wtorek, 28 maja 2013

"Ulica tysiąca kwiatów"



Są książki, które potrafią w piękny sposób mówić o rzeczch o których nie powiedzielibyśmy "To piękne" np.wojna. Autorce jednak to się udało. Opowiada delikatnie, z wyczuciem,zostawiając miejsce na własne przemyślenia. Nigdy muszę przyznać nie wierzę opisą na okładkach. Częstą są po prostu kłamstwem lub naciągają prawdę. Jednak tym razem były prawdziwe.

Książka opowiada o losach dwóch braci.Pierwszy Hiroshi jest silnyi pewny siebie.
Jest podziwany i szanowany, ponieważ jest dobrze zapowiadającym się zapaśnikiem sumo. Jego brat jest całym jego przeciwieństwiem. Zamknięty w sobie, cicy,prześladowany. Czuje się samotny i wyobcowany do czasu gdy znajduje warsztat tradycyjnych,japońskich masek, teatralnych. Gdy wydaje się,że już nic nie może przeskodzić ich szczęściu, wybucha wojna. Diametralne cięcie  ilości pożywienia, konwiskacje cennych rzeczy i śmierć zmieniają życie obu chłpców. W fabułę wpleciona zostaje historiia dwóch dziewczyn mieszkających kilka dzielnic dalej.

Większość z nas gdy słyszy o cierpieniach Japończyków podczas wojny i po niej, mówi "Sami sobie winni".
Jednak książka daje dużo do myślenia w czasie jej czytania oraz później. Autorka ukazała wojnę z perspektywy tych,którzy nie walczyli na froncie. Dzieci,kobiet,starców. Ukazała tragedię tych,którzy jej nie chcieli,ale musieli ponieść straty wraz z jej zwolennikami. Jednak najbardziej zainteresował mnie wygląd japoni po wojnie. Dotychczas wierna tradycją wraz z wmaszerowaniem amerykańskich wojsk przeszłą istną metamorfozę. Z początku nie winnie, wręcz nie zauważalnie. Pierwsze przejeły europejski styl życia i ubioru kobiety które prostytułowały się z żołnieżami. Odczuciły kimona na rzecz jeansów, tradycyjne picie herbaty na amerykański alkochol. Ubierały szpilki,nosiły czarne okulary i paliły papierosy. Nikt nie spodziewał sie,że zapoczątkuje to nowy styl bycia "nowoczesnej" młodzieży.

Bardzo spodobała mi się precyzja z jaką autorka pisała tą książkę. Opisy potraw z japońskimi nazwami, rangi sumo i tradycyjny początek walki. Czytając tę opowieść wydawało mi się,że tam byłam.
Czułam smaki potraw,zapachy, słyszałam dźwięki. Piękna książka. Tak można streścić ją w jednym zdaniu.

Książce daję 4+/5. Książka o dojrzewaniu, o wojnie,miłości i o tym,że treba coś poświęcić by spełnić swoje marzenia i plany.

P.S. Bardzo przepraszam czytelników,że ostatnio rzadziej piszę. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to,że zbliża się koniec roku szkolnego i trzeba przysiąść do podręczników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz