sobota, 17 stycznia 2015

"Wichrowe Wzgórza"


Lubię poszerzać swoje literackie horyzonty. Sięgać po książki, które różnią się od moich preferencji.
Opowiadające o mało popularnych tematach, często wręcz omijanych szerokim łukiem. Do rąk staram się też brać takie pozycje, które określa się mianem klasycznych i  wypadałoby je znać. Z takim oto zamiarem postanowiłam przeczytać "Wichrowe Wzgórza". Spodziewałam się, że skoro jest tak znana to mnie zaskoczy i oczaruje. Niestety moje oczucia względem niej są mieszane....

Do Wichrowych Wzgórz zostaje przygarnięty przez pana Earnshawa młody cygański chłopiec. Otrzymuje on imię Heathcliff.
Szybko jednak staje się on  przedmiotem złości i zadrości Hindleya, który mimo, że jest dziedzicem posiadłości  to przygarnięty chłopaczek staje się ulubieńcem Ojca. Z tego powodu spotykają go różne przykrości, które dopiero się nasilają kiedy Earnshaw umiera a jego syn staje się głową domu. Cathy jego siostra zaprzyjaźnia się jednak z Heathcliffem. Przyjaźń ( która powoli zaczyna przemieniać się w inne uczucie) zostaje wystawiona na próbę, kiedy razem postanawiają zobaczyć jak żyją dzieci w Drozdowym Gnieździe.
Dziewczynka zostaje tam pokryziona przez psa i musi zostać u nich na dłużej za zgodą Hindleya. Heathliff wraca jednak do domu. Kiedy Cathy powraca do Wichrowych Wzgórz jest inną już osobą, która w dodatku bardzo zaprzyjaźniła się z Edgarem chłopcem z Drozdowego Gniazda.

Książka ta niestety nie bardzo mi się podobała a jej czytanie nie sprawiło mi żadnej przyjemności. Być może dlatego, że nie potrafiłam polubić Cathy ? Wydawała mi się ( i wydaje wciąż) pyszną, rozpuszczoną dziewczyną o zbyt wielkim mniemaniu o sobie, której wydaje się, ze to ona jest najbardziej pokrzywdzoną z wzystkich.
W dodatku nie umiejąca dokonać wyboru między Edgarem a Heathliffem i męcząca tym wszystkich.
Nawet w pewnym sensie starałam się choc troszkę się do niej przekonać, ale to jak potraktowała moją ulubioną bohaterkę Isabellę stanęło na przeszkodzie. Wiadomo, że od tego czy polubimy głównego bohatera wiele zależy...

Nie podobał mi się też wątek miłosny. Na moje szczęście, ale i rozczarowanie szybko się jednak kończy.
Dziwnie to może zabrzmi, ale miłość Cathy i Heathliffa nie zajmuje tej całej ksiażki. Jest może osią wszystkich dalszych wydarzeń, ale nie zawartością całej objętości tej pozycji.

Lektura ta ma jednak drugą stronę medalu czyli w tym przypadku dobre strony. Napewno jest to mroczny nastrój wydarzeń, kóre ciążą niczym klątwa na bohaterach, których trudno podzielić na dobrych i złych. Każdy bowiem ma i jedne i drugie.
Niektórzy więcej tych lub tamtych, ale nikt nie jest idealny. Sprawia to, że bohaterowie wydają się nam bliżsi.
Najbardziej,, ale to najbardziej podobała mi się sceneria wszystkich wydarzeń. Wrzosowiska,które po lekturze tej książki mam wielką chęć zobaczyć...

Zawsze pod koniec recenzji oceniam książkę, tym razem zrobię jednak wyjątek, bo niedość, że mam mieszane uczucia do niej, to w dodatku jaką bym nie dała ocenę większosć osób i tak po nią sięgnie.
Jest klasykiem, choć ja nie rozumiem jej fenomenu i popularności a zupełnie już zachwytów nad nią.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz