niedziela, 25 grudnia 2016

"Najgorszy człowiek na świecie"



Dobra książka to jaka? Nie jestem wybitna w pisaniu definicji albo tekstów leksykalnych, lecz w trakcie lektury "Najgorszego człowieka na świecie" pytanie owe nie dawało mi spokoju. Czy jest nią ta, którą świetnie się czyta, nie pozwala odejść ani na minutę od siebie? Może kontrowersyjna? Skłaniająca do refleksji i zadająca pytania? A może trudna, którą rozumie się pod sam koniec i klęka przed geniuszem autora? Zastanawiałam sie, jak bardzo przydałaby mi się taka jasna, klarowna regułka, nie za długa, nie za krótka. Jak bardzo pomocna byłaby przy pisaniu recenzji, bądź ogólnym rozmyślaniu nad ostatnimi książkami a zwłaszcza tymi, które wywołują tuzin emocji i sami nie do końca jesteśmy pewni co o nich myślimy, "Najgorszy człowiek" właśnie do nich należy..

"Jestem alkoholiczką i narkomanką". Zdanie, które nie mogło przejść przez usta Krystynie. Jakim cudem ona, inteligentna, zadbana, dobrze zarabiająca kobieta może mieć ten sam problem co brudny, śmierdzący, bezdomny spod mostu? Jakie to śmieszne, nielogiczne, prawda? W pewnym momencie nasza bohaterka postanawia jednak zmierzyć się z demonami przeszłości oraz swoimi uzależniami. Nie jest to prosta droga usiana różami. Zwłaszcza, gdy trzeba sprawnie kamuflować swoją nieśmiałość, brak odwagi, pewności siebie. Cały czas mieć w zanadrzu ciętą ripostę, posiadać rozległą wiedzę i przede wszystkim być "wyluzowanym"... Alkohol i joint. Magiczne kredki czyniące świat piękniejszym. Nic nie jest jednak za darmo na tym świecie  i Krystyna postanawia spłacić swój dług. Czy źródło jej wszystkich problemów, to tylko owe "lekarstwa"? Rozpaczliwa walka, której stajemy się obserwatorami.

Złość, rozpacz, zwątpienie,przygnębienie czy nagła euforia, to mały wycinek uczuć z jaki mamy do czynienia w trakcie lektury. Książki nie łatwej, bądź przyjemnej, powiedzmy to sobie na samym początku. Wiele jest w niej momentów, gdy mamy wielką ochotę odstawić ją na półkę i zrobić przerwę od bólu, który wręcz wylewa się z jej stronnic. Nie mogę tej powieści zarzucić bezwyrazowości z pewnością. Ten kogel uczuć, ich ogromy miks sprawia, że choć brak jej szybkiej akcji ( w ogóle jest ona lekko specyficzna) nie możemy się od niej oderwać. Chwila przerwy, swoją drogą jest czasami jednak niezbędna. W celu ochłonięcia, przyswojenia treści...

W książkach wiele zależy od głównego bohatera. Jeśli go polubimy, zaczniemy odczuwać jego problemy jak własne, to można zaliczać lekturę już do udanych. W odwrotnym przypadku...  Tylko wyjątkowe przymioty są w stanie ją uratować ( albo grono głównych bohaterów). W przypadku, kiedy postać jest z gatunku tych tragicznych, skłaniających do współczucia, kiedy przyglądamy się jej rozpaczy, problemom i częstym upadkom, sprawa jest skomplikowana. Nie mogę powiedzieć, że polubiłam Krystynę, gdyż to słowo nie oddaje do końca  moich myśli i uczuć, gdy myślę o niej. Współczułam jej, zwłaszcza widząc jak wielki ma potencjał. Nie irytowały mnie jej upadki, jak nie raz mi się zdarza z bohaterami. Moim zdaniem autorka włożyła dużo pracy w jej ukształtowanie. Wysiłek nie poszedł na marne.

Główną tematyką jest alkohol i narkotyki. Wokół nich kręci się fabuła, tak na prawdę. Nie do końca jednak..  Za tematyką o wychodzeniu z nałogu, ukryta jest opowieść o nieśmiałości, braku wystarczającej siły,  radości, wiary w samego siebie. Moim zdaniem jest to naprawdę rzeczywiście i wspaniale oddane.
Autorka opisuje to z wielkim wyczucieniem i ogromnym ładunkiem emocjonalnym, lecz również metorycznym. Wiele można z tej lektury wynieść, naprawdę dużo. Chyba, to jest główną zaletą..

Moja ocena to 5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz