piątek, 20 maja 2016

"Niewinność zagubiona w deszczu"


Każdy zna powiedznie, że "książki nie ocenia się po okładce", mimo to wielu znanych pisarzy przyzna, że zwracający uwagę, intrygujący tytuł to już połowa sukcesu, by ktoś sięgnął po twoją powieść.
Sama mogę być tego dowodem. Przeglądałam różne lektury w księgarni, gdy rzuciła mi się ta książka w oczy.  Tytuł ten wraz z okładką niezwykle współgrał przekonując mnie do kupna.
Uległam ciekawości i tak poznałam historię siostry Consueli.

Consuela przybywa do prowincji Barcelony jako nowa przeorysza.  Zastaje ona klasztor będący w istnej ruinie. Miejscowa wspólnota nie dość, że zaniedbana to w dodatku tracąca sens swego bytu.
Siostrzyczki zajmowały się dotychczas posługą chorym, ale standart prowadzonego przez nie szpitalu wiele lat temu już stał się strasznym zaś tamtejsza ludność woli hospitalizować się w pobliskiej Barcelonie.
Przeorysza jest jednak pełną wiary, siły i bogatą w pomysły osobą i szybko wymyśla nowy charyzmat dla jej podopiecznych. Zajmą się starszymi mieszkańcami! Idea szczytna, ale funduszy brak. Miasto nie chce pomóc, toteż jej jedyna nadzieja w bogatym Aixelu. Odwiedza go w parny kataloński dzień, który na zawsze zapadnie obydwojgu w pamieć...

"Niewinność zagubiona w deszczu" jest bardzo specyficzną lekturą. Nie dokońca wiem nawet co miało być główną wizją autora. Zakazany romans? Sytuacja po wojnie w kataloni? Życie mieszkańców gór?
Nie jest to dowód bynajmiej dowód na rozmach wizji autora czy też mnogości wątków, ale istnej mieszaniny wątków. Głównym ma być niby miłosny, ale tak naprawdę jest go najmiej. Relacja między Consuelą a Aixelem można było tak wspaniale opisać, gwałtownie, emocjonalnie. Dwoje osób, które nie powinno łączyć nic poza rozmowami o wierze i budżecie nagle zaczynają schodzić na drogi, tematy, na których nie ma dla nich miejsca. Wspaniały motyw, dla którego głównie wybrałam tą książkę, ale jestem bardzo nim rozczarowana.

Bohaterowie też nie zachwycają. Nawet główną bohaterkę i jej obiekt westchnień, bólu  i wyrzutów sumienia nie znamy dokładnie. Nie wiemy co nimi kieruje, jaką mają przeszłość, intencje w relacji między nimi. Mogłabym zrozumieć to jako zabieg tajemniczości, gdyby odnosił się do bogacza, ale nieznajomość najważniejszej postaci w książce to wielka wada. Wydawała mi się  przeorysza przez to bardzo płytka, sztywna . Myślę, że każda osoba na jej miejscu przeżywałaby morze różnych, najczęściej sprzecznych emocji tutaj nie ukazano ich jedynie tylko raz i to tak strasznie nienaturalnie, że autor mógłby to już sobie darować.

Bardzo zawiodłam się na tej lekturze. Wydawało mi się, że wątek romantyczny między zakonnicą a bogatym właścicielem ziemnym jest bardzo wdzięcznym i ciekawym tematem, ale w nieumiejętnych rękach nawet tak wielki skarb można zaprzepaścić. Jedyną rzeczą, która jakość mnie pocieszyła to sposób jak opisywane są krajobrazy i miejscowa banda rozbójników, których przywódca jako jedyny zasługuje na uwagę z całej tej powieści. Dla reszty po prostu szkoda czasu...

Książkę oceniam 2/5 . Dawno nie czytałam tak słabej książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz