niedziela, 19 października 2014
Hiszpania i motywacyjny kop do przodu.
Na początku muszę się usprawiedliwić za dlugą nieobecność na blogu, ale mam jeden argumen, nie było mnie w Polsce ! Całą piątą klasę robiłam prace z Comeniusa (programu wymiany czniowskiej ) i nawet gościłam gośćia z Hiszpanii.
Wszystko to robiłam, bo po pierwsze liczne te prace poszerzały moją wiedzę np. o strojach ludowych, potrawach regionalnych. Spotkanie z naszymi porzyjaciółmi z zagranicy w Polsce pomogło przełamać mi barierę w mówieniu po angielsku a ponadto pokazało, że możemy mieszszkać w innych krajach, o odminennej kulturze, histori, ale w głębi serca wszyscy jesteśmy tacy sami. Najważniejszym powodem było jednak marzenie by zobaczyć Hiszpanie, i spełniło się ....
Miescowość, w której spędziłam pięć dni, była cudowna ! Niecałe dwie godziny od Madrytu, na mapie koło Portugali w górach. Przepiękna, wzięta jakby z bajki. Deleitosa tak się nazywała. Piękne, zagospodarowane pola. Pasące się zwierzęta a w dodatku góry, których opisać nie potrafię. Niebezpieczne, nieprzystosowane do wędrówek przez co jeszcze nie skażone ludzką obecnością. Wielkie drapieżne ptaki latające wśród szczytów. Chmury widziane z nich ja wada lub płąnąca bita śmietana...Tak sobie wyobrażam raj.
Po za wspaniałymi ludźmi, kolegami i koleżankami, których nigdy nie zapomne a w dodatku ciekawe wycieczki. Każdego dnia po za tymi, w którym przyjechaliśmy i odjechaliśmy. Zwiedziliśmy między innymi zabytkowe Caceres. Kościół położony w górach "Virgen de la Montana ". Ruiny zamczyska położonego tak wysoko w górach, że wdrapywaliśmy się do niego z dwadzieścia minut "Cabanas del Castillo". Ponadto jeden z piękniejszych kościółów jaki widziałam wzięty wręcz z serialów o średniowieczu "Virgin de Guadalupe".
Jednym z największym plusów tej podróży poza wymieniony powyżej do wzrost mojej motywacji do nauki angielskiego. Uczę się go sześć lat i zawsze mi się wydawało, że stoję w miejscu i momentami nawet mi się nie chciało otworzyć choć raz słownika przez cały dzień. Jednak tam rozmawiając swobodnie z przyjaciółmi, słuchając przewodników mówiących po angielsku doszłam do wniosku, że musze lepiej przyłożyć się do nauki. Minimum 15 minut dziennie. To nie dużo zajmie mi czasu a tu pięćtam dziesięć da łącznie, że będę lepsza niz dotychczs.
Ponadto stwierdziłam, że kiedy już angielski będę miała stabilny z niemieckim na podobnym poziomie biorę się za hiszpański, bo cała jestem nim oczarowana. Jego dźwiękiem, akcentem a ponadto tak różnorodną Hiszpanią. Ponadto możliwość dogadania się nim w Ameryce Południowej sprawia, że maże o nim jeszcze mocniej. Wcześniej muszę się jednak skupić na angielskim a później niemieckim.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej Olu,
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze wyjazd sie udal i ze jestes tak bardzo z motywowana do nuaki. Znjac jezyki mozemy swiat odkrywc z innej perspektywy i co najwazniejsze poznac miejscowych.
Trzymam kciuki za Twe plany:)
Kataleja
Chcę to powtórzyć...
OdpowiedzUsuń