wtorek, 24 lutego 2015

"Nakarmić wilki"



Są książki, których największym atutem jest atmosfera. Czytając je wydaje mi się, że sami jesteśmy w miejscu, w którym dzieje się akcja. Za dużo się nie dzieje, ale coś trzyma nas przy czytaniu. Powoli śledzimy co się dzieje z bohaterami. Pod koniec odkładając lekturę na półkę, wydaje nam się, że coś jakby odeszło i nie powróci...

Kasia jest młodą kobietą, która na czas pisania pracy doktoranckiej wyjeżdża w Bieszczady, by zbierać informacje oraz obserwować swoją największą pasje życia  - wilki. Zamieszkuje z dwoma mężczyznami : Klunejem i Olgierem. Warunki można opisać jednym słowem straszne. Brak wody, prądu.
Wokół jest jednak las i jego mieszkańcy, którzy dla tej trójki są najważniejsi. Miejscowi są nieufnii i wrogo nastawieni nie tylko do wilków, ale i większości do Katarzyny. Pierwszego dnia już naraża się ważnej osobowości a i jej charakter jest specyficzny. Wie jedno, dla swoich ulubieńców jest w stanie zrobić wszystko.

Bardzo lubię podróże. Dalsze za granicę, ale i bliższe po Polsce. Moim od lat największym marzniem są Bieszczady. Książka ta była, więc dla mnie w sam raz. Nie śpiesząca się akcja i piękne opisy, w dodatku nie zadługie. Bardzo polubiłam też główną bohaterkę. Niestandardowa i zadziorna. Silna i wytrwała. Nie przejmująca się tym co inni pomyślą. Miejąca w życiu cel i dążąca do niego.

Wszystko a bynajmiej większość rzeczy ma swoje słabe i mocne strony. Pozycja ta również je posiada. Wątek specyficznej więzi łączącej Kasię z jednym mężczyzną jest troszke moim zdaniem za słabo poprowadzony. Czegoś mi brakuje. Głębszych opisów uczuć? Więcej wydarzeń, które pokazałyby nam go dokładniej? Wiele rzeczy jest wogóle nie wyjaśnionych, ba nawet nie zaczętych. Nie wiemy m.in co skrywa Olgier i dlaczego główna bohaterka nasi tatułaż, który dużo dla niej znaczy. Ostatnia scena też jest zbyt powierzchownie potraktowana. Choć wydawać  by się mogło pełna uczuć, autorka wogóle nie postanowiła popracować nad nią i jak nagle się zaczęła tak nagle się kończy.

Wydaje się, że minusów jest tak dużo. Nie dajcie się jednak zwieźć wrażeniu, że niby nie warto jej czytać. Mnie spodobała się, ale jako lekka lektura o nietypowym temacie. Jeśli będzicie szukać w niej jakiegoś głębszego dna to możecie się troszkę zawieść.

Oceniam ją na 3/5 i polecam wszystkim, których ciekawią Bieszczady.

sobota, 21 lutego 2015

"Bogowie, groby i uczeni"



Każdy ma jakiś ulubiony przedmiot w szkole. Jego lekcje wydają się jakoś szybciej przemijać niż inne.  Każda słabsza ocena wydaje się być własną, ogromną tragedią mimo, iż taka sama z innych przedmiotów jest satysfakcjonująca. Dla mnie takim przedmiotem jest z pewnością historia, którą uwielbiam.  Lubię uczyć się jak żyli  dawniej ludzie. O sobach, które swoim życiem kształtowały losy świata. Zastanawiać się czy sama podjełabym taką decyzję jak dana postać historyczna. To jest moja pasja, którą chce pogłębiać i stawać się w niej coraz lepsza. Cóż może być lepsze niż czytanie książek traktujących właśnie o tej dziedzinie?

Książka ta opowiada o archeologi. O odkrywaniu korzeni naszego świata. Mnie ( i wszyskim tym pasjonatą, którzy poświęcali temu swoje życia) wydaje się, że bez znajomości naszych korzeni daleko nie dojdziemy. Historia uwielbia się powtarzać. Ludzkość wciąż powiela błędy przodków, nie raz doprowadząc tym do tragedi. Odkrywając przeszłość możemy zobaczyć jak wielki trud wymagało zbudowanie pierwszych cywilizacji, zaczątków świata, w którym żyjemy. Wielu ludzi zostawia wygodne życie i walcząc z przeciwnościami losów, trudnym klimatem odkrywa rzeczy, o których dotychczas tylko śniliśmy. O tych odkrywcach i ich znaleziskach traktuje ta książka. Opowiadając w sposób lekki i przyjemny, co nie znaczy, że pobieżnie i bez znajomości tematu.

Jak wcześniej mówiłam, kocham historię. Jest ona ogromna i każdy może znaleźć wiek, czas, kraj, o którym lubi się uczyć. Również i taki, który idzie mu opornie. Mnie trudnobyło  się uczyć o Starożytności, przede wszystkim z powodu dużych dat i temu, że im są mniejsze tym młodsze. Po lekturze tej mogę jednak stwierdzić, że zmienił się mój punkt widzenia. Storożytne cywilizacje mogą być ciekawe a ich odkrywanie jeszcze bardziej. Przygody związane z wykopaliskami są napewno szczegółami, które dodają tej książce niepowtarzalnego charakteru i łatwości w czytaniu.

Książka ta podzielona jest na pięć ksiąg, każda mówiąca o innej cywilizacji, położonej w innym miejscu na świecie np. księga posągów czy  księga wież. Mnie najbardziej podobała się ta druga. Dotychczas nie zwracałam zbyt wielkiej uwagi Babiloni, tu zaś zaciekawiła mnie i skradła me uczucie.

Autor we wstępie radzi jak czytać tą książkę. By nie zaczynać od pierwszych stron, lecz od od  85. Jest ona słuszna, ale ja chciałam po swojemu i zaczęłam od pierwszej. Umęczyłam się tylko, by przyznać rację autorowi. Czasami warto posłuchać innych...

Lekturze tej daję 5/5, bo dobrze się ją czyta, poucza i zaraża pasją do Starożytności.

wtorek, 17 lutego 2015

Ferie zimowe 2015 rok.

Wszystko w życiu się zaczyna i kończy. Jedne rzeczy się nam dłużą a inne nie wiadomo nawet kiedy przeminęły. Ferie są chyba przez każdego ucznia wyczekiwane z nieposkromioną radością. Od dawna je  planujemy, wyliczamy co będziemy robić. Czekałam na nie, odpoczęłam  w czasie ich trwania i nawet nie wiem, kiedy minęły. W drugim tygodniu ich trwania byłam na zimowisku z harcerstwa  i nie miałam możliwości pisać na blogu. Wróciłam z wyjazdu szczęśliwa i pełna energi, bo  harcerstwo jest jednym z moich życiowych akumulatorów. Skończyła się już zabawa, przedem mną nauka, ale i i przyjemności jaką  napewno jest pisanie na moim blogu. Teraz znów mogę dzielić się z wami moimi przemyśleniami, pasjami a przede wszystkim opiniami o przeczytanych książkach. Mam nadzieję, że miło spędzimy czas :-)

niedziela, 8 lutego 2015

"Momo" i wyjazd.



Wiele osób mówi mi, że czasami wracając do niektórych książek widzimy więcej, niż kiedy po raz pierwszy je czytaliśmy. Najlepszym przykładem, który od razu przychodzi mi do głowy, jest ta książeczka. Była jedną z moich pierwszych samodzielnie przeczytanych książek. Teraz powtórnie wzięłam ją do rąk, ponieważ jest moją lekturą na konkurs. Widzę, że z biegem lat zauważamy więcej, na inne rzeczy zwracamy uwagę niż za pierwszym razem.

Pewnego dnia w małym miasteczku pojawia się dość dziwna dziewczynka. Ubrana w za duże i pocerowane ubrania, nie miejąca żadnego opiekuna. Nie potrafiąca liczyć ani za dobrze czytać a ponadto posiadająca orginalne imie Momo. Mieszkańcy postanawiają jej pomóc, ale ona nie chce opuścić miejscowości i zamieszkuje w starym amfiteatrze. Posiada ona niepowtarzalny dar - potrafi naprawdę słuchać. Ludzie przychodzą do niej ze swoimi problemami a po wizycie  zawsze dostrzegają jakieś dobre wyjście z obecnej sytuacji.
W mieście zjawiają się też szarzy panowie. Mało kto poświęca im uwagę, lecz to jest ich planem.
Działają w tajemnicy, nierozpoznawalni. Dziewczynka jest dla nich bardzo silnym zagrożeniem. Zaczyna się wyścig,  w czasie którego ważą się losy wszystkich ludzi.

Najczęściej podchodzę do lektur z nie bardzo wesołym nastawieniem. Mam inne książki do czytania, które już długo czekają na swoją szanse a tu nagle muszę czytać to na co nie zawsze mam ochotę. Są wyjątki i napewno "Momo" do nich należy. Za drugim razem wiedziałam jak się skończy, ale to wcale nie odbierało mi przyjemności czytania. Wiele szczegółów, nad którymi cześniej za bardzo się nie zastanawiałam, teraz wydawały mi się godne do poświęcenia im czasu, do zwolnienia i cieszenia się nimi. Choć książeczka ta nie była zamierzona, to jednak miło mi się ją czytało.

Książka ta nie ma ściśle określonego czasu ani miejsca. Jest bajką, która tak naprawdę po części wydaje  mi się prawdą. Może nie spotkamy szarych panów na mieście, ale ich tak jakby ich  działania widzimy na codzień.
Widzimy i .... Lektura ta jest adresowana w prawdzie dla dzieci, ale wydaje mi się, że wielu dorosłym naprawdę by się spodobała. Trochę bajkowa oraz  smutna, dająca do pomyślenia.

Choć  namieszała mi w cztelniczych planach, to czytanie jej było miłą przerwą wśród poważnych książek. Daję jej 3.5/5.

Pierwszy tydzień feri już za mną. Czas tak szybko mknie.. W drugim tygodniu ( 9- 15 luty) jadę już na trzecie zimowisko z harcerstwa. Czasie jego trwania nie będę mogła pisać recenzji, ale jak wrócę postaram się nadrobić tą przerwę :-)

czwartek, 5 lutego 2015

"Czas na miłość"



Niektóre motywy w filmach pojawiają się bardzo często np. czytanie w myślach, spełnianie marzeń.
Wydaje się nam, że nic nie może nas już zaskoczyć. Do nowych pozycji traktujących o nich podchodzimy z rezerwą. Co może nas bowiem jeszcze  oczarować ? Czasami jednak pojawiają się perełki, których żal nie zawuważyć i przegapić. Pokazujące, że poprowadzenie tematu z pomysłem, orginalnością i wyczuciem może skraść nasze serca...

W 21 urodziny tata Tima ujawnia synowi  tajemnicę. Wszyscy mężczyźni w rodzinie mogą podróżować w czasie. Chłopiec z początku nie wierzy, ale kiedy okazuje się to prawdą staje przed pytaniem : "Jak wykorzystać ten osobliwy dar ?". Postanawia użyć go, by znaleźć miłość życia. Przypadkiem poznaje Mary, w której zakochuje się od pierwszego spotkania. Musi wytężyć siły, by zdobyć ukochaną w czym pomocna jest możliwość zmienia wydarzeń. Z czasem jednak na własnych próbach i błędach odkrywa, że czas jest naszym wpólnym i największym skarbem, którego wykorzystanie tylko od nas zależy.

Muszę przyznać, że ten film starsznie przypadł mi do gustu. Zabawny, ale i wzruszający, stawiający przed nami pytania, przed którymi trudno się uchylić. Bardzo polubiłam Tima, który co prawda ma niebywały dar wpadania w kłopoty, ale wykorzystywnie zmieniania wydarzeń, by pomóc innym a nie tylko sobie samemu zasługuje na pochwałę. Polubiłam też innych bohaterów  dziwną i szaloną siostrę Tima - Kit Kat oraz  tatę, który przekazuje synowi nie tylko porady co do podróży w czasie, ale i swój sekret szczęścia.

Każdemu zdarzają się drobne błędy, potknięcia. W "Czas na miłość" też kilka jest. Podróże w czasie logicznie łączą się zawsze z komplikacjami. Tu również się one pojawiają. Powroty do przeszłośći, by odkręcić wcześniejsze próby, trochę mnie męczyły, ale nie można być idealnym. Nie zrażajcie się tym, bo nie to jest w tym filmie najważniejsze.

Tej pozycji daję 4/5, bo bardzo dobrze się ją oglądało, ale nie zaskoczyła mnie całkowicie.

niedziela, 1 lutego 2015

"Bajki robotów"



Mówi się, że do niektórych książek trzeba dojrzeć. Jestem młodą osobą, więc jeszcze za bardzo nie mogę stwierdzić czy to prawda. Moja przygoda z tą książeczką  przeczy jednak tej regule. Po raz pierwszy sięgłam po nią jak byłam całkiem mała. Miałam wtedy około 9 lat. Nie rozumiałam jej i odłożyłam po kilku rozdziałach.
Nie dawno przydarzyła mi się okazja, by po nią sięgnąć. Właściwie to dwie, bo zmuszona jestem ją czytać po raz drugi, ponieważ jest moją lekturą tym razem szkolną. Upływ lat nic  nie zmienił a książka ta wciąż jest dla mnie niezrozumiała zaś moje odczucia względem niej są zdecydowane i bezlitosne.

Lektura ta jest zbiorem kilkunastu bajeczek, których bohaterami są roboty i momentami ludzie.
Maszyny te czują i zachowują się całkowicie jak my a zamieszkują niezliczone rzesze planet w kosmosie.
Ich państewka również przypominają ludzkie. W jednych żyje się dobrze, w zgodzie i pokoju, zaś w innych panuje król, którego pomysły nie raz kosztują poddanych wiele cierpień. Jednego pasją są wojny, inny zaś panicznie boi się, że ktoś mu zaszkodzi i potrafi kazać zabijać bezbronnych, bo wciąż pamięta pewną wróżbę. Przygody bohaterów są nie raz dziwne np. wyścig w stawaniu się mniejszym.

Rzadko, kiedy liczę ile rodziałów zostało mi do skończenia książki. Tym razem byłam po prostu zmuszona.
Lektura ta jest straszna ! Nazwy planet i bohaterów nie da się wypowiedzieć a co dopiero zapamiętać.
Postacie uwielniają ucinać sobie pogawędki o różnych maszynach a zwłaszcza jak one działają i są zbudowane. Wogóle nic nie trzymało mnie przy czytaniu i chętnie bym je porzuciła, gdyby nie to, że to lektura na konkurs polonistyczny, na którym bardzo mi zależy zwłaszcza,, że dotarłam do wojewódzkiego etapu.

Może nie jest ona adresowana właśnie do takich odbiorców jak ja. Być może tylko dla pasjonatów tego gatunku literatury, którzy rozumieją i lubią monologi bohaterów. Dla mnie i osób, które pytałam czy też mają takie odczucia względem tej książki, jest ona udręką a wogóle nie przyjemnością.

Moja ocena to zarazem najniższa jaką dałam na tym blogu. Jest nią 1/5.

Jestem bardzo ciekawa, czy wy moi czytelnicy też macie takie wrażenia względem tej książeczki?
Opowiedzcie o tym w komentarzach :-)