poniedziałek, 25 stycznia 2016

"Gargulec"


Są książki, o których od samego już ich początku mogę powiedzieć, że są dobre bądź złe. Czasami lektura posiada nudny, fatalny początek, ale szybko fabuła się rozkręca i szybko podbija ona moje serce.
"Gargulec" jest jednak dość osobliwą pozycją, bowiem choć pierwsze kilka stron już zaciekawia czytelnika, to czytając do samego końca jesteśmy utrzymywani w lekkim niepokoju, bo tutaj zakończenie jest tak misternie uplecione, że naprawdę nie jesteśmy w stanie domyślić się go przed czasem .

W Wielki Piątek młodemu mężczyźnie całe życie zostaje wywrócone do góry nogami. W wyniku dramatycznego wypadku samochodowego całe jego ciało zostało poważnie poparzone i usiane bliznami.
W czasie rozpaczliwej walki lekarzy o jego życie firma stała się nie wypłacalna zaś wszyscy jego przyjaciele opuścili go. Rodziny nie ma on wcale, od najmłodszych lat doświadczony boleśnie przez życie. Zachartowany licznymi przciwieństwami losu postanawia nie załamać się, ale zrobić wszystkiemu na przekór i popełnić samobójstwo. Planując je starannie między jednym zabiegiem a drugim, w czasie przerwie od morfiny. Wtedy w jego życiu pojawia się niezwykle eksentryczna, chora na schizofremię Marianna Engel. Regularnie odwiedza go w szpitalu rozjaśniając jego szarą codzienność swoimi opowieściami......

Jak już nie raz wspominałam na blogu, średniowiecze jest jedną z moich ulubionych epok historycznych.
W dodatku, kiedy doczytałam na okładce, że jest wątek z buddyjskimi klasztorami i z Isladnią wiedziałam, że jest to idealna mieszanka dla mnie i muszę przeczytać tą książkę. Na szczęście nie rozczarowałam się....
W "Garculcu" najbardziej właśnie urzekło mnie to przeplatanie przeszłości z współczesnością i ta niepewność, która postać mówi prawdę a która jest w błędzie....

Od razu polubiałam głównego bohatera. Cynicznego, o ciętym języku. Ciekawie obserwowałam jak zmienia się powoli od czasu wypadku i poznania Marianny, która niewątpliwie odegra w jego życiu ważną rolę.
Ona również jest interesującą postacią. Leczona nie raz na odziale psychiatrycznym, miejąca wszystkie symptomy schizofremi i psychozy maniakalno-depresyjnej. W dodatku snuje opowieść jakoby żyje od siedemset lat a w przeszłości miałabyć zakonnicą, której losy na zawsze skrzyżowały się z najemnikiem, którym miał być właśnie poparzony mężczyna.

Historia ta obfituje w wielu bohaterów, dzieje się w różnych miejscach w odmiennym czasie.Fabuła jest jednak tak opowiadana iż wszystkiego dowiadujemy się w swoim czasie, powoli odkrywamy kolejny kawałek układanki, która opowiada o przepięknej sile miłości, poświęcenia, cierpnienia. Lektura tej skiążki, to wspaniale spędzony czas, pełen wzruszeń. Pod koniec była naprawdę smutna, że muszę rozstać się z bohaterami, do których naprawdę się przywiązałam choć zakończenie naprawdę mnie zadziwiło.....

Książkę oceniam 5/5 .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz