niedziela, 31 lipca 2016

"Vitamin" i Bakuman 1"


Każdy z nas będąc dzieckiem miał jakiś pomysł, wizję na to kim będzie w przyszłości. W przedszkolu najpopularniejsze były zawsze księżniczki, piosenkarki, piłkarze, astronauci, rycerze,strażacy.
W Japoni wiele malców jak i nastolatków marzy o zostaniu mangaką. Przemysł anime i mangowy jest tam bardzo rozwinięty a ich specyficzne komiksy czytają prawie wszyscy, bo wiele jest również tytułów adresowanych do starszych odbiorców. Ostatnimi czasy ukazuje się na rynku wydawniczym dużo pozycji traktujących o tym marzeniu i drodze do jego realizacji. Wspomnę chociażby o "Psach na mangę" albo nie dawno przeczytanych przeze mnie "Vitamin" i "Bakuman 1".



Sawako jest zwykłą nastolatką. Chodzi do bardzo dobrej szkoły o wysokim poziomie, zakochany jest w niej od już od dłuższego czasu starszy chłopiec, Kauta, w domu nie ma żadnych a ona sama ma niedługo zdawać ważne egzaminy.  Niestety przez pewne zdarzenie z lubianej dziewczyny staje się pośmiewiskiem i obiektem okrutnych kpin i żartów. Nagła zmiana i brutalne traktowanie strasznie ranią dziewczynę, która w nikim nie może znaleźć oparcia. Czy odnajdzie w sobie wystarczająco siły, by sprzeciwstawić się oprawcą i zawalczyć o własne marzenia?

Tytuł ten bardzo zaciekawił mnie z powodu poruszanie przez niego ciężkiego tematu jakim jest  przemoc wśród rówieśników. Historia Sawako łapie nas za serce i wywołuje wiele emocji. Akcja zawiązuje się od pierwszych stron i z każdą przyśpiesza. Bliżej końca zwalnia ona, ale pełna jest przemyśleń bohaterki, które nam to wynagradzają. Kulimacyjny moment w tej mandze średnio przypadł mi do gustu. Gest wykonany przez Sawako wydaje mi się zbyt sztuczny wręcz śmieszny. Jest to jednak tylko moja osobista opinia. Kreska jest bardzo charakterystyczna i  przypadła mi do gustu. Idealnie oddaje gwałtowne emocje i zdarzenia. Naprawdę warto przeczytać ten tytuł, bo opowieda on o naprawdę poważnym problemie a artystyczny wątek w fabule  dodatkowo podnosi moją ocenę względem tej mangi.



Drugi tytuł, o którym chcę dzisiaj opowiedzieć jest całkowicie inny od "Vitamin". Radosny, pełen optymizmu i dostarczający nam wiele wiadomości o życiu mangaki, problemach, którym musi on sprostać i jak wygląda proces powstawania naszych ukochanych komiksów. Głównymi bohaterami są całkowicie odmienni chłopcy, który łączy marzenie o wydaniu własnego tytuły. Wybitnie uczący się i lubiany przez dorosłych Tagaki i inteligentny bądź nie będący orłem w kwesti ocen, niezwykle utalentowany artystycznie Mashiro.
Czy uda się im zrealizować swoje plany?

Od dłuższego już czasu nie czytałam tak sympatycznej i lekkiej mangi. Nie wywołuje ona może gwałtownych uczuć, nie skłania do większych przemyśleń, ale właśnie za to tak ją lubię! Można przy niej wspaniale odpocząć po trudnym dniu. Wspaniale wciąga ta  historia dwóch przyjaciół walczących o spełnienie swojego marzenia. W dodatku w tym tomie widać jak powoli zawiązują się też wątki miłosne, które mam nadzieję będą miłym uzupełnieniem fabuły. Podsumowując zapowiada się naprawdę ciekawa seria i już nie mogę doczekać się dalszych tomów!

środa, 27 lipca 2016

"Arabska żona"



Jedną z ważniejszych zalet ksiażęk, to moim zdaniem możliwość poznawania odmiennych krajów, kultur.
Wiele jest zakątków świata, które mnie fascynują, ale jednym z nich są kraje Islamskie.
W dzisiejszych czasach może wręcz nie wypada tak pisać, ale mnie zawsze intrygowała kultura Imperium Osmańskiego, Kalifatu Bagdadzkiego, muzułmańska Andaluzja. Obecnie wiele krąży sprzeczych wyobrażeń, plotek o codziennym życiu w społecznościach muzułmańskich  i dlatego może tak bardzo uwielbiam lektury je opisujące.

"Arabska saga" polskiej autorki Tanya Valko ( pseudonim absolwentki UJ, nauczycielki w Szkole Polskiej w Trypolisie, asystentki Ambasadora RP)  jest dość znaną serią, w której skład wschodzą "Arabska żona", "Arabska córka", "Arabska krew", "Arabska księżniczka", "Arabska krucjata" .Od dawna ona już za mną chodziła, ale była bardzo rozchwytywana, co też być może sprawiło , że tak bardzo chciałam ją zdobyć. Gdy po wielu trudach udało mi się ją dostać, byłam strasznie jej ciekawa i z niecierpliwością przeniosłam się do opisywanego przez autorkę Libii.

Dorota jest nieśmiałą, stroniącą od imprez nastolatką.  Swoją osiemnastkę pragnie jednak światować w pobliskiej dyskotece, gdzie wcześniej miała surowy zakaz chodzić. Poznaje tam Ahmeda, który od pierwszego spotkania podbija jej serce.Matka, przyjaciele, nawet obcy ludzie kręcą głową na tą relację, ale życie realizuje własny scenariusz i szybko po maturze zakochani biorą ślub. Szybka decyzja, która zmienia dramatycznie jej życie. Musi szybko nauczyć się spełniać wymagania męża, jego języka, ale i zostać zaakceptowaną przez jego rodzinę a to dopiero początek jej zmagań z odmienną kulturą.

Początek był naprawdę ciężki i rozczarowujący. Nastoletnia Dorota irytowała mnie, ale na szczęście im dłużej czytałam a ona "dorastała" zaczynałąm ją lubieć a już ostatnim rozdziałem całkowicie mnie zjednała.
Podobało mi się też, że przyglądaliśmy się jej małżeństwu w Polsce a dopiero później w Libi.
Na plus zaliczam też, że nie jest, to książka, która tylko krytykuje islamskie społeczeństwo i ciągle ubolewa nad statusem kobiet. Są tu chwile zachwytu bohaterki nad tym krajem, momenty spokoju i za to cenię tę książkę. Za ukazanie, też piękna i możliwości życia tam oraz bycia szczęśliwym czego dowodem mogą być kobiety z Poloni ; Baśka, Bożena.

Ciekawe było też skonfrontowanie życia na wsi i mieście, tak różnego w tym kraju. Akcja momentami szybka czasami, też wolniejsza co zaliczam w tym przypadku na plus, bo poza nagłymi zwrotami, też znalazło się miejsce na opisanie zwykłych dni powszechnych. Wspaniale ukazane są też postacie miejsowych kobietych. Jednych wyzwolonych jak Malika, ale i mniej jak reszta sióstr Ahmeda. Jest ich trochę przez co możemy przyjrzeć się ich odmiennych mentalnością,poglądom na świat, życie. Autorka pisze, też naprawdę ciekawie i wciąga nas niezawodnie w opisywany przez siebie, tak odmienny nam świat, czego nie spodziewałam się po tej ksiażce na początku.

Lekturę oceniam 3.5/5 i sięgnę z pewnością po dalsze tomy "Arabskiej sagi"

sobota, 23 lipca 2016

"Życie na pełnej petardzie czyli wiara,polędwica i miłość"



Przystępując do wyzwania inspirowanego plebiscytem portalu Lubimyczytac.pl z największym entuzjazmem i zainteresowaniem sprawdzałam jaką to książkę wybrano z kategorii "Biografia/Autobiografia/Wspomnienia".
Jest to jeden z moich ulubionych literackich rodzaji , więc bardzo mi  zależało, by wybrany został naprawdę dobry tytuł. Po zorientowaniu się, że jest nią "Życie na pełnej petardzie" nie byłam zawiedziona. Uwielbiam czytać wywiady i z największą przyjemnością, ale i ciekawością zasiadłam do lektury.

Ksiądz Jan Kaczkowski był bardzo orginalną osobą, której podejście do życia i poglądy nie raz mnie zadziwiały. Nie pochodził z tradycyjnej, wierzącej rodziny. Rodzice przyszłego duchownego głośno wyrażali swoją krytykę kleru a i on sam przeszedł chwilę buntu przeciw religii. Późniejsze jego losy, też nie są takie typowe, przewidywalne. Autentyczne, pełne różnych emocji tak samo jak i lektura tej książki. Momentami zabawna, kiedy indziej poważna, kontrowersyjna wręcz. Poruszająca zagadnienia wiary, życia, dojrzewania, powołania i przeciwności losu, ciepienia, bólu, śmierci.

Biografie mimo, że są jednymi z moich ulubionych rodzajów książek, to są bardzo specyficzne w odbiorze.
Inspirujące, wywołujące gamę emocji, ale nie najłatwiejsze w czytaniu. Są chwilami lekko nudnawe i ciężkie do przebrnięcia . Wywiady są na ogół mniej czasochłonne, ale i tu zdarzają niezbyt udane pozycje.
W przypadku "Życia na pełnej petardzie" na szczęście tak nie jest. Sama wciąż dziwię się jak szybko wciągnęłam  się w rozmowę między ks. Janem a Piotrem Żyłką. Już po kilku stronach nie miałam ochoty i siły odejść ani na krok od tej lektury.

Rozdziały o hospicjum Puckim bądź o chorobie księdza są pełne powagi, ale i przebijającej się nutki potymizmu, którego na stronnicach tej książki jest pełno. Lekturę tę mogę z pewnością zaliczyć do jednych z bardziej motywujących, jakie przeczytałam ostatnio. Jednym z ciekawszych wątków w tym tytule jest moim zdaniem poruszający tematykę, kontrowersyjnej bioetyki. Można się zgadzać bądź nie z jego poglądami, ale na pewno warto przeczytać.

Jedynie lekkie zastrzeżenie, coś co mogłabym zakwestionować, by nie tylko wychwalać ten tytuł to jedynie, że dziennikarz nie zadawał w tym rozdziale zbyt ostrych  pytań, które pewnie użyłyby osoby o przeciwnych poglądach. Oczuwałam, że podziela on zdanie księdza przez co nie poruszono kilku zagadnień, argumentów, na które ja niecierpliwie czekałam. Jest, to jednak tylko moja, osobista opinia

Bardzo przyjemnie czytało mi się tą książkę. Skłania ona do myślenia i porusza wiele ciekawych tematów.
Poruszyła mnie też informacja na okładce, że kupując ten tytuł wpieramy Puckie Hospicjum.
Naprawdę warto przeczytać i polecam ją  nie tylko osobom wierzącym, ale i tym o odmiennych poglądach.
Ja zaś oceniam tą lekturę wysoko, bo 4.5/ 5/

środa, 20 lipca 2016

"Buszujący w zbożu"



Są tytuły, o których dużo się słyszy.  Takie, które urosły wręcz do miana legend.. "Buszujący w zbożu" nie raz pojawiał mi się przed oczami na ogół łączony z naprawdę zachęcającymi opisami jak  : "kontrowersyjna lektura", "główny bohater stał się ikoną nastoletnich buntowników", "książka bardzo znana, wiele osób uznaje ją za najważniejszą lekturę młodości ". Brzmi intrygująco, więc korzystając z wolnego czasu na wakacjach postanowiłam przeczytać ją.

Holden jest nastolatkiem, który po raz kolejny został wyrzucony ze szkoły. Swoje oceny argumentuje  hipokryzją i nijakością tamtejszego życia i bezsensownymi zasadami. Ma on spotkać się z rodzicami w środę, ale postanawia uciec. Przez kilka dni planuje bez większego celu spacerować po Nowym Yorku.
Spotyka on dawnych znajomych jak i przypadkowych ludzi a wszystkie jego przygody są tylko preteksem do snucia przemyśleń, wspomnień na temat otaczającej go rzeczywistości,

Od dłuższego czasu nie miałam aż tak skomplikowanego zdania na temat jakieś ksiażki. Myśląc o "Buszującym w zbożu" odczuwam sprzeczne emocje. Na początku czytało mi się naprawdę ciężko.
Główny bohater irytował a jego ciągłe krytyki internatu czy  przyjaciół po prostu nudziły. Z czasem jednak jego przemyślenia zaczęły ciekawić a nawet bawić. Akcja trochę przyśpieszyła chociaż i tak nie można nazwać ją trzymającą w napięciu czy nie pozwalającą na odłożenie lektury.

W książce tej nie poszukiwałam jednak nagłych zwrotów akcji, ale swoistego manifestu. Niestety nawet jego zbytnio tu nie widać. Zamiast głośnego sprzeciwu, krytyki ówczesnych realiów życia bardziej widziałam marudzenie, znudzonego, bez ambicji nastolatka. Dopiero pod koniec zaczęłam dostrzegać trochę głębszy wydźwięk jego słów, ale to trochę za mało, zbyt delikatne jak dla mnie.

Na początku lektura ta była naprawdę nudna i uciążliwia, ale z czasem zaczęłam przekonywać się do niej.
Główny bohater zamiast irytować, zaczęłam wraz z nimi odczuwać ból, otaczający go bezsesn, dlatego nie mogę powiedzieć, że czas spędzony na czytaniu tej książki jest stracony. "Buszujący w zbożu" mimo kilku naprawdę sporych wad jak dla mnie, posiada osobliwy urok i za to go cenię.

Moje odczucia po lekturze jak wspomniałam na początku są naprawdę podzielone. Z jednej strony trochę się zawiodłam, bo po zasłyszanych opiniach spodziewałam się czegoś naprawdę wybitnego, wywrotowego a tego niestety się nie doczekałam. Z drugiej miło mi się czytało o włóczędze nastoletniego buntownika i przyglądało jego przemyśleniom, wspomnieniom. Nie wiem, być może to ja nie zrozumiałam tego manifestu, gdyż żyję w innych czasach, jestem młodą osobą. Powstrzymam się toteż  w tym wypadku od oceny.

Czy polecam? Z pewnością! Mnie nie przypadła ona do gustu i  nie zaliczę jej do książęk mojego życia, ale może w przypadku kogoś innego będzie przeciwnie? Dlatego myślę, że warto przeczytać tą książkę, by samemu ją ocenić. Co wy sądzicie o tej słynnej lekturze?

piątek, 15 lipca 2016

"Opowieść Panny młodej 1"



Od dłuższego czasu chodziła za mną ta manga. Wydana w większym formacie, twardej okładce. Tematyka też bardzo orginalna. Akcja osadzona jest bowiem w pobliżu Morza Kaspijskiego, XIX wieku.
Zaciekawiło mnie to, zwłaszcza jak orginalne jest to na temat mangi. Główną bohaterką jest młoda dziewczyna, wydana świeżo za mąż, dzięki której poznajemy  tradycje, styl życia i losy kobiet w tamtejszej społeczności. Pokładałam duże nadzieje w tym tomie i bardzo bałam się, żeby się nie zawieść ..

Amira nie jest już młodą dziewczyną. Ma 20 lat i jak na ówczesne standardy jest to bardzo późny wiek na zamążpójście. Jej małżonkiem okazuje się 12 letni Karluk. Jest to bardzo nietypowy związek, w który wielu powątpiewa. My tymczasem przyglądamy się jak nowa kobieta odnajduje swoje miejsce w rodzinie męża, zawiązuje nowe relacje. Pochodzi z innego plemienia, którego zwyczajami nie raz zadziwia innych. Głównym wątkiem jest jednak jak małżonkowie powoli poznają się wzajemnie i przekonują do siebie.

Przeczytałam już trochę mang, ale szczerze mogę przyznać, że ta jest najpiękniejszą jaką dotychczas miałam w rękach ! Kreska po prosty błyskawicznie porywa w XIX wiek w Azji Środkowej.
Pięknie narysowane stroje, tła, szczegóły, anatomia. Wszystko dopracowane na najwyższy, zachwycający poziom. Istna uczta dla oczu ! Amira zaś jest naprawdę ciekawą postacią. Charakteryzuje ją odwaga, samodzielność, wrażliwość a  jej  losy od początku nas ciekawią.

Fabuła nie obfituje w różne, dramatyczne zwroty akcji. Poszukujący ich, nie zachwycą się tym tytułem.
Jego zaletą jest właśnie  nieśpiesznie tocząca się historia, przenosząca nas w dawne czasy. Przyglądamy się  codzienności bohaterów,ich  prozaicznym czynnością takim jak gotowanie, polowanie. Nie brakuje w niej jednak romantycznych, pięknych momentów. Zachwycona jestem jak autorka zapoznaje nas z tak odmienną kulturą, dbając o różne szczegóły np. różnice między poszczególnymi plemionami.

Na uwagę zasługuje też bardzo staranne wydanie. Twarda okładka, większy formant, nawet strony są moim zdaniem lepszego rodzaju. Podoba mi się również okładka, która to zwróciła właśnie moją uwagę na ten tytuł. Pod koniec mamy też krótką notkę od autorki. O ile w większości tytułów jest ona nudna i niepotrzenma i ją pomijam, tu zatrzymałam się na dłużej. Jest naprawdę ciekawa! Opowiada o fascynacji Kaoru Mori Azją Środkową i dostarcza kilku ciekawostek odnośnie tego rejonu i historii opowiadanej w tej seri.

Jestem naprawdę zachwycona tym tomem i oceniam go 5/5 ! Naprawdę polecam nie tylko pasjonatom mang, bo jest to dość nietypowy tytuł i jestem pewna, że wielu osobom przypadnie on do gustu.

wtorek, 12 lipca 2016

"Notebook"



Od niedawna coraz bardziej skłaniam się do kryminałów i thrillerów. W większości trzymają w napięciu i  mają ciekawą fabułę.Nie zawsze oczywiście, ale w większości. "Notebook" zaciekawił mnie tym bardziej, że głośno było o nim kilka miesięcy temu.
Poza tradycyjną książką oferuje on bowiem powiązane z fabułą filmy, do odtworzenia na telefonie.
Zaintrygowało  mnie to  i z chęcią sięgłam po tą lekturę.


Radosław trwa w samotnym, monotonnym życiu prokuratora. Ciągle rozpamiętuje on stare szanse od losu na karierę, miłość, których nie wykorzystał. Pewien dzień odmienia jego życie o 180 stopni. Pod Piotrkowem Mazowieckim w dramatycznym wypadku ginie młoda kobieta. Śledztwo to zostaje przypisane właśnie jemu. Porusza go ta sprawa i postanawia za wszelką cenę odnaleźć bliskie osoby zmarłej.
Wydaje się bowiem, że nikt nie interesuje się jej losami. Jest to dużą zagadką tym bardziej, że pracowała dla znanych  gazet, tworzyła reklamy. Podejrzewa on, że wszystkie odpowiedzi na nurtujące go pytania znajdują się w notebooku, który miała przy sobie w chwili śmierci. Jego dysk nie jest na szczęście uszkodzony.
Przełożony  nie pozwala mu jednak na jego analizę  i postanawia zaryzykować, robiąc to nielegalnie.
Szybko zatraca sie w życiu ofiary, która skrupulatnie wszystko zapisywała i nagrywała. Okazuje się, że jest o wiele bardziej niebezpiecznie niż początkowo przypuszczał..

Styl pisania autora od razu wciągnął mnie w swój świat. Początek już nas zaciekawia, ale od momentu, gdy główny bohater zapoznaje się z notebookiem, nie mogłam się oderwać od lektury. Dawno nie czytałam tak magicznej książki, która od pierwszych stron podbiłaby moje serce. Szybka fabuła, pełna zwrotów akcji, to niewątpliwie największą zaletą tej lektury. Sekrety Dagmary ( tak nazywa się nieszczęśliwie zmarła kobieta) odkrywamy nieśpiesznie, powoli przez co napięcie ciągle rośnie.

Kolejną rzeczą, którą uwielbiam w tej książce, to bohaterzy. Charakteryzuje ich sarkastyczny humor, odwaga i zdecydowanie. Nie ma tu wywodów na cały rodział, co by należało zrobić, ale się boimy.
W dodatku są bardzo orginalni. Igor ; policjant, hazardzista o silnym,przywódczym charakterze i Bartek, miejscowy, przystojny ksiądz. Razem postanawiają stawić czoło niebezpieczeństwu i zobaczyć co krywa tajemniczy dysk.

Trójka przyjaciół,  to nie jedyne godne uwagi postacie. Ważną rolę odgrywa również Kamila. Nie chcę zbyt wiele zdradzić, by nie psuć przyjemności z czytania, ale dużo zamiesza ona w fabule .Dołącza ona do grona moich ulubionych kobiecych postaci z książek i naprawdę przyjenie czytało mi się fragmenty z jej udziałem.

Pomysł z filmami jest naprawdę ciekawy. Fajnie uzupełniają one fabułę, ale nie są one konieczne do jej zrozumienia. Nie wszystkie chciały się na moim telefonie otworzyć, ale jak wspomniałam ich znajomość nie jest bezwzględna do dalszego czytania. Na uwagę i pochwałę dla autora należy się stylizowanym na e-maile, dokumenty fragmentom. Zmieniona czcionka, obramówka. Drobnostki, które naprawdę cieszą czytelnika.

Ciekawy pomysł, zgrabnie poprowadzona fabuła,wywołująca u czytelnika różne emocjie, charakterystyczne postacie. Mnie ta ksiażka szczerze przypadła do gustu i oceniam wysoko 4/5.

piątek, 8 lipca 2016

"Jak zostałam bóstwem !? 5" i "Alicja w krainie serc"



Ostatnio będąc  w Katowicach,  nie mogłam powstrzymać się od zakupienia kilku mang. Na początek postanowiłam poczytać kilka "shoju" . Stałam się w taki oto spób posiadaczką  dalszego tomu przygód mojej ulubionej Nanami  i jej prób ratowania chramu. Drugą pożyczyła mi koleżanka, zaś wybrałam ją, bo ostatnio wiele osób wykorzystuje motywy z "Alicji w krainie czarów" i byłam ciekawa co z tego wyniknie.

Zaczyna się standardowo. Alicja wraz z siostą spędza niedzielne popołudnie na dworze. Przysypia ona na chwilę, ale jej sen jest niezrozumiały. Nie długo po tym dostrzega ona królika, który ( i tu zaczyna się cała odmienność) bierze ją na ramiona i przez magiczną dziurę przenoszą się do odmiennego świata.
Zwierzę okazuje się być naprawdę przystojnym młodzieńcem z króliczymi uszami, który od razu zakochuje się w naszej bohaterce. Wędrując po tej krainie Alicja dowiaduje się, że wszyscy ją uwielbiają.
Domyśla się, że świat ten odzwierciedla jej ukryte, lecz ogromne pragnienie miłości. W międzyczasie poznaje ona równie dziwne postacie jak Julusa Monreya pana wieży zegarowej, Blooda Dupre, który przewodzi mafi, Gowlanda właściciela wesołego miasteczka.

To co powiem będzie okrutne, ale prawdziwe. Tak słabej mangi jeszcze nie czytałam. Mam nadzieję, że jest tak, gdyż jest to pierwszy tom, w którym musimy poznać bohaterów, miejsce akcji. Mimo to nie potrafię wybaczyć temu tytułowi i nie sięgnę nawet z czystej ciekawości po część drugą. Przez 182 nie doszukałam się żadnej fabuły, ciekawego wątku z wyjątkiem wędrującej Alicji, która co chwila spotyka inną postać, która ratuje ją przed inną bądź z kimś walczy.
Kreska również nie przypadła mi do gustu i  czytanie tej mangi było dla mnie męczarnią i nudą.
Szczerze odradzam tą lekturę.

W świątyni Mikage jak wiernych nie było, tak nie ma. Nanami, która stara się jak najlepiej zasłużyć na tytuł bóstwa, postanawia zorganizować festiwal. Nie wszystkim w chramie pomysł ten przypadł do gustu, ale bez wyjątków włączają się do pomocy. Tomoe zgadza się  przygotować dziewczynę do jednej z głównych atrakcji wydarzenia, czyli pokazu tańca Kagura.  Między chowańcami ciągle jednak  dochodzi do kłótni.
Tomoe i Mizuki za skarby nie mogą się dogadać a do festiwali coraz bliżej...

Jest to już piąty tom z serii "Jak zostałam bóstwem?!". Lubię tę serię za jej lekkość i sprawne łączenie elementów yokai z wątkiem romansu. Nie jest to może najlepsza część, gdyż moim zdaniem były lepsze, ale nie jest też bardzo zła.  Podoba mi się pomysł z lekką rywalizacją między chowańcami,  nudziło mnie zaś ciągłe mówienie i kręcenie fabuły wokół festiwalu. Brakowało mi większych emocji, które nie pozoliłyby na oderwanie się od lektury, ale wybaczam to. W około 25 tomowej seri mogą trafić się lżejsze, spokojniejsze części i pełne dramatycznych zwrotów akcji, wywołujące morze emocji. Nie żałuję kupna tej mangi i już nie mogę się doczekać aż do rąk wezmę kolejną.

poniedziałek, 4 lipca 2016

"Carrie"



Wiele osób tak ma, że po przyjemnym zapoznaiu się z jednym tytułem tego autora pragnie przeczytać kolejny. Ja zawsze wtedy pełna jestem niepewności czy aby nie zawiodę się na nim.
Stephena Kinga trochę nie wypada nie znać. Wiele jego książek doczekało się znanych ekranizacji np. "Lśnienie" a sam nazywany jest królem literatury grozy. Ja poznałam go za przyczyną mojego wyzwania, by przeczytać wszystkie najlepsze książki ubiegłego roku z konkretnych  gatunków  wybranych przez członków portalu Lubimyczytać.pl. Zaraz po skończeniu "Bazaru złych snów" miałam ochotę na inną książkę z jego dorobku i wybrałam "Carrie", której kolejna ekranizacja pewnien czas temu wchodziła do kin.

Carrie White od początku swej edukacji była obiektem kpin i okrutnych żartów. Jej wyobcowanie i  samotność powiększała dodatkowo nieciekawa sytuacja w jej domu. Matka dziewczyny była bardzo konserwatywną, szaloną osobą na punkcie wiary. Wszędzie doszukiwała się diabła a w obronie właściwego postępowania nie zawachałaby się nawet przed zabójstwem. W szkole Carrie tymczasem zbliża się czas słynnego balu na zakończenie nauki. Jedna z prześladowczyń dziewczyny odczuwa wyrzuty sumienia i przekonuje swojego ukochanego, najpopularniejszego chłopaka w szkole, by poszedł z tą zagubioną dziewczyną. Mimo szczerych planów wieczór  ten przemienia się w piekło i na długo zapadnie w pamięć mieszkańcom Chamberlain.

"Carrie" jest jedną z bardziej znanych książek autora i często docenianą. Ja niestety zawiodłam się na niej.
Nie jest złą książką, bo odczuwa się w trakcie jej czytania pewien klimat katastrofy, cierpienia młodej dziewczyny. Wątek wyobcowania Carrie i jej odkrywania niezwykłego daru najbardziej mi się podobał.
Świetne ukazanie jej bólu z powodu presji rówieśników, ale i przywiązania do mamy, której obłędny fanatyzm jest powodem problemów. Za ukazanie jej odczuć i misternie skonstrowanycj bohaterów należą się brawa Kingowi, ale...

Do momentu balu podobała mi się ta książka, ale później... Akcja choć teorytycznie winna przyśpieszyć mnie się dłużyła jeszcze bardziej. Ciągłe przyrywanie akcji na miejsce artykułów, fragmentów ksiażek naukowych czy zeznań mnie osobiście denerwowało chociaż wielu osobom przypadło ono właśnie do gustu.
Według mnie spowalnialo tylko zdarzenia, opowiadając po raz drugi o tym sam i było całkowicie niepotrzebne. Pomijam już całkowity brak jakiegolwiek uczucia strachu w trakcie lektury.

Nie jest to zła książka, ale nie porwała mnie w swój świat. Początek był naprawdę klimatyczny, ale środek dłużył się strasznie...  Końcówka sama nawiązywała jeszcze do tego co w początkowych rozdziałach mi się podobało. Spodziwałam się naprawdę dużo po przeczytaniu "Bazaru złych snów", ale niestety rozczarowałam się. "Carrie" jest moim zdaniem dużą słabszą lekturą i gdybym od niej zaczęła moją znajomość z tym autorem zraziłabym się na długo. Oceniam ją też dosyć nisko, bo 2/5.

sobota, 2 lipca 2016

"Służąca przewodnicząca "



Moje gusta są bardzo osobliwe. Zwłaszcza, gdy chodzi o filmy, książki czy właśnie anime. Moja koleżanka bardzo nalegała, abym zapoznała się z tym tytułem. Słysząc słowo "shoujo", słodkie i przystojny bohater, odrazu zapalił mi się w głowie znak ostrzegawczy. Poczytałam o nim trochę w internecie. Jest jednym z bardziej znanych przedstawicieli gatunku mang i anime dla dziewcząt. Większość moich ulubionych tytułów to seinen ( dla mężczyzn) i shounen (dla chłopców), ale stwierdziłam, że wypada znać i ten tytuł z innej kategorii, tak oto spędziłam z nim kilkanaście wieczorów.

Misaki Ayuzawa jest ambitną dziewczyną. Zostaje wybrana pierwszą kobietą-przewodniczącą liceum Seiki.
Charakteryzuje się niebywałą ambicją i pracowitością. Wymaga dobrego zachowania od uczniów swej szkoły i rygorystycznie tego przestrzega. Nie jestt przez to uwielbiana przez męską część szkoły, która należy do większości. Jest jednak szanowana i poświęca wiele serca, czasu i siły społeczności szkolnej. Bez zastanowienia przyśpiesza każdemu na pomoc. Pragnie również  wspomóc swoją niezbyt zamożną rodzinę i podejmuje się pracy jako kelnerka. Nie byłoby to nic szczególnego, gdyby nie fakt,że służbowym uniformem jest strój pokojówki. Wstydzi się tego, gdyż lęka się, że wydanie się tego,  podburzy jej status i autorytet przewodniczącej. Usui najpopularniejszy chłopiec w szkole, będący mistrzem w każdej dziedzinie począwszy od sportu przez szachy i gotowanie przypadkiem odkrywa tajemnicę Misaki. Czy zachowa ją dla siebie? Jakie będą konsekwencje tego? Jak rozwinie się relacja między nimi?

Moje odczucia zgadzają się z tym czego domyślałam się przed włączeniem pierwszego odcinka. Jest to typowe anime dla dorastających dziewcząt. Ma tradycyjną fabułę o miłości ( romantyczny chłopiec, romans prawie że od pierwszego wejrzenia) również kreskę ( wysokie, bardzo szczupłe postacie, słodkie twarze a kształt kobiecej i męskiej zbyt się nie różni).
Zwrotów akcji prawie  nie ma. Tylko raz na 10- 15 odcinków dzieje się coś naprawdę trzymającego w napięciu. W większości jest to miły, radosny tytuł. Nic ambitnego, z przekazem albo wywołującego gwałtowne emocjie.

Bohaterowie,bo  to od nich po fabule najwięcej zależy czy dana produkcja przypadnie nam do gustu albo nie są idealnym przedmiotem na dłuższą dyskusję.
Misaki jest moim zdaniem jedną z lepszych kobiecych postaci z anime, które dotychczas oglądałam. Uparta, potafiąca poświęcić wiele dla drogich jej osób. Pomocna i odważna. Trochę iryrujące było, że większość z drugoplanowych  męskich bohaterów od razu się w niej zakochuje, ale taki urok shoujo nic na to nie poradzę. Usui...  On znowu straszliwie działał mi na nerwy. Zbyt idealny, istny książe z bajki. Moim zdaniem autorka mangi ( na niej oparta jest historia anime) mogła przypisać mu choć jedną rysę, niedociągnięcie, wadę, która uczyniłaby go bardziej "realnym".

Sama historia relacji Misaki i Usui też jest  jak dla mnie zbyt słodka, żywcem wyjęta z bajek. Nie ma między nimi żadnej kłotni mimo, że dziewczyna nie raz krzyczy na chłopca, narzeka na niego. Przez 26 odcinków nie dzieje się też nic szczególngo w relacji między nimi. Momentami atmosfera się zagęszcza, ale szybko całe napięcie, klimat się rozpływają i nic szczególnego nie zachodzi. Podobała mi się idea rywala dla "Pana idealnego", ale i tu się zawiodłam, gdyż nie wywołała żadnych tak brakujących mi emocji.

Nie jest to zła seria, bywają gorsze. Nie jest jednak żadnym przełomowym tytułem, którego wstyd nie znać. Jest popularna w swym gatunku, ale jest wiele lepszych moim zdaniem choćby uwielbiana przeze mnie "Jak zostałam bóstwem?!".  Fani  shoujo raczej nie powinni się boleśnie zawieść. Reszczie odradzam, szkoda czasu na przeciętne romansidło, kiredy wokół tyle ambitniejszych, bądź lepiej oddających własne gusta serii.
Przy decyzji czy sięgnąć po tą serię albo nie, będą głównie decydować własne preferecjie, ja zaś oceniam nie za wysoko, bo 2.5/5