środa, 14 czerwca 2017

Włochy


Niestety, przez ostatni czas nie pisałam nic na blogu. Miała na to wpływ końcówka roku, ale również przygotowania i sam wyjazd do Włoch ! Od zawsze marzyłam, aby odwiedzić ten tak fascynujący kraj.
Miejsce, w którym historia wyłania się z każdego zaułka i wydaje się nie być miejsca, które nie skrywałoby jakieś opowieści.


Sam wyjazd trwał 9 dni, lecz w jedną stronę jechaliśmy około 12 godzin. Cóż, nie powiem,  było to męczące. Jak dla mnie wizja miejsc, które odwiedzę była jednak tak kusząca i łagodząca, że byłam w stanie znieść wszystkie niedogodności. Pierwszym miejscem, które zwiedziliśmy była Padwa. Przepiękne miasto z klimatem. Znane głównie dzięki postaci Św. Antoniego, którego to bazylika przyciąga wielu pielgrzymów i turystów. Byliśmy tam około dwóch godzin, ale jak dla mnie to stanowczo zbyt mało. W ogóle przebywając w  większości miast podczas tej wycieczki czułam niedosyt i pragnęłam powrócić jeszcze raz.


Po południu przybyliśmy do naszej miejscowości. Było to urocze San Mauro Mare.
Jego główną osią jest turystyka, toteż niczego tam nie brakowało. Spokojna plaża, wiele pizzeri, miejsc, w których miło można spędzić czas. Niedaleko ( z 10 - 15 minut spokojnego spaceru) znajdowało się Gatteo a Mare. Większe i bardziej tętniące życiem. Na okrągło coś się tam działo, raz jakaś potańcówka, to znowu festyn,kiedy indziej koncert. Dwa przyjemne miasteczka, do wyboru wedle preferencji. Jedno dla ceniących spokój, drugie dla osób, co ciągle muszą być w wirze zdarzeń.





Pogoda dopisała niezwykle. Była to sama końcówka maja i początek czerwca, więc było bardzo ciepło ( zwłaszcza w porównaniu z tegoroczną pogodą w mojej Ojczyźnie), ale jeszcze nie upalnie.
Niedaleko znajdowało się państwo-miasto San Marino, gdzie udaliśmy się na wycieczkę. Położone wysoko, toteż rozciągał się stamtąd niezwykły widok. Zakochałam się w jego zabytkowej zabudowie i nieśpiesznej atmosferze. Obok było Mirini, gdzie spodobało mi się centrum oraz pamiątki po Imperium Rzymskim, które od dziecka mnie fascynuje. Do Cesenatico , którego port projektował sam Leonardo da Vinci, udaliśmy się wieczorem. Przepiękne łódki, wiele romantycznych restauracji i niepowtarzalny urok, to jego zalety.




Być we Włoszech i nie zahaczyć o Rzym? Byłoby to dla mie nie do wybaczenia. Był to punkt programu, który głównie przekonał mnie do tego wyjazdu. Jednak rozczarowałam się.. Dla tego tak pełnego zabytków miasta, historii wartych pochylenia się nad nimi , jeden w dodatku niepełny dzień, to zdecydowanie za mało. Zdecydowanie.... Nie mogę jednak, nie przyznać mu niepowtarzalnego uroku, którego nie oddadzą zdjęcia.











Rzym, to też Watykan. Od niego zaczęliśmy nasze zwiedzanie. Udaliśmy się na audiencję generalną. Wprawdzie musieliśmy czekać w długiej kolejce, ale potem mieliśmy możliwość ujrzeć z daleka Ojca Świętego i przebywać na placu Św. Piotr, który robi monumentalne wrażenie. Niestety w konsekwencji nie dane mi było zwiedzić Bazyliki Świętego Piotra, nad czym bardzo rozpaczam i ciągle żałuję. Można było ją zwiedzać dopiero za 3 godziny, my zaś nie mieliśmy tyle czasu. Jest to wielki ból dla mnie, już nie wspominając o Kaplicy Sykstyńskiej, Muzeum Watykańskim czy też ogrodach. Mam, toteż kolejny powód, aby powrócić do Włoch.


Nie tylko jednak zwiedzaliśmy zabytki. Dwa dni spędziliśmy też w wielkim Parku Rozrywki Mirabilandii.
Był to miły przerywnik. Nie jestem wielkim pasjonatem takich miejsc, ale tym zachwyciłam się.
Zaprojektowany z pomysłem ( moje serce skradł kawałek stylizowany na Dziki Zachód i w takim klimacie dom strachów z aktorami), gdzie każdy znajdzie miejsce dla siebie. Spragnieni adrenaliny znajdą ją na iSpeed oraz Katun, bądź Oil Towers . W Niagara Falls zostanie się porządnie zmoczonym, na diabelskim młynie odpocznie. Jest tam kilka skwerków, gdzie w przyjemnej atmosferze można odetchnąć od silnych wrażeń. Jest też wiele atrakcji dla młodszych osób. W dadatku jest tam również park wodny, ale otwierano go po naszej wizycie, toteż nie mogę o nim opowiedzieć.




Miastem, które całkowicie uwiodło mnie jest ( co wcale nie jest dziwne) jest Wenecja. Przepiękne kanały, urokliwe uliczki, piękny plac Św. Marka oraz tego patrona Bazylika, która jest najpiękniejszą, w jakiej dotychczas byłam , pałac Dożów. Spacerując tam nie dało się nie uciec myślami ku przeszłości, karnawałowi czy zwykłym romantycznym westchnieniom.




Był to wspaniały czas. Odpoczęłam, zwiedziłam wiele miejsc i poznałam kolejny kraj. Dowiedziałam sie też, że muszę jeszcze raz odwiedzić to państwo. Ponownie Rzym, po którym czuję niedosyt i Wenecję,  w której się zakochałam. W dodatku marzę jeszcze o Mediolanie, Pizie, Florencji, Sycyli, Pompejach. Ciągle tyle wspaniałych miejsc przede mną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz