniane dzieła jak "Ostatnia wieczerza", "Dawid", "Narodziny wenus".
Wszystko to obserwujemy z perspektywy bohatera. O przyjaźniach wśród artystów, ale i nienawiściach.
O tym jak każde nawet niechciane zamówienie starał się zrobić najlepiej, ale i po swojeu, bo wiedział, że jak raz odpuści nigdy nie będzie w stanie spojrzeć sobie w oczy.

Ta książka wciąga, uzależnia tak mocno, że oderwanie od niej grozi poharataniem narwów. Przenosimy się do czasów Michała Anioła, obserwujemy jak powstawały jego dzieła i jak mężnie musiał znosić niezliczone przykrości i niemiłe niespodzianki losu. Jak nigdy się nie poddawał się. Swoim hartem zjednywał sobie nielicznych przyjaciół i rzesze wrogów  co  sam nie jeden raz musiał słono przepłacić. Samotnik, pasjonat. Wychowany przez mamkę, będącą żoną kamieniarza. Dorastający wśród marmurów.
Jego miłością kamień, dziećmi rzeźby.

Gorąco zachęcam do tej lektury, bo nikt nie nie będzie żałować! Z początku co prawda nastawiałam się z lekka opornie. Grube tomisko po trochu przerażało, ale szybko okazało się, że jest  całkiem odmiennie. Czytałam ją z wypiekami na twarzy, czując dotyk marmuru i nie mogąc ochłonąć po ostatniej kartce.

Daje jej 5/5, bo naprawdę, ale naprawdę zasługuje !

piątek, 14 listopada 2014

"Jaśki"



Czasami wśród tylu książek z różnych działów, jednych trudniejszych, trugich łatwiejszych, lubię znaleźć sobie czas na lekką przyjemną lekturę. O tej pozycji  wiedziałam od dawna, długo już leżała na mojej półce.
Wśród tylu ksiąg, że czasami mam to najukochańsze wrażenie, że nie wiem od czego zacząć. Jest przecież tyle różnych powieść, że nie wiem gdzie ręce włożyć, bo chciałabym wszystkie, naraz. Pewno długo ta książka leżała by odłogiem, gdyby nie konkurs, na którym była lekturą. Bardzo mi na nim zależało, wię bez słowa wzięłam ją i w kilka przyjemnych popołudni przeczytałam.

Wyobraźcie sobie rodzine, gdzie jest sześciu synów,w wieku od szkolnego w dół, przyczym każdy ma na imie Jan. Różni od siebie, jednak łączy ich zadziorny charakter. Nie ma dnia bez jakiegoś wybryku, jakiejś przygody. W dodatku akcja zaczyna się  w 1967 roku we Francji.. Nie znają komputerów, o telewizorze jedynie marzą. W ich domu nie ma miejsca na nudę. A jeśli nawet ukradkiem się wślizgnie to może być pewna, że sześciu łobuziaków szybko ją wypędzą. W dodatku mamy "ukochanych" kuzynów czterech braci Piotrów. Uwielbianego dziadka i wymagającą babcie oraz zwierzątka, które tylko dodają wybryką większy rozmach.

Książka ta podobała mi się. Lekka, dziecinna co porawda, ale raz na jakiś czas lubię powracać do czasów dzieciństwa, kiedy wszystko było .... inne. Kiedy nie myślało się o konsekwencjach, przyszłości.
Wtedy kiedy było się takim jak bohaterowie książki, których szczerem sercem polubiłam. Narratorem jest drugi według starszeństwa brat , Jan B. Lubi czytać ( może przez to tak  go polubiłam), jeść oraz marzy o przyszłości jako : detektyw, agent, astronauta itp.

Coś jest w tej lekturze, że jest pełna takiego uroku, ciepła. Może to, że opowiada o szczęśliwym dzieciństwie ? O prześmieszych przygodach? Pokazuje jak ważne jest rodzeństwo? Sam pomysł sześciu braci, cóż już to jest interesujące. Jak sobie z nimi sobie radzą rodzice? Tata, który co chwila grozi im, że jak nie posprzątają pokojów to wyśle ich do szkoły z internatem, jednak czasami nawet on przyłączy się do ich zwariowanych planów. Mama, która jest bardzo zorganizowan, choć przy sześciu chłopcach jest to straszliwie trudne. Razem tworzą ciekawą, zgraną i pełną miłości rodzin  mimo, że chłopcy co chwila coś wymyślą.

Szczerze polecam tę książkę, naprawdę będzie wam się podobać ! Dla starszych i przede wszytskim młodszych czytelnikom.  Daje jej 3.5/5,bo była naprawdę miłą lekturą.

sobota, 8 listopada 2014

"Tajemnica znachorki"



Lubię czytać ambitne książki trudne tak, że nie raz muszę po kilka razy analizować jedno zdanie. Uwielbiam stawiać sobie wysoko poprzeczkę, bo wiem, że dzięki temu poszerzę moją znojomość o literaturze.
Czytam lektury, bo trzeba, bo należy. Czasami jednak na szczęście trafiam na książkę przy, której w końcu odpoczywam. .. Odpoczywam, tylko rano nie potrafię się dobudzić i chodzę jak lunatyk. Pozycja ta na nowo sprawiła, że nie mogłam się oderwać, z nerwami oczekiwałam co się stanie na następnej kartce i znowu zarwałam kilka nocy wierząc, że to dzięki książkom żyję.

Marta jest młodą dziewczyną, którą po śmierci jej rodziców wychowuje stara znachorka. Uczy ją ona wszystkiego co wie i potrafi, wierząc, że jej podopieczna nie dość, że uczy się wzystkiego pilnie ma ponad to dar, który może być jej błogosławieństwem lub przekleństwiem. Kiedy umiera jej opiekunka zostaje wezwana na zamek Wulfharta. Ma sprawić, by jego żona urodziła żywego potomka jeśli nie, utnie jej dłonie i stopy.
Młodziutka znachorka nie może już jej pomóc, jest za późno. Brzemienna rodzi martwe dziecko a Marta ucieka z zamku. Nie ma gdzie iść. Przybrana mama umarła, chałupka spalona. Do innych wiosek iść nie może, bo posądzą ja oczary. Nagle dotaje olśnienie i przyłącza się do osadników idących do Saksoni. Jednak to nie koniec jej kłopotów.

Jestem pod wrażeniem tej książki. Niczego jej nie brakuje. Jest miłość, bowiem Marta wzraca uwagę Chrystina. Rycerza postępującego iście według kodeksu rycerskiego, który  kryje głęboko w sobie tajemnicze, bolesne zdarzenie z przeszłości. Ponad to przybywa na potężny zamek Otta i jego żony Hedwigi, gdzie wylecza ich ciężko chorego syna, przez co zjednuje sobie po równo wrogów jak i przyjaciół. Zostaje też uwikłana w spór między Christianem a Randolfem, który zmierza do tragicznych zdarzeń. Jest to jednak dopiero początek problemów, z którymi przyjdzie się jej zmierzyć. W ich wiosce zostają odkryte złoża złota, co tylko pogorszy sytuacje.

Największym atutem tej lektury są bohaterowie.  Dzielny, honorowy Chrystian i jego giermek Łukasz, którzy nie mogą nie reagować na krzywdy czynione przez Randolfa, który zawsze bierze i robi co chce  o kodeksie wogóle nie pamiętając. Hedwiga inteligentna, odważna żona Ottona, która w czasach kiedy zdanie kobiety się nie liczyło, potrafiła wpływać na decycje męża i brać udział w politece, intrygach. Greta stara chłopka, która nie jeden razy powstrzyma osadników pzed dezyzjami wynikającymi tylko z strachu. I wielu wielu więcej.

Czasami wydaje mi się, że dobre książki nie my znajdujemy, ale one znajdują nas. Tak było i tym razem. Lekturę te miałam już kilka razy oddać do bibloteki, bo na półce leżała już długi czas. Coś jednak mnie natchnęło i sięgnęłam po nią. I nie żałuje ! Napisa lekko, z nagłymi całkiem niespodziewanymi zwrotami akcji. Intrygami, tajemnicami. Nie da się od niej oderwać !!

Pozycji tej daję 4.5 / 5, bo była świetną lekturą, ale nie wywróciła mojego światopoglądu, a ni też nie rzuciła aż tak bardzo na kolana.